Łączna liczba wyświetleń

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 16


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Od ''wybuchu'' Ashtona nie miałam z nim żadnego kontaktu. Z jednej strony to dobrze, nie miał okazji by znów mieszać mi w głowie, ale nie zmienia to faktu, że tkwi w niej cały czas. Przez te 2 dni siedziałam sama w pokoju, ponieważ żadna z moich przyjaciółek nie raczyła nawet ze mną porozmawiać. Alice całe dnie spędzała ze sowim najlepszym, najcudowniejszym i  najsłodszym chłopakiem na świecie, a Sydney co chwile wychodziła spotkać się z Michaelem i każdy doskonale wiedział na czym polegały te spotkania. Nie przeszkadza mi jaka ''relacja'' łączy moją przyjaciółkę z jakimkolwiek chłopakiem dopóki nie używają mojego łóżka. 
Dzisiaj Wigilia. W Lamar tradycją jest wielkie wigilijne przyjęcie w jakiejś hali, więc najwyższy czas, żeby podnieść się z łóżka. Sydney już od 30 minut blokuje mi łazienkę. Co ona tam robi? Nawet gdyby wyszła w worku na ziemniaki Clifford i tak by się na nią rzucił. Gdy nałożyłam na siebie starą bluzę, drzwi łazienki się otworzyły, ale nie takiego widoku się spodziewałam. W moim pokoju nie stała moja stara Sydney - zawsze uśmiechnięta, z perfekcyjnym makijażem i fryzurą, zamiast niej była Sydney, którą widziałam kilka razy w życiu i nienawidziłam tego widoku. Miała cała zapłakaną, opuchniętą twarz i czerwone od łez oczy. 
- Axl... - zaczęła drżącym głosem, a ja podeszłam bliżej - Zapominam... - kontynuowała, a ja już wiedziałam o co jej chodzi. Przytuliłam ją najmocniej jak umiałam, bojąc się, że zaraz się rozpadnie - Nie mogę przypomnieć sobie jej twarzy, jej śmiechu. Tak bardzo za nią tęsknie.
- Wiem, Sydney. Ja też.
- Jak ty możesz sobie radzić po tej przeprowadzce, przecież nikogo tutaj nie znasz. Gdyby nie było Dylana i Logana już dawno bym sobie coś zrobiła.
- Hej, nawet tak nie mów. - powiedziałam ocierając jej policzki
- Potrzebuję cię w Chicago. Potrzebuję Monic.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Gdy kogoś tracimy, ten ktoś nas nigdy nie opuszcza. Trafia do szczególnego miejsca w naszym sercu. W tym właśnie miejscu jest właśnie Monic. Rozumiesz?
- Ale ja chcę ją tutaj. - załkała
- Wiem, ja też. Ale proszę nie płacz już.
- Jak ty to robisz? - spytała patrząc mi prosto w oczy
- Co?
- Nie płaczesz.
- To jedyne czego nauczyła mnie matka. - odpowiedziałam obojętnie
- Wróciła.
- Co?
- Twoja mama. Wróciła. Sprzedała dom.
- Nie przyjedzie tu dopóki nie skończą się jej pieniądze.
- A gdy się skończą i do ciebie przyjedzie. Tak po prostu oddasz jej prawa do warsztatu twojego taty?
- Jeśli tego nie zrobię, ona zrobi wszystko, żeby zniszczyć to co udało mi się zbudować. Powie im wszystko.
- Więc ty zrób to przed nią.
- Zrobię. 

~~~~*~~~~

- Dziewczynki! Musimy już wychodzić! - zawołała nas babcia. Sydney po raz dziesiąty poprawiła włosy mimo, że już wyglądała jak księżniczka w nowej, pudrowej, idealnie dopasowanej do jej figury sukience. Wyglądałam przy niej jak brzydki kopciuszek w szarych spodniach i czarnej, lekko prześwitującej koszuli.
Skierowałyśmy się do samochodu dziadka i ruszyłyśmy w stronę hali, w której ma się odbyć wigilijne przyjęcie.
To jest ta sama hala, w której odbyła się pierwsza randka Alice i Caluma. Teraz nie ma tu lodowiska i rzędu trybun, ale jedna, olbrzymia choinka stojąca na środku i kilkanaście ogromnych, okrągłych stołów przy, których jak zakładam siedziało po kilka rodzin. Razem z Syndey i Ashley podążyłam za dziadkami do jednego ze stołów, przy którym siedziała już cała rodzina Irwinów z Nickiem, który zbyt długo przypatrywał się starszej Brown oraz Alice wraz z mamą, babcią i jak przypuszczam bratem. To dziwnie, że przyjaźnie się z nią już parę miesięcy, a tylko raz spotkałam Toby'ego. Gdy wszyscy poznali blondynkę i jej mamę zasiadliśmy do stołu. Wszyscy zawięcie ze sobą o czymś dyskutowali nawet mała Lauren odnalazła się w temacie, ale nie ja. Jak zwykle z resztą. Ashton skutecznie unikał mojego wzroku, którego ciężko było mi od niego oderwać. Wyglądał dzisiaj lepiej niż zwykle, trzeba przyznać, że w garniturze mu do twarzy, a czarny kapelusz widniejący na jego głowie tylko dodawał mu uroku. Gdy przestałam wpatrywać się w chłopaka, który od paru dni mnie ignorował zwróciłam się do chłopaka, który siedział po mojej prawej i próbował nawiązać jakikolwiek kontakt widząc jak bardzo męczę się na tym przecudownym spotkaniu.
- Alice wspominała, że chcesz studiować na Florydzie. - zaczął skupiając całą swoją uwagę na mojej twarzy
- Tak, mam to w planach.
- Wybrałaś już jakąś uczelnie?
- Florida State University wygląda zachęcająco.
- Popieram. - powiedział, a ja posłałam mu spojrzenie, które wyrażało, że nie mam pojęcia o czym mówi - Studiuję na FSU. Alice ci nie mówiła?
- Możliwe, że coś wspominała, ale prawdopodobnie wcześniej mówiła o Calumie i się ''wyłączyłam''.
- Znam to. Gdy będziesz zaczynać studia ja będę na ostatnim roku, więc z wielką chęcią oprowadzę cię po uniwersytecie.
- Na pewno skorzystam. Dziękuję. - odpowiedziałam posyłając mu uśmiech, a w odpowiedzi dostałam jeszcze większy
- Nie ma za co. Moje ramiona zawsze stoją dla ciebie otworem. - zażartował, po czym usłyszeliśmy wymowne chrząknięcie po drugiej stronie stołu - Spokojnie Irwin. To nie było zaproszenie do łóżka. - dodał ściszonym głosem, w skutek czego pięści Ashtona zacisnęły się jeszcze bardziej, jakby to w ogóle było jeszcze możliwe
- Zbierz chłopaków. Zaraz występujecie. - zwrócił się do syna Ezra, po czym chłopak wstał ze stołu w poszukiwaniu znajomych
- Mam bardzo utalentowanego chrześniaka - stwierdził Nick, głównie kierując to do Ashley. Od przyjścia tutaj nie robił nic innego jak próbowanie jej poderwania. Niezły z niego kasanowa.
- A ja córkę. - dopowiedziała Brown
- Śpiewasz? - zwróciła się Sophia do Sydney
- Kiedyś w każde święta razem z Axl dawałyśmy mini koncert. - powiedziała ze smutkiem w głosie i doskonale wiedziałam czym on był spowodowany
- Powinnyście wystąpić po chłopakach. - wtrąciła się Alice
- To nie jest głupi pomysł. W końcu to nasza tradycja. - stwierdziła blondynka
- Tak, ale nie ma Monic - zauważyłam odczuwając tak dobrze mi znane ukłucie w sercu
- A właśnie, że jest. - powiedziała nawiązując do naszej porannej rozmowy
Chłopaki skończyli występ, my weszłyśmy na scenę. Sydney zaśpiewała, ja zagrałam na pianinie i to wszystko. Nic nadzwyczajnego. Brakowało Monic, brakowało taty. Znowu. Wróciłyśmy do stołu słuchając pochwał na temat naszego występu. Nigdy tego nie lubiłam, to zawsze wprawiało mnie w zakłopotanie.
- Możemy już otworzyć prezenty? - spytała Lauren
I właśnie to nastąpiło. Wszystkim podobały się podarunki, a chwilę po tym Sydney z Alice zniknęły ze swoimi partnerami. Było dobrze, aż przyszedł czas na mój prezent... Kurs na prawo jazdy.
- Będziesz mogła jeździć sama do Chicago kiedy będziesz miała ochotę. - oznajmił dziadek, a ja spanikowanym wzrokiem spojrzałam na Ashley, która powiedziała bezgłośnie ''Spokojnie''.
- Dziękuję. - powiedziałam drżącym głosem
- Wszystko w porządku? - spytał Toby kładąc dłoń na moim ramieniu co spotkało się z piorunującym wzrokiem Ashtona, ale tym razem to zignorowałam i zwróciłam się do dziadka
- Możemy porozmawiać?
- Oczywiście. - odparł niepewnie wstając od stołu, zrobiłam to samo podchodząc do Ashley
- Proszę. Chodź ze mną.
- Powinnaś sama z nim porozmawiać. - stwierdziła patrząc na mnie współczującym wzrokiem
- Potrzebuję cię teraz. Muszę mu powiedzieć... wszystko. Proszę.

~~~~*~~~~
Ashton
Odkąd pan Mann i Axl wrócili do stołu atmosfera nie była miedzy nimi za ciekawa. Staruszek podobnie jak ja unikał wzroku dziewczyny, która z całych sił powstrzymywała łzy. Jak to możliwe, że nikt tego nie zauważył?
- Źle się czuję, wrócę do domu. - odezwała się ledwosłyszalnie
- Odwieźć cię? - spytał Toby powoli wstając od stołu
- Ja ją odwiozę. - zerwałem się z krzesła i podszedłem w stronę Mann, która bez słowa ruszyła w stronę wyjścia.
Do samego domu brunetki jechaliśmy w ciszy. Ona najwidoczniej nie chciała rozmawiać, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Zatrzymałem się na podjeździe i nie chciałem żeby wysiadała.
- Stało się coś? - spytałem
- Nie. - odpowiedziała najciszej jak potrafiła i wysiadała
- Zaczekaj! - wysiadłem za nią, a ona odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie swoimi smutnymi jak nigdy oczami - Mam coś dla ciebie. - powiedziałem i podałem starannie zapakowany prezent. Razem z Hemmingsem z dwie godziny męczyliśmy się go zapakować, żeby wyglądał jak należy. Gdy Axl go rozpakowała na jej twarzy pojawił się dobrze mi znany uśmiech.
- Płyta All Time Low? - zapytała rozbawiona - Dziękuję - kolejny raz obdarzyła mnie swoim uśmiechem
- Nie ma za co. A więc... Cześć. - podrapałem się po karku i chciałem odejść
- Zaczekaj. Też coś dla ciebie mam. - powiedziała i złapała mnie za rękę prowadząc do domu
Gdy byliśmy już w jej pokoju usiadłem na łóżku, a dziewczyna szukała czegoś po szafkach. Gdy już to znalazła usiadła obok mnie wręczając zapakowany prezent. Po rozpakowaniu go ujrzałem płytę Avenged Sevefold.
- Dziękuję.
- Liczę, że przesłuchasz wszystkich piosenek.
- Liczę na to samo. - jej prześwitująca koszula strasznie mnie rozpraszała, a nie chciałem wyjść na chama, więc znalazłem jakiś temat do rozmowy - Zdecydowałaś się na grę w drużynie?
- Tak.
- Czyli będziesz grać?
- Nie. Nie mogę przykro mi. - nie ukrywam, że byłem zawiedziony
- Dlaczego?
- Kiedyś ci powiem. - znowu to samo
- Ładnie dzisiaj grałaś. - powiedziałem wskazując na pianino stojące przy ścianie - Zagrasz mi kiedyś?
- Kiedyś.
- Może do kompletu dostanę jeszcze Cobaina. - zażartowałem
- Gdy tylko ja dostanę Gunsy. - powiedziała zbliżając swoją twarz
Chwyciłem jej policzki w dłonie i przycisnąłem swoje wargi do jej. Przez krótką chwilę oddała pocałunek, przez bardzo krótką chwilę.
- Ashton...
- Przepraszam. - powiedziałem wstając z jej łóżka i kierując się do wyjścia
- Nie możesz mnie całować i wychodzić. - zatrzymałem się - Nie możesz ciągle mieszać mi w głowie. Nie możesz mówić, że nie bawisz się w związki, a później całować mnie w taki sposób. - gestykulowała rękoma podnosząc głos, a ja tylko patrzyłem - Jak to możliwe, że raz zachowujesz się jak chuj mający jakieś seks-relacje z największymi ździrami, a później być miłym chłopakiem. Nie możesz robić mi jakiś złudnych nadzieji, a później mnie zostawiać z natłokiem myśli. Kurwa, Ashton. Nie możesz mnie całować, jeżeli nie masz zamiaru bawić się w jakieś związki.
- Może właśnie chcę spróbować? - w końcu się odezwałem
- Ale ja nie chcę. - powiedziała bez wachania
- Chcesz.
- Nie. Nie chcę. Tylko mieszasz mi w głowie.
- Nie masz pojęcia co ty robisz w mojej. Nazywasz mnie chujem, a ja chcę cię pocałować. To nie jest normalne?! - podniosłem głos
- Widzisz?! Żadnemu z nas nie wyjdzie to na dobre.
- Zamknij się.
Podszedłem do niej i zaatakowałem jej słodkie wargi, ku mojemu zdziwieniu oddała pocałunek.
- Twoje usta są uzależniające. - powiedziałem na jednym tchu
Nic nie odpowiedziała, tylko chwyciła mnie za krawat i przyciągnęła bliżej znów złączając nasze usta. Chwyciłem ją w talii, a ona zarzuciła mi ręce na szyję. Całowaliśmy się zachłannie, a nasze języki tańczyły jeden, wspólny taniec. Składała mokre pocałunki na mojej linni szczęki kierując się na szyję. Popchnąłem ją lekko na łóżko, przez co oboje na nie opadliśmy. Całowałem i lizałem jej szyję i dekolt wsłuchując się w jej przyśpieszony oddech. Obróciła mnie na plecy i usiadła na mnie okrakiem. Delikatnie muskała moje usta i namiętnie całowała moją szyję. Ten kontrast był podniecający. Bardzo podniecający. Ten perfekcyjny moment przerwał dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Brunetka szybko ode mnie odskoczyła poprawiając swoją wymiętą koszulę.
- Dziadkowie wrócili. Powinieneś już iść. - powiedziała prowadząc mnie do drzwi do ogrodu.
- Do jutra. - pożegnałem się całując jej policzek
- Ash. - odwróciłem się w jej stronę - Nie zmienię zdania.
- Do jutra, Rose. - 
Tak łatwo nie zrezygnuję. Nie z niej.

~~~~*~~~~

''Jak długo mogę uciekać
od normalnych dni?
Chcę biec dziko
z moją wyobraźnią!''

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie! 
Bardzo przepraszam, że tak dawno nie było rozdziału i z góry przepraszam, ale rozdział nie pojawi się też w następnym tygodniu.
Liczę na wasze opinie w komentarzach i dziękuję każdemu z osobna za pozostawiony po sobie ślad. To naprawdę motywuję.
Zapraszam na aska i twittera.
Do zobaczenia ;-]

7 komentarzy:

  1. OMG KOCHAM ❤❤ już niemoge doczekać się następnego 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny rozdział opłacało sie tyle czekać ! Czekam na next i zapraszam na moje 1 ff o 5sos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje postaram się jutro dodać kolejny, ale nic nie obiecuje

      Usuń
  3. E-P-I-C-K-I-E!!!!!!!! KOCHAM! Nexta, please!- @zosia_official ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ubóstwiam nad życie ten fan fiction i kocham Ciebie :D życzę weny kotku <3

    OdpowiedzUsuń