Po półgodzinnym siedzeniu na drewnianej huśtawce i oczekiwaniu, na podjeździe moich dziadków zaparkowało dobrze mi znane srebne volvo, z którego wyskoczyła moja przyjaciółka i od razu rzuciła mi się na szyję.
- Jak ja za tobą tęskniłam. - szlochała mi do ucha
- Ja za tobą bardziej. - oderwałyśmy się od siebie, a ja podeszłam do starszej Brown - Cześć, Ashley.
- Hej malutka. Jak ja się stęskniłam. Nawet nie masz pojęcia jakie Chicago jest puste bez ciebie.
- No tak przecież byłam tam główną atrakcją. - zironizowałam
- Nic się nie zmieniłaś. Opowiadaj co tam u ciebie. - kontynuowała Ashley
- Opowiem później. Jest 5:30 nad ranem i na pewno jesteście zmęczone, z resztą jak też.
Zaprowadziłam Ashley do pokoju gościnnego na pietrze, a z Sydney położyłyśmy się spać w moim pokoju. Żadna z nich się wcale nie zmieniła. Ashley ma rozpuszczone, kasztanowe, zakręcone przy końcach włosy, a jej ubiór jak zawsze jest elegancki, ale i swobodny. Długie, blond włosy Sydney tym razem były związane w luźnego kłosa, a jej zgrabne ciało odziane było w czarną, rozkloszowaną spódniczkę, pudrową bluzkę włożoną do środka i krótką jeansówkę. Dopóki nie ich nie zobaczyłam nie miałam pojęcia jak bardzo za nimi tęskniłam i jak bardzo szczęśliwa jestem, że znów są przy mnie.
~~~~*~~~~
Obudziłyśmy się po 13:00 i skierowałyśmy się do kuchni, gdzie zastałyśmy siedzące przy stole moją babcię i Ashley.
- Witaj słoneczko. Jestem Abigail, babcia Axl.
- Dzień dobry. Sydney. Miło mi panią w końcu poznać.
- Skoro już wstałyście to ja mogę jechać. - odezwała się starsza Brown wstając od stołu
- Gdzie jedziesz? - spytałam
- Musze wrócić do Chicago po jakieś papiery. Przyjadę jutro wieczorem. - Ashley była asystentką mojej matki, ale gdy moja rodzicielka uciekła ze swoim kochankiem jej firma zbankrutowała, a mama Sydney straciła pracę. Natomiast teraz jest prezesem w nowej firmie z nieruchomościami.
- Ja muszę już jechać do sklepu, kochanie. Chcecie jechać ze mną? - zapytała babcia
- Nie, przejdziemy się. Chcę pokazać Sydney okolicę.
Szłyśmy uliczkami Lamar kierując się do sklepu mojej babci. Brown jak zwykle wyglądała jak modelka z okładki jakiegoś czasopisma o modzie, a ja byłam ''tą brzydszą przyjaciółką''.
- A więc jak ci się tu mieszka? - spytała blondynka
- Jest... dobrze.
- Dobrze? - pokiwałam głową - Powiedziałaś już dziadkom?
- Nie. Powiem im, ale za jakiś czas.
- Powiedź teraz. Lepiej, żeby dowiedzieli się od ciebie.
- Co to niby miało znaczyć? - zatrzymałam się na środku chodnika i czekałam na odpowiedź
- Nic, tylko...
- Tylko co?! - byłam co raz bardziej zdenerwowana
- Ostatnio widziałam Cole. A wiesz co to znaczy. Jeśli jest Cole, to gdzieś w pobliżu jest również Trevor.
- To nie ma znaczenia. Żaden z nich nie wie, gdzie jestem i wątpie, że będą mnie szukać.
- Trevor znajdzie cię wszędzie.
- Wiem, ale nie pozwolę mu wrócić kolejny raz. - westchnęłam i ruszyłam dalej - Coś ciekawego działo się w Chicago?
- Ty zawsze byłaś najciekawszym obiektem. Po twoim wyjeździe nadal tak jest. Wszyscy myśleli, że byłaś w ciąży, a po śmierci Monic i twojego taty się załamałaś i znowu wyjechałaś do jakiegoś szpitala.
- W ciąży? Serio? Nie było nic oryginalniejszego?
- To nie wszystko. Nie którzy myśleli, że to było dziecko Trevora, a inni, że Jimmy'ego i że po jego śmierci pewnie poskradałaś zmysły.
- Ludzka głupota dobija mnie co raz bardziej.
- Te plotki poszły w nie pamięć odkąd Bibi widziała cię na Silver Mobie z jakimś przystojniakiem. Z resztą nieźle załatwił ci wargę. - powiedziała i poruszyła wymownie brwiami
- Proszę, nie rozmawiajmy o Ashtonie.
- Co się znowu stało.
- Nic, znaczy nie wiem. Nie rozumiem go.
- Jaśniej proszę.
- Na Silver Mobie o mało nie pieprzyliśmy się na środku parkietu, a wczoraj całował mnie tak delikatnie, jakby bał się, że jak zrobi jeden zły ruch to mu ucieknę. Twierdzi, że nie bawi się w związki, a wysyła mi sprzeczne sygnały, przez co nie wiem jak się zachować, bo nie chcę mu robić żadnych nadzieji, skoro wiem, że na pewno nie będziemy razem.
- A skąd to niby wiesz?
- Nie chcę mieć chłopaka.
- Dlaczego?
- Bo był już Trevor, Jimmy i sama wiesz jak to się skończyło.
- Skąd wiesz, że z Ashtonem skończy się tak samo?
- Nie wiem... - ściszyłam głos i spuściłam głowę - Jesteśmy na miejscu.
Gdy przekroczyłyśmy próg sklepu zauważyłam stojącą przy ladzie Alice z Calumem. Po minie rudowłosej mogłam wywnioskować, że nie była zadowolona z tego, że przez cały wczorajszy wieczór ignorowałam jej telefony.
- Hej. - powiedziałam cicho. - To jest Sydney.
- Cześć. Ty musisz być Alice. - przywitała się blondynka - A ty to zapewne Calum. Dużo o was słyszłam
- My o tobie też. - powiedział Hood podając rękę mojej przyjaciółce
- Dlaczego wczoraj nie odbierałaś? Myślałam, że coś ci się stało. - odezwała się Johnson
- Przepraszam. Byłam z Ashtonem i nie słyszałam.
- A więc to dla ciebie wystawił nas Irwin. - stwierdził brunet
- Axl, może chcesz zrobić dzisiaj babski wieczór. Sydney przyjechała, więc może zaprosisz jeszcze Alice. - zaproponowała babcia
- Czemu nie. Przyjdziesz? - zwróciłam się do ciut mniej złej Johnson
- Tak. O której mam być?
- O 20:00. - oznajmiła Sydney
- Myślałem, że mieliśmy iść dzisiaj do kina. - odezwał się Calum
- Jak chcesz to też możesz przyjść. - powiedziałam ciszej, aby babcia nie usłyszała
- Wyraźnie słyszałem ''babski wieczór'', a z tego co mi wiadomo nie jestem dziewczyną. - powiedział tak samo cicho
- Dziadkowie biorą silne tabletki nasenne, więc po 23:00 możesz przyjść z chłopakami, tylko musicie wejść przez ogród.
- Spoko. Do zobaczenia, skarbie. - pocałował Alice i wyszedł
- Babciu, my idziemy kupić jakieś jedzenie na wieczór.
- Witaj słoneczko. Jestem Abigail, babcia Axl.
- Dzień dobry. Sydney. Miło mi panią w końcu poznać.
- Skoro już wstałyście to ja mogę jechać. - odezwała się starsza Brown wstając od stołu
- Gdzie jedziesz? - spytałam
- Musze wrócić do Chicago po jakieś papiery. Przyjadę jutro wieczorem. - Ashley była asystentką mojej matki, ale gdy moja rodzicielka uciekła ze swoim kochankiem jej firma zbankrutowała, a mama Sydney straciła pracę. Natomiast teraz jest prezesem w nowej firmie z nieruchomościami.
- Ja muszę już jechać do sklepu, kochanie. Chcecie jechać ze mną? - zapytała babcia
- Nie, przejdziemy się. Chcę pokazać Sydney okolicę.
Szłyśmy uliczkami Lamar kierując się do sklepu mojej babci. Brown jak zwykle wyglądała jak modelka z okładki jakiegoś czasopisma o modzie, a ja byłam ''tą brzydszą przyjaciółką''.
- A więc jak ci się tu mieszka? - spytała blondynka
- Jest... dobrze.
- Dobrze? - pokiwałam głową - Powiedziałaś już dziadkom?
- Nie. Powiem im, ale za jakiś czas.
- Powiedź teraz. Lepiej, żeby dowiedzieli się od ciebie.
- Co to niby miało znaczyć? - zatrzymałam się na środku chodnika i czekałam na odpowiedź
- Nic, tylko...
- Tylko co?! - byłam co raz bardziej zdenerwowana
- Ostatnio widziałam Cole. A wiesz co to znaczy. Jeśli jest Cole, to gdzieś w pobliżu jest również Trevor.
- To nie ma znaczenia. Żaden z nich nie wie, gdzie jestem i wątpie, że będą mnie szukać.
- Trevor znajdzie cię wszędzie.
- Wiem, ale nie pozwolę mu wrócić kolejny raz. - westchnęłam i ruszyłam dalej - Coś ciekawego działo się w Chicago?
- Ty zawsze byłaś najciekawszym obiektem. Po twoim wyjeździe nadal tak jest. Wszyscy myśleli, że byłaś w ciąży, a po śmierci Monic i twojego taty się załamałaś i znowu wyjechałaś do jakiegoś szpitala.
- W ciąży? Serio? Nie było nic oryginalniejszego?
- To nie wszystko. Nie którzy myśleli, że to było dziecko Trevora, a inni, że Jimmy'ego i że po jego śmierci pewnie poskradałaś zmysły.
- Ludzka głupota dobija mnie co raz bardziej.
- Te plotki poszły w nie pamięć odkąd Bibi widziała cię na Silver Mobie z jakimś przystojniakiem. Z resztą nieźle załatwił ci wargę. - powiedziała i poruszyła wymownie brwiami
- Proszę, nie rozmawiajmy o Ashtonie.
- Co się znowu stało.
- Nic, znaczy nie wiem. Nie rozumiem go.
- Jaśniej proszę.
- Na Silver Mobie o mało nie pieprzyliśmy się na środku parkietu, a wczoraj całował mnie tak delikatnie, jakby bał się, że jak zrobi jeden zły ruch to mu ucieknę. Twierdzi, że nie bawi się w związki, a wysyła mi sprzeczne sygnały, przez co nie wiem jak się zachować, bo nie chcę mu robić żadnych nadzieji, skoro wiem, że na pewno nie będziemy razem.
- A skąd to niby wiesz?
- Nie chcę mieć chłopaka.
- Dlaczego?
- Bo był już Trevor, Jimmy i sama wiesz jak to się skończyło.
- Skąd wiesz, że z Ashtonem skończy się tak samo?
- Nie wiem... - ściszyłam głos i spuściłam głowę - Jesteśmy na miejscu.
Gdy przekroczyłyśmy próg sklepu zauważyłam stojącą przy ladzie Alice z Calumem. Po minie rudowłosej mogłam wywnioskować, że nie była zadowolona z tego, że przez cały wczorajszy wieczór ignorowałam jej telefony.
- Hej. - powiedziałam cicho. - To jest Sydney.
- Cześć. Ty musisz być Alice. - przywitała się blondynka - A ty to zapewne Calum. Dużo o was słyszłam
- My o tobie też. - powiedział Hood podając rękę mojej przyjaciółce
- Dlaczego wczoraj nie odbierałaś? Myślałam, że coś ci się stało. - odezwała się Johnson
- Przepraszam. Byłam z Ashtonem i nie słyszałam.
- A więc to dla ciebie wystawił nas Irwin. - stwierdził brunet
- Axl, może chcesz zrobić dzisiaj babski wieczór. Sydney przyjechała, więc może zaprosisz jeszcze Alice. - zaproponowała babcia
- Czemu nie. Przyjdziesz? - zwróciłam się do ciut mniej złej Johnson
- Tak. O której mam być?
- O 20:00. - oznajmiła Sydney
- Myślałem, że mieliśmy iść dzisiaj do kina. - odezwał się Calum
- Jak chcesz to też możesz przyjść. - powiedziałam ciszej, aby babcia nie usłyszała
- Wyraźnie słyszałem ''babski wieczór'', a z tego co mi wiadomo nie jestem dziewczyną. - powiedział tak samo cicho
- Dziadkowie biorą silne tabletki nasenne, więc po 23:00 możesz przyjść z chłopakami, tylko musicie wejść przez ogród.
- Spoko. Do zobaczenia, skarbie. - pocałował Alice i wyszedł
- Babciu, my idziemy kupić jakieś jedzenie na wieczór.
~~~~*~~~~
Ashton
- Może powinienem do niej zadzwonić? - spytałem Michaela leżącego na moim łóżku
- I co jej powiesz?
- Że... Przepraszam?
- Nie bądź cipą. Faceci nie przepraszają za to, że pocałowali laskę. Z resztą przecież już się całowaliście.
- Ale nie tak... delikatnie. - po tych słowach oberwałem od Clifforda poduszką
- Od kiedy jesteś taką ciotą?
- Pierdol się. Gdzie jest Calum?
- U Hemmingsa. Podobno mamy jakieś plany.
Do mojego pokoju wbiegł roześmiany Luke z Calumem na plecach, ale od razu wylądowali na podłodze, bo blondyn potknął się o próg moich drzwi.
- Idziemy na pidżama party! - wydarł się Hood
- Co ty pieprzysz? - spytał Michael
- Do Axl przyjechała przyjaciółka z Chicago i zaprosiły na noc Alice.
- No i?
- My też jesteśmy zaproszeni.
- Nie idziemy. - oznajmiłem
- Co?! Dlaczego?! - powiedzieli wszyscy troje naraz
- No weź. Nie będzie tak źle. - przekonywał mnie Michael
- O której mamy tam być? - zapytałem
- Po 23:00, czyli za jakieś 20 minut. - poinformował brunet
- Czyli idziemy? - spytał Hemming
- Możemy iść.
- Musimy jeszcze wstąpić do monopolowego. - oznajmił Hood
Do mojego pokoju wbiegł roześmiany Luke z Calumem na plecach, ale od razu wylądowali na podłodze, bo blondyn potknął się o próg moich drzwi.
- Idziemy na pidżama party! - wydarł się Hood
- Co ty pieprzysz? - spytał Michael
- Do Axl przyjechała przyjaciółka z Chicago i zaprosiły na noc Alice.
- No i?
- My też jesteśmy zaproszeni.
- Nie idziemy. - oznajmiłem
- Co?! Dlaczego?! - powiedzieli wszyscy troje naraz
- No weź. Nie będzie tak źle. - przekonywał mnie Michael
- O której mamy tam być? - zapytałem
- Po 23:00, czyli za jakieś 20 minut. - poinformował brunet
- Czyli idziemy? - spytał Hemming
- Możemy iść.
- Musimy jeszcze wstąpić do monopolowego. - oznajmił Hood
~~~~*~~~~
Jest 23:36, a my zmierzamy w kierunku domu Mann z dwiema siatkami procentów.
- Calum, dzwoń do Axl, żeby nas wpuściła. - powiedział Luke
- Nie dzwoń. Dziadek Axl nigdy nie zamyka drzwi od ogrodu. - oznajmiłem
- A ty skąd wiesz? - zapytał blondyn
- Pewnie nie raz miał okazję sprawdzić. - zaśmiał się Michael
- Zamknijcie się i chodźcie. - warknąłem
Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do pokoju Axl, który miał uchylone drzwi. Zeszliśmy po schodach i ujrzeliśmy wyłożoną na materacu Alice, a obok niej długonogą blondynkę, w krótkich spodenkach i obcisłej czarnej bluzce. Wygląda jak te dziewczyny, które zawsze zaliczam na imprezach, ale od jakiegoś czasu już nie zwracam na nie uwagi, bo myślę tylko o Rose.
- Hej, skarbie. - przywitał się pocałunkiem Calum ze swoją dziewczyną
- Hej. Jestem Sydney. - przywitała się z nami śliczna blondynka
- Michael.
- Luke.
- Ashton.
- Miło mi was poznać. Dużo o was słyszałam, a zwłaszcza o tobie. - zwróciła się do mnie
- My o tobie też. - wtrącił się Clifford, posyłając jej jeden ze swoich uwodzicielskich uśmiechów
- Sydney! Podaj mi jakąś koszulkę! - krzyknęła Axl zza drzwi łazienki. Blondynka wyjęła z szafy koszulkę i podała Mann, która wystawiła rękę z łazienki, a chwilę później z niej wyszła. Miała mokre włosy opadające na ramiona, ubrana była w szare dresy i dobrze mi znaną koszulkę, moją koszulkę, koszulkę z Cobainem. Na mojej twarzy zawitał uśmiech, a na twarzy Axl lekkie zawstydzenie. Wyglądała idealnie przyodziana w moje ubranie i z ledwo widocznymi malinkami na szyji, zrobionymi przeze mnie. Od razu wyobraziłem sobie, że wyszła z pod prysznica w mojej koszulce po naszej upojnej nocy. W mojej głowie wymyślałem sceny jak krzyczy moje imię, jęczy w moje usta, ciągnie mnie za włosy, wbija paznokcie w moje plecy i wiję się pode mną. Moje sprośne myśli przerwał głos Luke'a.
- To nie jest koszulka Irwina?
- Właśnie, Rose. - powiedziałem z jeszcze większym uśmiechem
- Nazwałeś ją ''Rose''? - spytała Sydeny nie kryjąc zaskoczenia
- Idę po pościel. - odezwałam się Mann, gdy wszyscy mieli wlepiony w nas wzrok - Ashton, chodź mi pomóc.
Skierowałem się za nią do salonu i pomogłem jej wyjąć z szafy poduszki i kołdry. Wzięła ode mnie pościel, położyła ją na podłodze i odgarnęła włosy z twarzy. Gdy spojrzała na mnie chyba zdała sobie sprawę, że cały czas uważnie się jej przyglądam.
- Ładnie wyglądasz w mojej bluzce.
- Dziękuję.
- Miałem nadzieję, że uda mi się ją dzisiaj zabrać.
- Jak chcesz mogę ci ją oddać, jeśli przyniesiesz mi jutro moje Gunsy. - powiedziała i zaczęła ściągać bluzkę, wiedziałem, że żartuje, ale gdy lekko odkryła brzuch od razu złapałem ją za ręce i pociągnąłem koszulkę w dół.
- Błagam... Nie rozbieraj się przy mnie. - wyjąkałem
- Co?
- Jeżeli zrobisz to jeszcze raz wezmę cię na tej kanapie i będę pieprzył tak mocno, że nie będziesz mogła chodzić i nie będę zwracał uwagi na to, że twoi dziadkowie śpią na górze, a nasi znajomi siedzą na dole i na nas czekają. - powiedziałem na jednym tchu i patrzyłem w zaskoczone oczy Mann. - Przepraszam. - szepnąłem
- Powinniśmy wrócić na dół. - powiedziała równie cicho. Odsunęła się ode mnie i chwyciła pościel leżącą na podłodze
~~~~*~~~~
Axl
Po wypiciu butelki wódki i paru piw zaczęliśmy grać w butelkę, która polegała na zadawaniu sobie głupich pytań lub zadań. Michael i Sydeny trzy razy mieli zadanie, aby się pocałować, a teraz blondynka siedzi na jego kolanach i robi to z własnej, nieprzymuszonej woli. Co mnie wcale nie dziwiło, ponieważ znam swoją przyjaciółkę od 17 lat. Tym razem kręcił Luke i padło na mnie.
- Pytanie. - powiedziałam od razu lekko bełkocząc
- Jesteś dziewicą?
- Poważnie, Hemmings? - zapytał Calum
- Nie, nie jestem. - chwyciłam butelkę i zakręciłam. Sydney.
- Pytanie. - wybełkotała na chwilę odrywając się od twarzy Clifforda
- Ile zostało czasu zanim zaczniesz się z nim pieprzyć na naszych oczach? - zapytałam sarkastycznie, ale nie niemiło.
- Nie wiele. - odpowiedziała odrywając twarz czerwonowłosego od swojej szyji, aby zakręcić butelką - Ooo, Lukey.
- Wyzwanie, słonko.
- Hmm... - Brown udawała zastanowienie i utkwiła swój wzrok we mnie. - Pocałuj Axl.
- Sydney. - ostrzegła, chociaż wiedziałam, że zrobiła to dla zabawy, a nie po to, aby zrobić mi na złość
- Z języczkiem. - dodała
- Wstawaj, mała. - rozkazał blondyn podchodząc do mnie chwiejnym krokiem. Podniosłam się lekko zataczając i podchodząc do chłopaka, który uśmiechał się cwaniacko. Chwycił mnie w talii i przysunął bliżej do siebie, a następnie zaatakował moje usta. Hemmings bez żadnego sprzeciwu z mojej strony pieścił podniebienie oraz ssał mój język. Wszystko robił bardzo gwałtownie, ale bez problemu za nim nadążałam i przez alkohol krążący w moich żyłach zaczęłam walczyć o dominację
- Gorzko! Gorzko! - usłyszałam krzyki Brown, której zawtórowała Alice
- Ash, rozluźnij szczękę, bo połamiesz zęby. - szepnął Calum i wtedy wiedziałam, że muszę zakończyć ten pocałunek. Odsunęłam się od Luke, który teraz miał na twarzy jeszcze większy uśmiech.
- Teraz jestem pewny, że nie jesteś dziewicą. - stwierdził, ale nie zdążyłam mu odpowiedzieć, ponieważ zostałam pociągnięta za ramię do łazienki. Irwin popchnął mnie lekko na pralkę, a następnie zamknął za nami drzwi na klucz.
- Co ty robisz? - zapytałam spokojnie i czułam jak wypity alkohol opuszcza moje ciało
- Dlaczego go pocałowałaś? - warknął mocno zdenerwowany
- Bo takie miałam zadanie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Ale dlaczego ''TAK'' go pocałowałaś?!
- Jak?!
- Tak jak powinnaś całować mnie. - szepnął
- Jesteś zazdrosny? - zapytałam z lekkim rozbawieniem zakładając ręce na piersi
- Tak! Kurwa, tak! - krzyknął przez co nie było mi do śmiechu
- Wszystko w porządku? - usłyszałam zmartwiony głos Alice
- Tak! - warknął szatyn stojący na przeciwko mnie
- Axl! - tym razem była to Sydeny, ale bardziej zdenerwowana niż zamrtwiona
- Tak. Zaraz przyjdziemy. - powiedziałam i zwróciłam się do chłopaka - Nie powinieneś być zazdrosny. Nie jesteśmy nawet razem.
- Boże, Rose... - zrezygnowany pokręcił głową - Dlaczego jesteś tak bardzo ślepa? - wyszedł zostawiając mnie samą z kolejnym natłokiem myśli
- Pytanie. - powiedziałam od razu lekko bełkocząc
- Jesteś dziewicą?
- Poważnie, Hemmings? - zapytał Calum
- Nie, nie jestem. - chwyciłam butelkę i zakręciłam. Sydney.
- Pytanie. - wybełkotała na chwilę odrywając się od twarzy Clifforda
- Ile zostało czasu zanim zaczniesz się z nim pieprzyć na naszych oczach? - zapytałam sarkastycznie, ale nie niemiło.
- Nie wiele. - odpowiedziała odrywając twarz czerwonowłosego od swojej szyji, aby zakręcić butelką - Ooo, Lukey.
- Wyzwanie, słonko.
- Hmm... - Brown udawała zastanowienie i utkwiła swój wzrok we mnie. - Pocałuj Axl.
- Sydney. - ostrzegła, chociaż wiedziałam, że zrobiła to dla zabawy, a nie po to, aby zrobić mi na złość
- Z języczkiem. - dodała
- Wstawaj, mała. - rozkazał blondyn podchodząc do mnie chwiejnym krokiem. Podniosłam się lekko zataczając i podchodząc do chłopaka, który uśmiechał się cwaniacko. Chwycił mnie w talii i przysunął bliżej do siebie, a następnie zaatakował moje usta. Hemmings bez żadnego sprzeciwu z mojej strony pieścił podniebienie oraz ssał mój język. Wszystko robił bardzo gwałtownie, ale bez problemu za nim nadążałam i przez alkohol krążący w moich żyłach zaczęłam walczyć o dominację
- Gorzko! Gorzko! - usłyszałam krzyki Brown, której zawtórowała Alice
- Ash, rozluźnij szczękę, bo połamiesz zęby. - szepnął Calum i wtedy wiedziałam, że muszę zakończyć ten pocałunek. Odsunęłam się od Luke, który teraz miał na twarzy jeszcze większy uśmiech.
- Teraz jestem pewny, że nie jesteś dziewicą. - stwierdził, ale nie zdążyłam mu odpowiedzieć, ponieważ zostałam pociągnięta za ramię do łazienki. Irwin popchnął mnie lekko na pralkę, a następnie zamknął za nami drzwi na klucz.
- Co ty robisz? - zapytałam spokojnie i czułam jak wypity alkohol opuszcza moje ciało
- Dlaczego go pocałowałaś? - warknął mocno zdenerwowany
- Bo takie miałam zadanie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Ale dlaczego ''TAK'' go pocałowałaś?!
- Jak?!
- Tak jak powinnaś całować mnie. - szepnął
- Jesteś zazdrosny? - zapytałam z lekkim rozbawieniem zakładając ręce na piersi
- Tak! Kurwa, tak! - krzyknął przez co nie było mi do śmiechu
- Wszystko w porządku? - usłyszałam zmartwiony głos Alice
- Tak! - warknął szatyn stojący na przeciwko mnie
- Axl! - tym razem była to Sydeny, ale bardziej zdenerwowana niż zamrtwiona
- Tak. Zaraz przyjdziemy. - powiedziałam i zwróciłam się do chłopaka - Nie powinieneś być zazdrosny. Nie jesteśmy nawet razem.
- Boże, Rose... - zrezygnowany pokręcił głową - Dlaczego jesteś tak bardzo ślepa? - wyszedł zostawiając mnie samą z kolejnym natłokiem myśli
~~~~*~~~~
''Najczęściej poruszają nas słowa,
które ktoś powiedział niechcący,
gdy nie o tym myślał
i nie o to mu chodziło...''
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Mam do was dwie sprawy.
1. Chcielibyście, abym założyła aska (abyście mogli zadawać pytania odnośnie opowiadania i lepszego poznania mnie) oraz twittera (gdzie pojawiały by się informację odnośnie terminów pojawiania się rozdziałów i mini spoilery)?
2. Bardzo przepraszam, że dodaje tak późno, ale byłam na wyjeździe i wróciłam w sobotę w nocy i w dodatku rozcięłam sobie palec przez co ciężko mi się pisze na klawiaturze.
Jak podoba wam się rozdział? Jak zawsze liczę na wasze opinie w komentarzach.
Do zobaczenia ;-]
Genialny rozdział czekam na nexta ,dodaj szybko <3
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
UsuńŚwietny świetny świetny :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
UsuńOMG! No jest rozdział, rzuciłam wszystko i zaczęłam czytać :). Dzoewczyno Jezu ten blog jest Z-A-J-E-B-I-S-T-Y <3Kochana no rozdział dhdgfhvhjtgjcgjcfjbjhf nie mam słów. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńKocham i pozdrawiam <3 !
Jeju tyle miłych słów dziękuje ;*
UsuńNie przejmuj się ze tak mało komentujemy Ale czasem rozdział jest taki emocjonujący ze się zapomina :D pamiętaj że jestesmy,Czytamy i czekamy :))
OdpowiedzUsuńDziękuję ;* nowy rozdział pojawi się w ten weekend
UsuńEjj kiedy nowy? Ja kuż chce nowy...ja kocham to ff ❤😍😘😌
OdpowiedzUsuńDziękuję nowy rozdział pojawi się w przeciągu kilku najbliższych dni, ponieważ pojawiły się małe komplikacje ;p
Usuń