- Axl! - krzyknął DJ, co spowodowało tylko większy ból głowy
- Ciszej, proszę. - zachrypiałam
- Właśnie DJ ciszej. Młoda wczoraj nieźle zabalowała. - zaśmiał się Timmy
- Mogę wam zakosić jedną pizzę dla chłopaków? - spytałam siadając obok nich, na co oni zgodzili się kiwając głowami i podając jedno pudełko
- A więc Timmy nie kłamał. Ten chłopak z Lamar naprawdę cię ugryzł? - zapytał rozbawiony DJ, a ja schowałam twarz w dłoniach, prosząc o inny temat - A tak w ogóle to jak ci się tam mieszka?
- Jest spoko. To małe miasteczko, więc nie dzieje się w nim tyle co w Chicago.
- Powiedziałaś dziadkom o tym co działo się w Chicago? - spytał blondyn, a ja pokręciłam głową
- Więc teraz jesteś ''grzeczną dziewczynką''? - kontynuował drugi
- Po prostu nie rzucam się w oczy.
- Podziwiam cię, Axl. Jesteś naprawdę twarda. Ten rok jest dla ciebie okropny. Nie mówiąc już o tych wypadkach, najpierw śmierć Monic, później twój tata, a teraz Jimmy. - powiedział DJ
- Co?! Co jest z Jimmy'm?! - krzyknęłam zrywając się na równe nogi
- Myśleliśmy, że wiesz... - zaczął Timmy podchodząc do mnie
- Co wiem?!
- Słyszeliśmy że wysłali do ciebie list z Long Way Hospital.
- Bo wysłali, ale nie czytałam go. Zadzwonił do mnie i mówił, że znów jest na odwyku, więc myślałam, że wysłali go po to, abym do niego przyjechała. - mówiłam coraz bardziej spanikowana, a chłopcy spojrzeli na siebie, a później na mnie współczującym wzrokiem - Proszę, powiedzcie mi co się stało?! - błagałam krztusząc się łzami
- Tym razem było gorzej, Axl. Jimmy chciał żebyś przyjechała, ale powiedziałaś, że już mu nie pomożesz, a później przestałaś od niego odbierać. Nikt cię za to nie wini. On cię wtedy zostawił, a ty zawsze byłaś przy nim...
- Co się kurwa stało?!
- Jimmy nie żyje. - powiedział DJ, a poczułam jak grunt wali się pod moimi nogami, znowu
- Co? - wyszeptałam
- Sama wiesz jak jest w Long Way Hospital. Faszerowali go jakimiś lekami, które podobno miały mu pomóc. Dostał zapaści.
- Kiedy?
- W poniedziałek.
Łzy spływały po moich policzkach, a ja tylko stałam. Nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Chłopcy chcieli mnie przytulić, ale ja tego nie chciałam. Pobiegłam do łazienki i zwróciłam chyba wszystko co jadłam w ostatnim tygodniu. Ucisk w mojej klatce piersiowej był tak mocny, że łzy leciały mi również z bólu fizycznego. Gdy się już trochę uspokoiłam, przestałam płakać i wymiotować podniosłam się z brudnej podłogi i napotkałam zmartwione spojrzenia chłopaków. DJ objął mnie tak mocno jakby myślał, że zaraz się rozsypie, co w tamtym momencie było bardzo możliwe. Następnie podszedł do mnie Timmy, rękami chwycił moją twarz i spojrzał mi prosto w oczy.
- Pamiętaj, młoda. To nie była twoja wina. Jimmy był chory i każdy o tym wiedział. Nic z tego co się stało w ostatnim czasie nie było twoją winą. Rozumiesz?
Pożegnałam się z DJ i Timmym co zajęło znacznie więcej czasu niż zwykle. Chwyciłam pudełko z pizzą i skierowałam się z powrotem do motelu. Po drodze zwymiotowałam jeszcze raz, usiadłam na krawężniku i przez 15 minut wypłakiwałam wszystkie łzy, które w sobie miałam.
~~~~*~~~~
Ashton
- Gdzie jest Axl? - spytałem Logana wychodzącego z łazienki
- Pewnie poszła do remizy pogadać z chłopakami.
Gdy zmieniłem ciuchy do pokoju wpadła uśmiechnięta brunetka z pizzą w ręku, która od razy zabrał jej Dylan. Razem z Millerami jedliśmy śniadanie, a Rose siedziała w łazience. Kac nie działa na nią dobrze, ma zaczerwienione oczy i całą twarz opuchniętą.
- Już 13:00. Powinniśmy się zbierać. Do Chicago długa droga. - odezwał się Logan
- Axl! Chodź tu, oddaj moją bluzę i pożegnaj się ze swoimi ulubionymi bliźniakami. - krzyknął Dylan
Mann wyszła z łazienki i wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej. Oczy miała tak czerwone, że mogłoby się wydawać, że popękały jej krwinki. Millerowie zerwali się na równe nogi i od razu do niej podbiegli, obejmując ją.
- Hej, Axl. Wszystko w porządku?
- Stało się coś?
- Nie, jest dobrze. Po prostu będę za wami tęsknić. - zachrypiała
- Na pewno. Nas nie okłamiesz. Powiedź co się stało.
- Powinniście już jechać. Macie jutro szkołę. - starała się zmienić temat, a ja stałem obok nich i nie wiedziałem co robić
- Axl... - zaczął Dylan
- Pogadajcie z Timmym lub DJ. - powiedziała
Millerowie się ubrali, spakowali i zasypali Mann tysiącem pocałunków i uścisków, aż wreszcie poszli. Udałem się do łazienki, a gdy wróciłem zobaczyłem skuloną brunetkę z twarzą schowaną w swoich dłoniach i pochlipującą cicho. Podszedłem do niej, nie mając pojęcia jak się zachować.
- Nie płacz, Rose. - zacząłem
- Nie płaczę. - odpowiedziała wycierając twarz o rękawy swetra
- Wszystko w porządku? - spytałem, a dziewczyna przeniosła swój wzrok prosto na mnie i pokręciła przecząco głową - Co się stało?
- Pamiętasz tego chłopaka, który do mnie dzwonił na samym początku, gdy przyjechałam do Lamar? - pokiwałem głową na ''tak''. Pamiętałem go. Jamie lub Jimmy. - On nie żyje. I to moja wina. Nie chciałam do niego przyjechać kiedy mnie potrzebował. - mówiła zalewając cię kolejnymi łzami
- To na pewno nie była twoja wina.
- Była. Gdybym od niego obierała, gdybym nie powiedziała mu, że już mu nie pomogę, gdybym przyjechała...
- Tak mi przy...
- Nic nie mów, Ash. Po prostu mnie przytul i nic nie mów, proszę. - przyciągnąłem ją bliżej do siebie i zamknąłem w szczelnym uścisku, czułem jak jej piąstki zaciskają się na mojej koszulce, a jej łzy moczą mój rękaw. Wydawała się taka bezbronna. Mała zraniona dziewczynka i jeden zły ruch, żeby całkiem się rozsypała.
- Już 13:00. Powinniśmy się zbierać. Do Chicago długa droga. - odezwał się Logan
- Axl! Chodź tu, oddaj moją bluzę i pożegnaj się ze swoimi ulubionymi bliźniakami. - krzyknął Dylan
Mann wyszła z łazienki i wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej. Oczy miała tak czerwone, że mogłoby się wydawać, że popękały jej krwinki. Millerowie zerwali się na równe nogi i od razu do niej podbiegli, obejmując ją.
- Hej, Axl. Wszystko w porządku?
- Stało się coś?
- Nie, jest dobrze. Po prostu będę za wami tęsknić. - zachrypiała
- Na pewno. Nas nie okłamiesz. Powiedź co się stało.
- Powinniście już jechać. Macie jutro szkołę. - starała się zmienić temat, a ja stałem obok nich i nie wiedziałem co robić
- Axl... - zaczął Dylan
- Pogadajcie z Timmym lub DJ. - powiedziała
Millerowie się ubrali, spakowali i zasypali Mann tysiącem pocałunków i uścisków, aż wreszcie poszli. Udałem się do łazienki, a gdy wróciłem zobaczyłem skuloną brunetkę z twarzą schowaną w swoich dłoniach i pochlipującą cicho. Podszedłem do niej, nie mając pojęcia jak się zachować.
- Nie płacz, Rose. - zacząłem
- Nie płaczę. - odpowiedziała wycierając twarz o rękawy swetra
- Wszystko w porządku? - spytałem, a dziewczyna przeniosła swój wzrok prosto na mnie i pokręciła przecząco głową - Co się stało?
- Pamiętasz tego chłopaka, który do mnie dzwonił na samym początku, gdy przyjechałam do Lamar? - pokiwałem głową na ''tak''. Pamiętałem go. Jamie lub Jimmy. - On nie żyje. I to moja wina. Nie chciałam do niego przyjechać kiedy mnie potrzebował. - mówiła zalewając cię kolejnymi łzami
- To na pewno nie była twoja wina.
- Była. Gdybym od niego obierała, gdybym nie powiedziała mu, że już mu nie pomogę, gdybym przyjechała...
- Tak mi przy...
- Nic nie mów, Ash. Po prostu mnie przytul i nic nie mów, proszę. - przyciągnąłem ją bliżej do siebie i zamknąłem w szczelnym uścisku, czułem jak jej piąstki zaciskają się na mojej koszulce, a jej łzy moczą mój rękaw. Wydawała się taka bezbronna. Mała zraniona dziewczynka i jeden zły ruch, żeby całkiem się rozsypała.
~~~~*~~~~
Jechaliśmy już z trzy godziny, a Axl dała mi jasno do zrozumienia, że nie chce rozmawiać o tym co się rano wydarzyło i żebym nie drążył tematu. Ta brunetka, która siedzi obok mnie jeszcze parę godzin temu wyglądała na całkowicie zdruzgotaną, a teraz się śmieje i żartuje, jakby dzisiejszy poranek nie miał miejsca. Robię to samo, ale nie jestem dobrym aktorem, więc wiem, że ona wie, że tylko udaję.
- Kiedy zrobiłaś sobie ten tatuaż? - spytałem wskazując na jej lewe biodro.
- W moje 16 urodziny.
- Czemu róża?
- Tata zawsze mówił na mnie Rose, więc czemu nie? - wzruszyła ramionami - Ale nie mów o nim nikomu.
- Taka nasza słodka tajemnica. - powiedziałem dziewczęcym głosem, co wywołało śmiech Mann. To jest chyba najpiękniejszy odgłos jaki kiedykolwiek słyszałem. Czekaj! Nie! Nie jest piękny. Śmiech dziewczyny nie może być piękny.
- Przepraszam za to. - oznajmiła wskazując na moją szyję, na której znajdowały się malinki zrobione przez nią. Na samo wspomnienie tamtej nocy mam uśmiech na twarzy
- Ja się nie gniewam. Muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłem, że możesz tak dobrze całować. - za te słowa dostałem kuksańca w ramię - To przecież komplement. - Axl wywróciła oczami i próbowała ukryć uśmiech - Ja przepraszam za to. - wskazałem na jej dekolt pokryty mnóstwem zaczerwienionych śladów - I za to. - dotknąłem kciukiem jej opuchniętej wargi
- Musisz nauczyć się całować.
- Co? Ja akurat całuje bardzo dobrze. Gdyby nie Dylan nie narzekałabyś, tylko prosiła o więcej...
- Ashton!
- O tak, kochanie, głośniej. - Rose schowała twarz w dłoniach i starała się stłumić śmiech - Skoro mam nauczyć się całować, to może ty mnie nauczysz - posłałem jej jeden z moich uwodzicielskich uśmiechów
- O nie! Moje usta już wystarczająco ucierpiały. Znajdź sobie innego korepetytora. - dźgnąłem ją placem w brzuch - Ciekawa jestem jak ja to teraz zakryje.
- Nie zakrywaj. Do twarzy ci z tymi malinkami, ale tylko jeśli są zrobione przeze mnie. - Axl się zaśmiała, a ja jej zawtórowałem - Żałujesz?
- Co?
- Żałujesz tego co się wczoraj stało?
- Nie. - jej odpowiedź kolejny raz wywołała mój uśmiech
- Gdyby nie Dylan, mogłoby dojść do czegoś więcej?
- Nigdy się nie dowiemy.
- A gdyby doszło, żałowałabyś?
- Nie wiem.
- Podobało ci się? - pytając o to byłem tak zawstydzony jak nigdy wcześniej
- Źle nie było. - trochę zabolało - Żartuję. Było... przyjemnie. - Oj tak, było bardzo przyjemnie
- Powtórzyłabyś to na trzeźwo? - wzruszyła ramionami - A chciałabyś?
- Czy to jest jakieś przesłuchanie? - po rumieńcach na jej policzkach, wiem, że by chciała.
Od dalszych pytań wyratował ją dzwoniący telefon. Jej telefon. Sydney. Odebrała i wzięła na głośnik.
- Hej Sydney. - przywitała się brunetka, a ja siedziałem cicho
- Hej, kocie. Millerowie do mnie dzwonili. Tak mi przykro, Axl. To nie twoja wina. Wiesz to?
- Nie chcę o tym rozmawiać - ucięła Mann
- Jasne, że nie chcesz. Więc powiedź mi jak było na Silver Mob?
- Jak zawsze, zajebiście.
- Słyszałam, że wzięłaś jakieś ciasteczko z Lamar i że się z tym ciasteczkiem całowałaś.
- Przestań powtarzać ''ciasteczko'' - mi się podoba
- Naprawdę cię ugryzł?
- To był wypadek. - broniłem się
- A więc jestem na głośniku. Przespaliście się? - zatkało mnie to pytanie i chciałbym odpowiedzieć ''tak''
- Sydney! - pisnęła Axl
- Czyli tak!
- Nie! Kiedy przyjeżdżacie?
- We wtorek rano. Ty już masz swojego przystojniaka z Lamar, znajdzie się jakiś dla mnie?
- Właściwie to jest jeden, który mógłby ci się spodobać. - pewnie mówi o Michaelu
- Oby tylko nie robił sobie jakiś nadzieji. Dobra ja muszę kończyć. Do wtorku. Zabezpieczajcie się! - zanim Axl zdążyła odpowiedzieć jej przyjaciółka już się rozłączyła
- Jestem twoim przystojniakiem z Lamar? - spytałem rozbawiony
- Ja nigdy cię tak nie nazwałam.
- Oczywiście. Dobra musimy się zatrzymać po gumki. - Mann posłała mi pytające spojrzenie - Sydney kazała się nam zabezpieczać, chyba, że jesteś na tabletkach. Mi to nie przeszkadza.
- Zamknij się. - te słowa wywołały u mnie kolejną salwę śmiechu
~~~~*~~~~
Axl
- Daleko jeszcze? - spytałam chłopaka bawiąc się bandaną, która zakosiłam z jego głowy
- Jeśli jeszcze raz się o to zapytasz, zwiąże cię tym. - powiedział wskazując na kawałek materiału w moich rękach
- Będziesz bawił się w Greya?
- To propozycja? - na jego słowa pokręciłam głową z dezaprobatą
Naszą krótką wymianę zdań przerwał dzwonek mojego telefonu. Alice. Odebrałam i wzięłam na głośnik.
- Hej. - przywitałam się
- Hej, za ile będziecie w Lamar? - spojrzałam na Ash'a
- Za 15 minut. - odpowiedział, a mi powiedzieć nie chiał
- Jak było na balu? - spytałam
- Świetnie. Luke został królem, a Paige królową. Mamy nowego nauczyciela od języka angielskiego. Ma tylko 22 lata i jest bardzo przystojny, dziewczyny nie odstępowały go na krok na balu. Będzie chciał z tobą jutro rozmawiać.
- Ze mną? Dlaczego?
- Sprawdzał nasze ostatnie wypracowania i twoja praca go zaintrygowała.
- A więc nici z lekcji indywidualnych. Romans z nauczycielem jest taki kuszący.
- Axl!
- Żartuję.
- Przyjadę po ciebie rano. Do jutra! - rozłączyła się
- Jesteśmy. - poinformował mnie dość oschle Irwin
- Naprawdę dziękuję, że ze mną pojechałeś i ogólnie za wszystko. - powiedziałam i wysiadłam z samochodu
Gdy przekroczyłam próg drzwi od razu obok mnie znalazł się dziadek i mnie przytulił.
- Już myślałem, że nie wrócisz.
- Ale wróciłam. Gdzie babcia?
- Zaraz powinna przyjechać.
- Pójdę zanieść torbę i zaraz przyjdę. - oznajmiłam i zaczęłam kierować się w stronę swojego pokoju
- Axl! - zawołał za mną dziadek przez co się odwróciłam - Doszło do czegoś pomiędzy tobą a Ashtonem? - to pytanie mnie zamurowało
- Co? - zapytałam, a dziadek wskazał na mój dekolt, który pokryty był śladami świadczącymi o tym, że znajdowały się tam usta chłopaka - Tylko się całowaliśmy.
- Wiem, że masz 17 lat i interesujesz się chłopcami. Ashton to miły chłopak, ale nie potrafi obchodzić się jeszcze z dziewczynami. Jesteś moją wnuczką i nie chcę żebyś cierpiała. Nie mówię, że masz się z nim nie zadawać. Chcę tylko żebyś uważała. Jestem pewien, że wiesz na czym polegają jego związki z dziewczynami.
- Wiem. - powiedziałam i poszłam do pokoju
~~~~*~~~~
''Tylko dlatego,
że ktoś wygląda na szczęśliwego,
nie znaczy że taki jest,
ponieważ nawet biała róża
ma czarny cień.''
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Bardzo przepraszam was za ten rozdział, wydaję mi się, że jest taki nijaki.
Liczę na wasze opinie w komentarzach.
Do następnego ;-]