Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 13

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Nic dziwnego, nie wypiłam mało. Na zegarze nad drzwiami łazienki widnieje 10:30. Jakim cudem obudziłam się tak wcześnie? Jeśli chcę się jeszcze spotkać z Timmy'm i DJ'em powinnam wstać. Gdy podniosłam się z łóżka i  spojrzałam na śpiącego Ashtona przypomniałam sobie wszystko co wydarzyło się w nocy. Nie chcę o tym teraz myśleć. Dresy zmieniłam na czarne rurki, a na koszulkę założyłam bluzę Dylana. Włosy związałam w kucyka i wyszłam kierując się do starej remizy. Przed budynkiem walało się mnóstwo śmieci i... ludzi, którzy zaliczyli zgon przed dojściem do domu. W środku nie było lepiej. Z gracją wyminęłam wszystkie osoby śpiące na podłodze i dostałam się do chłopaków, którzy obżerali się pizzą.
- Axl! - krzyknął DJ, co spowodowało tylko większy ból głowy
- Ciszej, proszę. - zachrypiałam
- Właśnie DJ ciszej. Młoda wczoraj nieźle zabalowała. - zaśmiał się Timmy
- Mogę wam zakosić jedną pizzę dla chłopaków? - spytałam siadając obok nich, na co oni zgodzili się kiwając głowami i podając jedno pudełko
- A więc Timmy nie kłamał. Ten chłopak z Lamar naprawdę cię ugryzł? - zapytał rozbawiony DJ, a ja schowałam twarz w dłoniach, prosząc o inny temat - A tak w ogóle to jak ci się tam mieszka?
- Jest spoko. To małe miasteczko, więc nie dzieje się w nim tyle co w Chicago.
- Powiedziałaś dziadkom o tym co działo się w Chicago? - spytał blondyn, a ja pokręciłam głową
- Więc teraz jesteś ''grzeczną dziewczynką''? - kontynuował drugi
- Po prostu nie rzucam się w oczy.
- Podziwiam cię, Axl. Jesteś naprawdę twarda. Ten rok jest dla ciebie okropny. Nie mówiąc już o tych wypadkach, najpierw śmierć Monic, później twój tata, a teraz Jimmy. - powiedział DJ
- Co?! Co jest z Jimmy'm?! - krzyknęłam zrywając się na równe nogi
- Myśleliśmy, że wiesz... - zaczął Timmy podchodząc do mnie
- Co wiem?!
- Słyszeliśmy że wysłali do ciebie list z Long Way Hospital.
- Bo wysłali, ale nie czytałam go. Zadzwonił do mnie i mówił, że znów jest na odwyku, więc myślałam, że wysłali go po to, abym do niego przyjechała. - mówiłam coraz bardziej spanikowana, a chłopcy spojrzeli na siebie, a później na mnie współczującym wzrokiem - Proszę, powiedzcie mi co się stało?! - błagałam krztusząc się łzami
- Tym razem było gorzej, Axl. Jimmy chciał żebyś przyjechała, ale powiedziałaś, że już mu nie pomożesz, a później przestałaś od niego odbierać. Nikt cię za to nie wini. On cię wtedy zostawił, a ty zawsze byłaś przy nim...
- Co się kurwa stało?!
- Jimmy nie żyje. - powiedział DJ, a poczułam jak grunt wali się pod moimi nogami, znowu
- Co? - wyszeptałam
- Sama wiesz jak jest w Long Way Hospital. Faszerowali go jakimiś lekami, które podobno miały mu pomóc. Dostał zapaści.
- Kiedy?
- W poniedziałek.
Łzy spływały po moich policzkach, a ja tylko stałam. Nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Chłopcy chcieli mnie przytulić, ale ja tego nie chciałam. Pobiegłam do łazienki i zwróciłam chyba wszystko co jadłam w ostatnim tygodniu. Ucisk w mojej klatce piersiowej był tak mocny, że łzy leciały mi również z bólu fizycznego. Gdy się już trochę uspokoiłam, przestałam płakać i wymiotować podniosłam się z brudnej podłogi i napotkałam zmartwione spojrzenia chłopaków. DJ objął mnie tak mocno jakby myślał, że zaraz się rozsypie, co w tamtym momencie było bardzo możliwe. Następnie podszedł do mnie Timmy, rękami chwycił moją twarz i spojrzał mi prosto w oczy.
- Pamiętaj, młoda. To nie była twoja wina. Jimmy był chory i każdy o tym wiedział. Nic z tego co się stało w ostatnim czasie nie było twoją winą. Rozumiesz?
Pożegnałam się z DJ i Timmym co zajęło znacznie więcej czasu niż zwykle. Chwyciłam pudełko z pizzą i skierowałam się z powrotem do motelu. Po drodze zwymiotowałam jeszcze raz, usiadłam na krawężniku i przez 15 minut wypłakiwałam wszystkie łzy, które w sobie miałam.

~~~~*~~~~
Ashton

- Gdzie jest Axl? - spytałem Logana wychodzącego z łazienki
- Pewnie poszła do remizy pogadać z chłopakami.
Gdy zmieniłem ciuchy do pokoju wpadła uśmiechnięta brunetka z pizzą w ręku, która od razy zabrał jej Dylan. Razem z Millerami jedliśmy śniadanie, a Rose siedziała w łazience. Kac nie działa na nią dobrze, ma zaczerwienione oczy i całą twarz opuchniętą.
- Już 13:00. Powinniśmy się zbierać. Do Chicago długa droga. - odezwał się Logan
- Axl! Chodź tu, oddaj moją bluzę i pożegnaj się ze swoimi ulubionymi bliźniakami. - krzyknął Dylan
Mann wyszła z łazienki i wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej. Oczy miała tak czerwone, że mogłoby się wydawać, że popękały jej krwinki. Millerowie zerwali się na równe nogi i od razu do niej podbiegli, obejmując ją.
- Hej, Axl. Wszystko w porządku?
- Stało się coś?
- Nie, jest dobrze. Po prostu będę za wami tęsknić. - zachrypiała
- Na pewno. Nas nie okłamiesz. Powiedź co się stało.
- Powinniście już jechać. Macie jutro szkołę. - starała się zmienić temat, a ja stałem obok nich i nie wiedziałem co robić
- Axl... - zaczął Dylan
- Pogadajcie z Timmym lub DJ. - powiedziała
Millerowie się ubrali, spakowali i zasypali Mann tysiącem pocałunków i uścisków, aż wreszcie poszli. Udałem się do łazienki, a gdy wróciłem zobaczyłem skuloną brunetkę z twarzą schowaną w swoich dłoniach i pochlipującą cicho. Podszedłem do niej, nie mając pojęcia jak się zachować.
- Nie płacz, Rose. - zacząłem
- Nie płaczę. - odpowiedziała wycierając twarz o rękawy swetra
- Wszystko w porządku? - spytałem, a dziewczyna przeniosła swój wzrok prosto na mnie i pokręciła przecząco głową - Co się stało?
- Pamiętasz tego chłopaka, który do mnie dzwonił na samym początku, gdy przyjechałam do Lamar? - pokiwałem głową na ''tak''. Pamiętałem go. Jamie lub Jimmy. - On nie żyje. I to moja wina. Nie chciałam do niego przyjechać kiedy mnie potrzebował. - mówiła zalewając cię kolejnymi łzami
- To na pewno nie była twoja wina.
- Była. Gdybym od niego obierała, gdybym nie powiedziała mu, że już mu nie pomogę, gdybym przyjechała...
- Tak mi przy...
- Nic nie mów, Ash. Po prostu mnie przytul i nic nie mów, proszę. - przyciągnąłem ją bliżej do siebie i zamknąłem w szczelnym uścisku, czułem jak jej piąstki zaciskają się na mojej koszulce, a jej łzy moczą mój rękaw. Wydawała się taka bezbronna. Mała zraniona dziewczynka i jeden zły ruch, żeby całkiem się rozsypała.

~~~~*~~~~

Jechaliśmy już z trzy godziny, a Axl dała mi jasno do zrozumienia, że nie chce rozmawiać o tym co się rano wydarzyło i żebym nie drążył tematu. Ta brunetka, która siedzi obok mnie jeszcze parę godzin temu wyglądała na całkowicie zdruzgotaną, a teraz się śmieje i żartuje, jakby dzisiejszy poranek nie miał miejsca. Robię to samo, ale nie jestem dobrym aktorem, więc wiem, że ona wie, że tylko udaję.
- Kiedy zrobiłaś sobie ten tatuaż? - spytałem wskazując na jej lewe biodro.
- W moje 16 urodziny. 
- Czemu róża?
- Tata zawsze mówił na mnie Rose, więc czemu nie? - wzruszyła ramionami - Ale nie mów o nim nikomu.
- Taka nasza słodka tajemnica. - powiedziałem dziewczęcym głosem, co wywołało śmiech Mann. To jest chyba najpiękniejszy odgłos jaki kiedykolwiek słyszałem. Czekaj! Nie! Nie jest piękny. Śmiech dziewczyny nie może być piękny.
- Przepraszam za to. - oznajmiła wskazując na moją szyję, na której znajdowały się malinki zrobione przez nią. Na samo wspomnienie tamtej nocy mam uśmiech na twarzy
- Ja się nie gniewam. Muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłem, że możesz tak dobrze całować. - za te słowa dostałem kuksańca w ramię - To przecież komplement. - Axl wywróciła oczami i próbowała ukryć uśmiech - Ja przepraszam za to. - wskazałem na jej dekolt pokryty mnóstwem zaczerwienionych śladów - I za to. - dotknąłem kciukiem jej opuchniętej wargi
- Musisz nauczyć się całować.
- Co? Ja akurat całuje bardzo dobrze. Gdyby nie Dylan nie narzekałabyś, tylko prosiła o więcej...
- Ashton!
- O tak, kochanie, głośniej. - Rose schowała twarz w dłoniach i starała się stłumić śmiech - Skoro mam nauczyć się całować, to może ty mnie nauczysz - posłałem jej jeden z moich uwodzicielskich uśmiechów
- O nie! Moje usta już wystarczająco ucierpiały. Znajdź sobie innego korepetytora. - dźgnąłem ją placem w brzuch - Ciekawa jestem jak ja to teraz zakryje.
- Nie zakrywaj. Do twarzy ci z tymi malinkami, ale tylko jeśli są zrobione przeze mnie. - Axl się zaśmiała, a ja jej zawtórowałem - Żałujesz?
- Co?
- Żałujesz tego co się wczoraj stało?
- Nie. - jej odpowiedź kolejny raz wywołała mój uśmiech
- Gdyby nie Dylan, mogłoby dojść do czegoś więcej?
- Nigdy się nie dowiemy.
- A gdyby doszło, żałowałabyś?
- Nie wiem.
- Podobało ci się? - pytając o to byłem tak zawstydzony jak nigdy wcześniej
- Źle nie było. - trochę zabolało - Żartuję. Było... przyjemnie. - Oj tak, było bardzo przyjemnie
- Powtórzyłabyś to na trzeźwo? - wzruszyła ramionami - A chciałabyś?
- Czy to jest jakieś przesłuchanie? - po rumieńcach na jej policzkach, wiem, że by chciała. 
Od dalszych pytań wyratował ją dzwoniący telefon. Jej telefon. Sydney. Odebrała i wzięła na głośnik.
- Hej Sydney. - przywitała się brunetka, a ja siedziałem cicho
- Hej, kocie. Millerowie do mnie dzwonili. Tak mi przykro, Axl. To nie twoja wina. Wiesz to?
- Nie chcę o tym rozmawiać - ucięła Mann
- Jasne, że nie chcesz. Więc powiedź mi jak było na Silver Mob?
- Jak zawsze, zajebiście.
- Słyszałam, że wzięłaś jakieś ciasteczko z Lamar i że się z tym ciasteczkiem całowałaś.
- Przestań powtarzać ''ciasteczko'' - mi się podoba
- Naprawdę cię ugryzł?
- To był wypadek. - broniłem się
- A więc jestem na głośniku. Przespaliście się? - zatkało mnie to pytanie i chciałbym odpowiedzieć ''tak''
- Sydney! - pisnęła Axl
- Czyli tak!
- Nie! Kiedy przyjeżdżacie? 
- We wtorek rano. Ty już masz swojego przystojniaka z Lamar, znajdzie się jakiś dla mnie?
- Właściwie to jest jeden, który mógłby ci się spodobać. - pewnie mówi o Michaelu
- Oby tylko nie robił sobie jakiś nadzieji. Dobra ja muszę kończyć. Do wtorku. Zabezpieczajcie się! - zanim Axl zdążyła odpowiedzieć jej przyjaciółka już się rozłączyła
- Jestem twoim przystojniakiem z Lamar? - spytałem rozbawiony
- Ja nigdy cię tak nie nazwałam.
- Oczywiście. Dobra musimy się zatrzymać po gumki. - Mann posłała mi pytające spojrzenie - Sydney kazała się nam zabezpieczać, chyba, że jesteś na tabletkach. Mi to nie przeszkadza.
- Zamknij się. - te słowa wywołały u mnie kolejną salwę śmiechu

~~~~*~~~~
Axl

- Daleko jeszcze? - spytałam chłopaka bawiąc się bandaną, która zakosiłam z jego głowy
- Jeśli jeszcze raz się o to zapytasz, zwiąże cię tym. - powiedział wskazując na kawałek materiału w moich rękach
- Będziesz bawił się w Greya?
- To propozycja? - na jego słowa pokręciłam głową z dezaprobatą
Naszą krótką wymianę zdań przerwał dzwonek mojego telefonu. Alice. Odebrałam i wzięłam na głośnik.
- Hej. - przywitałam się
- Hej, za ile będziecie w Lamar? - spojrzałam na Ash'a 
- Za 15 minut. - odpowiedział, a mi powiedzieć nie chiał
- Jak było na balu? - spytałam
- Świetnie. Luke został królem, a Paige królową. Mamy nowego nauczyciela od języka angielskiego. Ma tylko 22 lata i jest bardzo przystojny, dziewczyny nie odstępowały go na krok na balu. Będzie chciał z tobą jutro rozmawiać.
- Ze mną? Dlaczego?
- Sprawdzał nasze ostatnie wypracowania i twoja praca go zaintrygowała.
- A więc nici z lekcji indywidualnych. Romans z nauczycielem jest taki kuszący.
- Axl!
- Żartuję.
- Przyjadę po ciebie rano. Do jutra! - rozłączyła się
- Jesteśmy. - poinformował mnie dość oschle Irwin
- Naprawdę dziękuję, że ze mną pojechałeś i ogólnie za wszystko. - powiedziałam i wysiadłam z samochodu
Gdy przekroczyłam próg drzwi od razu obok mnie znalazł się dziadek i mnie przytulił.
- Już myślałem, że nie wrócisz.
- Ale wróciłam. Gdzie babcia?
- Zaraz powinna przyjechać.
- Pójdę zanieść torbę i zaraz przyjdę. - oznajmiłam i zaczęłam kierować się w stronę swojego pokoju
- Axl! - zawołał za mną dziadek przez co się odwróciłam - Doszło do czegoś pomiędzy tobą a Ashtonem? - to pytanie mnie zamurowało
- Co? - zapytałam, a dziadek wskazał na mój dekolt, który pokryty był śladami świadczącymi o tym, że znajdowały się tam usta chłopaka - Tylko się całowaliśmy.
- Wiem, że masz 17 lat i interesujesz się chłopcami. Ashton to miły chłopak, ale nie potrafi obchodzić się jeszcze z dziewczynami. Jesteś moją wnuczką i nie chcę żebyś cierpiała. Nie mówię, że masz się z nim nie zadawać. Chcę tylko żebyś uważała. Jestem pewien, że wiesz na czym polegają jego związki z dziewczynami.
- Wiem. - powiedziałam i poszłam do pokoju

~~~~*~~~~
 
 ''Tylko dlatego, 
że ktoś wygląda na szczęśliwego,
nie znaczy że taki jest,
ponieważ nawet biała róża
ma czarny cień.''

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie!
Bardzo przepraszam was za ten rozdział, wydaję mi się, że jest taki nijaki.
Liczę na wasze opinie w komentarzach.
Do następnego ;-]

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 12

Jak ja kocham Silver Mob! Jesteśmy tu już dobre 3 godziny przez co mogę już odczuć skutki wypitego przeze mnie alkoholu, a nie szczędziłam sobie. Dylan od razu zniknął mi z pola widzenia. Razem z Loganem i Ashton'em na początku siedzieliśmy przy barze wlewając w siebie trunki. Po czasie Miller ulotnił się na tyły z jakimś chłopakiem, a gdy Ash zajął się jakąś blondyną, ja udałam się do DJ. Z nim spędziłam 2 godziny na wspominaniu, rozmawianiu o przyszłości, wybieraniu muzyki, a przede wszystkim piciu.
W drodze do Mori dokładnie przemyślałam złamanie mojej zasady i stwierdziłam, że to jednak nie dla mnie, chociaż im więcej pije i obserwuje chłopaków na parkiecie to co raz bardziej zapominam o swoim ustaleniu. Z zażartej dyskusji z DJ na temat lasek, które praktycznie wcale nie wychodzą z toalet czekając na nowych ''towarzyszy'' wyrwały mnie czyjeś ręce na mojej talii i głośny szept prosto do mojego ucha.
- Poświęcisz mi w końcu trochę swojego czasu, młoda? - spytał nikt inny jak Timmy wręczając mi shoota, którego wypiłam na raz.
- Do następnego! - krzyknęłam do DJ i pociągnęłam Timmy'ego na środek parkietu po drodze chwytając kolejną kolejkę i wlewając ją do swojego gardła.
- Jak ci się mieszka u dziadków? - zapytał podczas naszego tańca
- W porządku. Są spoko w końcu pozwolili mi tu przyjechać. - z głośników usłyszałam ''Moves Like Jagger'', a to oznacza zrealizowanie naszej tradycji, po minie Timmy'ego mogłam wywnioskować, że też o tym pamięta. Na moim pierwszym Sliver Mobie zawarłam z nim umowę, która polegała na tym, że za każdym razem, gdy puszczą tą piosenkę musimy uderzyć ze sobą w ślinę. Umowę zawarliśmy, gdy byliśmy po paru głębszych i nigdy nie robiliśmy tego na trzeźwo przez co zwykle nie wiele z tego pamiętaliśmy. Timmy podniósł mnie przez co oplotłam go nogami w pasie, swoje ręce ułożył tylko na moich udach, jak przyzwoity kumpel. Timmy jest przystojny i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, gdy swoje ręce ułożyłam na jego ramionach, posłał mi cwaniacki uśmieszek i gwałtownie wpił się w moje usta. Nie musiał długo czekać na odpowiedź, nasze języki od razu znalazły wspólny rytm. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam powietrza.
- Za każdym razem wychodzi ci to co raz lepiej. W końcu nauczyłem cię całować. - uderzyłam go żartobliwie w ramię co wywołało u niego śmiech
- Lepiej mnie postaw. - posłał mi pytające spojrzenie - Ta brunetka przy barze chyba chcę mnie zabić spojrzeniem, a ja mam dopiero 17 lat i chcę jeszcze trochę pożyć. - wyjaśniłam
- Nie mogę uwierzyć, że masz 17 lat, siedemnastolatki nie mają takich cycek - znów go uderzyłam, a on rozbawiony, delikatnie mnie odstawił na ziemię. - Nie bij mnie, tylko lepiej pomóż swojemu koledze, bo Bibi go zaraz chyba zgwałci. - powiedział i wskazał na siedzącego przy barze Ashtona. Miał rację Bibi za wszelką cenę chciała mu się dorwać do spodni i go ich pozbawić mimo wyraźnych oporów chłopaka. Przeprosiłam Timmy'ego i udałam się w stronę baru. Po drodze zdałam sobie sprawę, że alkohol już przejął kontrolę nad moim ciałem, bo nogi miałam jak z waty i ledwo bez żadnego upadku doczłapałam się do Irwina, siadając obok niego.
- Sorry Bibi, on jest zajęty. - zwróciłam się do dziewczyny w tak skąpym stroju, że można było powiedzieć, że go wcale nie ma
- O, Axl! Jak miło cię widzieć! - krzyknęła tym swoim piskliwym i przesłodzonym głosem, przytulając mnie - Podziel się tym przystojniakiem. - powiedziała wskazując na Ashtona
- Innym razem. - oznajmiłam przysuwając się do szatyna, który posłał mi spojrzenie pełne wdzięczności
- Trójkącik to fajna rzecz. - kontynuowała
- Nie przepadam - pozostawałam nieugięta
- Więc... - zaczęła przybliżając się do mnie oraz jeżdżąc swoją ręką po moim udzie, a następnie wsuwając ją pod moją bluzkę i ściskając za pierś, która na szczęście przyodziana była różowym stanikiem - ... możemy zabawić się we dwie. - z opresji wyratował mnie Ash ciągnąc za nadgarstek i tym samym stawiając na równe nogi
- Wybacz, ale byłem pierwszy. - zwrócił się do dziewczyny, która odwróciła się na pięcie i udała się po swoją następną ofiarę. Chwyciłam z lady dwa shooty i wypiłam je na raz, ciągnąc chwiejnym krokiem za sobą Irwina na parkiet. Nie stawiał oporu. Odwróciłam się do niego twarzą i zaczęłam swój taniec, który polegał na ocieraniu się o siebie nawzajem. Znów stałam do niego tyłem i swoim tyłkiem ocierałam się o jego krocze, które wyraźnie czułam. Palce wplotłam w jego włosy, a jego dłonie błądziły pod moją bluzką przyciągając mnie bliżej do siebie. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz podniecało. Kurwa! Jestem pijana, ale nie chcę tego przerywać. Czułam przyjemne mrowienie na dole mojego podbrzusza. Odwróciłam głowę i mogłam dostrzec na ustach Ashtona uwodzicielski uśmieszek. Złapałam go za ręce i kierowałam się z nim w stronę ciemnego korytarzyka, o którym nikt nie miał pojęcia poza mną, Millerami, Timmy'm, DJ'em i... Monic. W głowie mi szumiało, nogi się plątały, a na mojej twarzy cały czas widniał banan. Jestem zdrowo napierdolona i nie zdaję sobie sprawy z tego co robię. Jutro będę tego żałować.

~~~~*~~~~
Ashton

Axl złapała mnie za ręce i prowadziła w stronę jakiegoś ciemnego zakątka. Nogi już się jej plątały, ale nie przeszkadzało mi to, sam nie byłem trzeźwy. Gdy już znaleźliśmy się odizolowani od reszty, dziewczyna zarzuciła mi ręce za szyję i wpiła w moje usta, ale za nim zdołałem oddać pocałunek zdążyła się odsunąć.
- Miałam cię pilnować. - wybełkotała, a jej śliczne, zielone oczy wpatrywały się w moje usta.
- A więc pilnuj. - powiedziałem, po czym złapałem ją za biodra i przygwoździłem do ściany, napierając na nią całym ciałem. Tym razem to ja zaatakowałem jej słodkie usteczka, z których starła się niebieska szminka. Przejechałem językiem po jej dolnej wardze, aby uzyskać dostęp, nie musiałem długo prosić. Nasze języki toczyły zaciętą walkę o dominację. Czułem gorzki smak alkoholu, który wcześniej wypiła. Przygryzła moją dolną wargę, wplotła palce w moje włosy, a następnie dość delikatnie za nie szarpnęła, odchylając moją głowę do tyłu. Swoje usta przeniosła na moją szyję, zaczęła ją ssać w niektórych miejscach oraz przygryzać z moich ust wyrwało się jedno, gardłowe jęknięcie, przez co poczułem, że się uśmiecha. Nigdy nie lubiłem jak dziewczyny robiły mi malinki, ale w wykonaniu Rose było to miłe, seksowne i podniecające. Swoje ręce przeniosłem na jej uda i podniosłem ją, nogi owinęła mi w pasie, a dłonie zsunąłem na jej pośladki. Swoimi dłońmi błądziła po moich ramionach oraz torsie, oczy miała utkwione w moich. Zdjęła moją bandanę i założyła na swoją głowę, przygryzając dolną wargę. Ścisnąłem jej pośladki, na co zamruczała jak słodki kotek. Zaczęła poruszać swoimi biodrami, zahaczając o moje krocze, przez co spodnie zrobiły się jeszcze ciaśniejsze niż wcześniej. Jej bluzka podwinęła się tak, że idealnie ukazywała jej cały, różowy, koronkowy stanik. Odrzuciłem jej włosy do tyłu, całowałem i zasysałem jej szyję, obojczyki, na których zostawiłem po sobie ślad oraz piersi. Ponownie wplotła palce w moje włosy, przyciskając moją głowę do jej dekoltu, z jej ust wydostawały się ciche, pojedyncze jęki, co mnie bardzo satysfakcjonowało. Oderwałem swoją twarz od jej biustu i wpiłem się w jej usta. Tym razem nasze języki bez trudu się odnalazły i tańczyły własny taniec. Delikatnie zasysałem jej dolną wargę, gdy poczułem mocne uderzenie w bok przez co ją ugryzłem i niemal upuściłem.
- Kurwa, Ashton. - zasyczała Mann wycierając ręką krew cieknącą z jej ust. Oboje odwróciliśmy się w stronę skąd pochodziło uderzenie. Na podłodze leżał zalany w trupa Dylan z zakrwawionym nosem. Axl od razu rzuciła się pomóc chłopakowi, ale zważając na to, że sama była nieźle narąbana, o mało się nie przewróciła. Chwyciłem go za ramiona i podniosłem do pionu, próbowałem go wyprowadzić na zewnątrz, ale szło mi to dość opornie, z pomocą przyszedł Timmy. Razem go wyprowadziliśmy, Mann wróciła do środka w poszukiwaniu Logana i chwilę później wróciła z nim zawieszonym na jej plecach. Brunetka teraz szła prosto i ani razu się nie zachwiała, wydawać się można było, że cały alkohol z niej wyparował.

~~~~*~~~~
Axl

Gdy dostaliśmy się do pokoju, rzuciłam Logana na łóżko, a Dylana na materac. Timmy przyniósł apteczkę z recepcji i zajęłam się zmasakrowanym nosem Millera. 
- Co mu się stało? - spytałam, ścierając krew z twarzy chłopaka
- Przystawiał się do jakiejś laski i okazało się, że ta laska ma chłopaka. - wyjaśnił Timmy - A tobie co się stało?
- O co ci chodzi? - zapytałam nawet na niego nie patrząc
- O twoją wargę. - mimowolnie dotknęłam moich ust, a na palcach zobaczyłam krew, oblizałam wargę, a wzrok podniosłam na chłopaków stojących za mną. Zobaczyłam, że cała twarz Ashtona jest w mojej niebieskiej szmince. Przypomniała mi się cała sytuacja z przed kilku minut i miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Jak mogłam się tak zachować?! Ja pierdole... Odwróciłam od nich wzrok i ponownie skupiłam się na opatrywaniu śpiącego Dylana. - Ugryzłeś ją? - spytał szatyna rozbawiony.
- Dobranoc Timmy. - powiedziałam wskazując chłopakowi drzwi
- Dobranoc młoda. Siema stary. - wyszedł
Było mi wstyd spojrzeć w oczy Irwinowi, więc starałam się tego uniknąć.
- Axl! Gdzie on idzie? - zapytał chłopak wskazując na Logana, który podtrzymując się ściany kierował się do łazienki z poduszką i kocem pod pachą. 
- Do wanny. Zawsze tam śpi, gdy się upije.
Przeszłam w kąt pokoju i zdjęłam swoje spodenki, z zamiarem założenia swoich dresów.
- Nie wiedziałem, że masz tatuaż. - zauważył Ash. Stał w drugim końcu pokoju, w samych bokserkach zakładając dresy i koszulkę. Zakryłam materiałem lewe biodro, na którym widniała mała różyczka.
Przebrałam się w skoczyłam do łóżka, to samo zrobił Irwin.
- Mam nadzieję, że kiedyś powtórzymy to na trzeźwo. - odezwał się
- Dobranoc Ash. - ucięłam temat
- Dobranoc Rose.
Zasnęłam myśląc jak skomentowałaby tą głupią sytuację Monic, gdyby tu była. No właśnie. Gdyby tu była... Ale jej już nie ma. Nie ma jej od jebanych sześciu miesięcy.

~~~~*~~~~

''W życiu nie chodzi o
posiadanie samych
dobrych kart, ale o
umiejętne granie tymi,
które już masz.''

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie!
Jak Wam się podoba rozdział?
Następny pojawi się dopiero 26 kwietnia ;c
Na moim blogu wybiło pełne 1000 wejść, za co chciałabym Wam bardzo, bardzo podziękować. DZIĘKUJĘ!
Smuci mnie, że mimo tylu wejść nie pojawiają się komentarze z waszymi opiniami pod nowymi postami.
Mam nadzieję, że to się jednak zmieni.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za te wejścia.
Do zobaczenia! ;-]

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 11

- Słoneczko już trzynasta! Wstawaj! - babcia nawiedziła mój pokój i od razu znalazła się przy moim łóżku, zrywając ze mnie kołdrę.
- Za chwilę - mój głos był stłumiony przez poduszkę
- Axl, kochanie. Zdajesz sobie sprawę, że dzisiaj sobota i za trzy godziny wyjeżdżasz z Ashtonem.
Od razu zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki pod prysznic. Od wtorku moje relacje z Irwinem się poprawiły. Krótko mówiąc Michael miał rację, szatynowi na drugi dzień przeszło i obyło się bez żadnych spięć. Po wyjściu z łazienki założyłam czarne rurki i granatową bluzę, zakładaną przez głowę, nie potrzebowałam żadnej kurtki, bo na zewnątrz jest naprawdę ciepło, z resztą czas i tak spędzę w samochodzie. Włosy uczesałam w luźnego koka, a na nogi włożyłam ukochane trampki. Do torby włożyłam grube dresy i jakąś starą koszulkę, w której będę spać oraz ubrania na Silver Mob. O 16:00 mieliśmy wyjechać, a na zegarze widnieje 15:00. Poszłam na górę do kuchni, gdzie czekał na mnie pyszny obiad.
- Kupiłam Ashley Brown prezent na święta. Jak myślisz spodoba jej się? - spytała babcia pokazując śliczną srebną kolię.
- Nie musiałaś jej nic kupować. - zauważyłam
- Spodoba jej się? - ponowiła pytanie
- Tak jest śliczna.
- Nie wiem co kupić twojej przyjaciółce.
- Mam już dla niej prezent, więc nie musisz się o to martwić. - kupiłam Sydney skromne, złote kolczyki, takie jak lubi - Obiad był przepyszny. Ja już idę do Ashtona.
- Zaczekaj! Pożegnaj się chociaż ze swoimi staruszkami. - z salonu wyłonił się dziadek
- Kochanie, uważaj na siebie i nie rób żadnych głupstw. - ostrzegła babcia i przytuliła mnie, a zaraz po niej to samo zrobił dziadek
- Tylko pilnuj tam Asha, żeby nie zrobił dziecka jakiejś dziewczynie, bo jak na razie nie mam zamiaru dawać podwyżki Ezrze na alimenty dla wnuka. - poprosił szepcząc, a ja się zaśmiałam
Wciąż rozbawiona całą sytuacją kierowałam się do domu Irwina. Drzwi otworzyła mi Lauren i od razu próbowała zaciągnąć mnie do zabawy, ale ja skierowałam się do pokoju chłopaka mówiąc krótkie ''Dzień dobry'' do jego rodziców. Ashton zamiast się pakować leżał na łóżku bez koszulki.
- Ubieraj się! Zaraz wyjeżdżamy! - krzyknęłam rzucając w chłopaka poduszką
- Zaczekaj chwilę. - powiedział przeciągając się.
Podeszłam do szafy z zamiarem podania mu koszulki, ale w moje ręce wpadła moja bluzka, przez co chłopak momentalnie pojawił się tuż za mną.
- Wiem co kombinujesz i nawet o tym nie myśl - szepnął mi na ucho, a moje ciało przebiegł ten pieprzony dreszcz. Kurwa! Co prawda nie bawię się w jednorazowe przygody, ale jestem dojrzewającą nastolatką i mam swoje potrzeby. Do Sliver Mobu muszę przemyśleć złamanie mojej zasady.
- Spakuj jakieś ciepłe ubrania do spania. Motel nie ma ogrzewania. - wyjaśniłam
- Do jakiej dziury ty mnie zabierasz?! - krzyknął z udawanym oburzeniem
- Nie oczekuj wiele za 15$.
- Za czteroosobowy pokój tylko tyle?
- Dwuosobowy. - poprawiłam go - Znam chłopaka, który tam pracuje, da nam dostawke.
- Kogo ty nie znasz? - spytał kpiąco
- Prawie całego Lamar. - zauważyłam
- Znasz mnie to wystarczy. - posłał mi swój cwaniacki uśmieszek, na co wywróciłam oczami. Znowu zachowuje się jak złamas. - Znów zachowuje się jak bezczelny kutas, co? - On potrafi czytać w myślach, czy co?
- Przepraszam cię za to. Ja napraw...
- Gotowy! Jedziemy? - przerwał mi, a ja tylko pokiwałam głową i poszłam za nim na dół
- Uważajcie na siebie. Proszę. - prosiła Sophia i ściskała Ashtona z całych sił
- Dobra, mamo. Skończ już, dusisz mnie.
Gdy Irwin wyrwał się z uścisku swojej mamy i siostry, która za wszelką cenę chciała go zatrzymać w domu. Pakowaliśmy nasze torby na tylne siedzenia i już mieliśmy odjeżdżać, ale tym razem zatrzymał nas Ezra.
- Axl! Przypilnuj Ashtona. Jestem za młody na wnuków. - kolejna osoba mnie o to prosi
- Tato! - upomniał go chłopak. Tak śmiesznie wygląda, gdy się złości. Na czole robią mu się słodkie zmarszczki, a usta układa w ten dziwny sposób.
Wsiedliśmy do samochodu i przez dłuższą chwilę jechaliśmy w ciszy, która zaczęła działać mi na nerwy. Dopiero co wyjechaliśmy z Lamar, przed nami około 4 godzin jazdy.
Przypomniał mi się wyraz twarzy mojego dziadka i Ezry kiedy prosili, abym pilnowała, żeby szatyn nie spłodził małych Irwinków. Przez to wspomnienie na usta wkradł mi się mały uśmiech, co nie uszło uwadze chłopaka, siedzącego tuż obok mnie.
- Co się tak szczerzysz?
- Nawet mój dziadek prosił, żebym cię pilnowała.
- A więc pilnuj mnie. - powiedział patrząc prosto w moje oczy, a ręką ściskając moje kolano
- Patrz na drogę. - rozkazałam i z wielką niechęcią zrzuciłam jego dłoń - Nie jest ci szkoda, że przegapisz bal?
- Ani trochę. Nie cierpię tego gówna. - mówił z obrzydzeniem w głosie - A tobie?
- Nie, chociaż Alice ma mi za złe, że ją zostawiłam i z tego co słyszałam Paige też nie cieszy się, że ciebie nie będzie. - zauważyłam
- Opowiedź mi o tych Millerach. - sprytna zmiana tematu
- Logan i Dylan to bliźniacy w moim wieku. Są identyczni, ale Logan to gej,  Dylan to podręcznikowy casanova, więc nie będziesz miał problemu z odróżnieniem ich.
- Długo się znacie?
- Od zawsze.
Reszta wycieczki minęła nam na rozmawianiu o muzyce. Ta rozmowa po godzinie zamieniła się w kłótnie. Nie mogę zrozumieć, jak może słuchając All Time Low nie lubić Avenged Sevenfold. Ten zespół jest zajebisty. Muszę zmienić jego zdanie na ich temat.

~~~~*~~~~
Ashton

Jak ta dziewczyna może słuchając Avenged Sevenfold nie lubić All Time Low. Muszę to zmienić.
Z samochodu wysiedliśmy o 21:30, tak to jest jak się jeździ z kobietami, które co chwilę muszą do toalety jakby nie mogły zrobić tego do butelki, czy coś. Od razu skierowaliśmy się do recepcji. Tego motelu nawet nie można nazwać motelem tylko jakimś starym, zapuszczonym budynkiem.
- Timmy! - krzyknęła brunetka do chłopaka stojącego za ladą i od razu rzuciła się w jego ramiona
- Siema, młoda! Nie masz pojęcia jak się stęskniłem. To jest niedopuszczalne żebyś przyjeżdżała do mnie tylko wtedy, gdy jest Silver Mob. - ostatnie zdanie wypowiedział z udawanym oburzeniem
- No wiem. Ale dzisiaj nadrobimy te wszystkie miesiące.
- A tak w ogóle to jak się trzymasz, młoda? - powiedział i mocniej objął dziewczynę - Tak mi przykro z powodu twojego taty i Monic. Jak DJ mi o tym powiedział myślałem, że się zgrywa. - Czekaj! Czy Monic to nie jest ta dziewczyna ze zdjęcia u Rose w pokoju, która wyjechała? Czemu mówi o niej tak jakby nie żyła?
- To jest Ashton. - oznajmiła wyciągając do mnie rękę, abym podszedł bliżej - Ashton, to jest Timmy. - uścisnąłem sobie z nim dłoń. Timmy był na pewno ode mnie starszy o przynajmniej 3 lata. Był też dużo wyższy i lepiej zbudowany. Jego jasne włosy były starannie postawione na żel w przeciwieństwie do moich, które jak zwykle były w nieładzie. Miał na sobie jakąś dziwną neonową koszulę. Kto w takich chodzi? A no tak. Neon = Silver Mob.
- Musimy się jeszcze przebrać. Daj nam kluczyk do 8. - z moich obserwacji wyrwał mnie głos Mann
- Dałem już chłopakom.
- Co?! Te dupki już tu są?! Pisali, że będą dopiero po 22:00. Widzimy się na imprezie. - oznajmiła i minęła mnie kierując się do schodów, które zapewne prowadziły do naszego pokoju. Gdy już miałem za nią iść, ktoś chwycił mnie za ramię i gwałtownie obrócił przez co straciłem trochę równowagę.
- Uważaj na nią. - powiedział ostro Timmy, wtedy nie przypominał tego uśmiechniętego Timmego, który witał się z Axl. Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem i pokierowałem się za brunetką, która już otwierała drzwi do 8. Po tej czynności rozległy się głośne piski i okrzyki radości. Dziewczyna z impetem rzuciła się na dwóch chłopaków nie małej postury. Nie wyglądali na 17 lat. Czułem się dość niezręcznie stojąc w rogu pokoju i patrząc jak ta trójka tarza się po ziemi. Dziewczyna wstała z podłogi i podeszła do mnie ciągnąc mnie na środek pokoju za rękę.
- To jest Ashton. A to Logan - chłopak w czarnej i oczojebno-fioletowej koszuli rozpiętej do połowy - i Dylan - chłopak bez koszulki z namalowanym neonową farbą śladem pazurów. Przywitałem się z każdym oddzielnie. Dylan uścisnął mi dłoń, a Logan przytulił, tak to na pewno gej. - Tak się za wami stęskniłam. - kontynuowała dziewczyna
- My za tobą też słoneczko. - powiedział ckliwym głosem Logan
- Idę się przebrać do łazienki, ty Ash też się szykuj. - poinformowała po czym zniknęła za drzwiami. A ja zostałem sam w pokoju z dwoma nieznanymi mi chłopakami. Nie czułem się komfortowo.
- Dobra, powiemy prosto z mostu. - zaczął Logan - Wydajesz się być spoko, a nasza Axl cię lubi. Ale widzę, że jesteś takim samym ruchaczem jak mój brat...
- Więc, jeśli zabawisz się tak z naszą Axl to nie chcę być w twojej skórze. - kontynuował Dylan - Ona przeszła już dużo, jest jedną z najważniejszych kobiet w naszym życiu i nie pozwolę, żeby znów cierpiała.
- Nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi. - zauważyłem
- Możemy się polubić, ale musisz na nią uważać. - czuję deja vu
Ubrałem czarne porwane rurki, czarną bluzkę bez rękawów z neonowym obrazkiem, w pasie przewiązałem czerwono-czarną koszulę w kratkę, na nogi założyłem limonkowe oczojebne vansy, a na włosy bandanę tego samego koloru co buty.
- Gorący jesteś. - stwierdził Logan, a ja poczułem się co najmniej dziwnie
- Zignoruj. - polecił Dylan i miałem zamiar skorzystać z jego rady
Usłyszałem skrzypienie drzwi, a moim oczom ukazała się Mann ubrana w krótkie, poszarpane u dołu, jeansowe spodenki, białą, cienką bluzkę z wycięciami, przez co idealnie mogłem zobaczyć jej różowy stanik, na nogach miała czarne trampki, włosy rozpuszczone, a na ustach miała jasno-niebieską szminkę.
- Gdybyśmy nie przyjaźnili się z jakieś 17 lat już bym cię przeleciał. - oznajmił jeden z bliźniaków
- Tani tekst, ale wiem, że Logan zaraz go przebiję. - mówiła rozbawiona brunetka
- Dla ciebie mógłbym stać się hetero od zaraz. - dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą
- Wyglądasz niesamowicie, Rose. - powiedziałem dzięki czemu Mann obdarzyła mnie swoim zniewalającym uśmiechem
- Dziękuję. Jest dopiero 22:15, czyli przez kolejne 20 minut będzie nudno. Mamy czas, żeby wylosować kto gdzie śpi. - poinformowała i zniknęła znowu w łazience w poszukiwaniu torebki.
- Nazwałeś ją ''Rose''? - spytał szeptem Miller
- Tak, wiem, ze tata ją tak kiedyś nazywał.
- Tylko jemu pozwalała się tak nazywać. - oznajmił drugi
- Dobra. Losujemy. - przy nas znów pojawiła się dziewczyna, pomijając tą krótką wymianę zdań z Millerami zdążyłem zauważyć, że w pokoju jest jedno dwu, a raczej trzyosobowe łóżko i jednoosobowy materac pod ścianą. - Zacznę pierwsza, jeśli pozwolicie. - posłała nam uśmiech i chwyciła jeden kawałek papieru. - Jeeej! Łóżko po prawej.
- Materac. - Dylan
- Łóżko po lewej. - Logan
- Łóżko, środek. - będę spał między gorącą laską, której nie mogę przelecieć, a napalonym gejem, którego nie chcę przelecieć. Zajebiście!
Wyszliśmy z pokoju nie zabierając ze sobą nic poza kluczem. Moje ciało owjał nieprzyjemny chłód. Ale na szczęście remiza, w której odbywa się impreza jest dosłownie naprzeciwko motelu pod, którym wyraźnie było już słychać muzykę wydobywającą się z opuszczonego budynku. Pod remizą stało mnóstwo dzieciaków, którzy chcieli dostać się na Silver Mob bez zaproszenia, szło im to nieudolnie, delikatnie mówiąc. Axl z chłopakami przywitała się z ogromnymi ochroniarzami po czym stanęli przed samym wejściem.
- Axl daj klucz. Logan go przechowa. - stwierdził Dylan - Zaraz upolujesz jakiegoś faceta i nie będziemy mogli dostać się do pokoju. - dziewczyna niechętnie oddała klucz
- Ashton, posłuchaj. - zaczęła - Wiem, że będziesz chciał zaraz kogoś wyrwać, ale za nic w świecie nie bierz się za laskę zwaną ''Bibi''.
- Dlaczego? - spytałem
- Gościu, ona do tej pory w swojej japie i nie tylko pewnie miała kutasy już połowy Silver Mobu. Uwierz mi nie chcesz tego. Sam się o tym przekonałem. - stwierdził Dylan, po czym wszedł do budynku, krzycząc - Imprezę czas zacząć!
- Dobrej zabawy! - krzyknęła Rose, aby mógł ją usłyszeć. Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę baru w tym czasie wyhaczyłem parę fajnym lasek, z którymi mogę się dzisiaj zabawić. To będzie zajebista impreza!

~~~~*~~~~

''Zasypiaj późno, baw się,
bądź dziki, pij whisky
i jeździj szybko po pustych ulicach,
z pustym umysłem,
daj się ponieść miłości
i nie pozwól się aresztować.''

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie!
Jak wam się podoba rozdział? Liczę na wasze opinie w komentarzach.
Jeśli będę miała czas kolejny post pojawi się we wtorek.
Do zobaczenia! ;-]

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 10

Ashton
- Twoja laska idzie. - powiedziałem do Caluma, kiwając na rudą, ale gdy zobaczyłem jak chłopak piorunuje mnie wzrokiem od razu się poprawiłem - Sorry. Twoja dziewczyna idzie.
- Czemu jesteś taka smutna, kochanie? - spytał brunet całując dziewczynę w czoło. Kiedy mój kumpel zrobił się taką ckliwą ciotą?
- Mam WF na zastępstwie z waszym trenerem.
- Nie będzie tak źle, skarbie. - pocieszał ją Hood, a ona odwdzięczyła się mu namiętnym pocałunkiem, na co wywróciłem oczami
- Widzieliście może Axl? Od rana nie mogę jej znaleźć. - spytała Alice
- Właśnie idzie. - Calum wskazał na brunetkę kierującą się w naszą stronę. Gdy nas zobaczyła od razu się uśmiechnęła, a ja odwdzięczyłem się jej tym samym. Ona ma tak ładny uśmiech, ona uśmiecha się tak szczerze, nie tylko jej usta się śmieją, ale też jej oczy, jej cała twarz. Dobra, teraz ja robię cię ckliwą ciotą. Moją błogą chwilę przerwał Luke, gdy tylko podbiegł do Axl, objął ja w pasie i pocałował w policzek, a moje ciało znów przepełniła złość. 
- Hej - przywitała się roześmiana brunetka - Co ty taka smutna? - spytała rudowłosą
- Mamy teraz WF z trenerem chłopaków.
- A no tak. Idziemy? - zapytała i skierowała się z przyjaciółką na halę gimnastyczną
- My lekcje już skończyliśmy. Idziemy do mnie? - zaproponowałem
- Nigdzie nie idziemy. - odezwał się Michael, który znikąd pojawił się przed nami
- Dlaczego? - spytał blondyn
- Trener kazał przyjść na halę całej drużynie. Podobno chcę zrobić trening.
- Przecież ma teraz zastępstwo z dziewczynami. - zauważył Hood, a kolorowy tylko wzruszył ramionami

~~~~*~~~~

Całą drużyną usiedliśmy na trybunach, obserwując nieudolne próby grania w koszykówkę przez dziewczyny oraz załamującego się trenera na ten widok. Zupełnie nie mam pojęcia po co tu w ogóle siedzimy. Przez cały ten czas wpatrywałem się w znudzoną Axl stojącą na końcu sali w dresach i luźnej białej koszulce. Z wyrazu jej twarzy można wyczytać, że tęskni za prawdziwą grą, nie jest tak szczęśliwa jak wtedy, gdy grała ze mną.
Brunetka rozmawia z Alice, a gdy w jej ręce wpada piłka dziewczyna wykonuje czysty rzut do kosza, co nie umyka uwadze naszego trenera i chłopaków z drużyny.
- Ezra! Chodź tu! - woła mnie nauczyciel. Nasz trener jest facetem grubo po sześćdziesiątce, który kiedyś trenował mojego tatę, przez co nazywa mnie ''Ezra''.
- Co jest trenerze?
- Co to za dziewczyna? - zapytał trener
- Axl Mann.
- Córka Jasona? - pokiwałem głową, a twarz staruszka się rozpromieniła
- Jest do niego bardzo podobna.
- I gra równie dobrze. - oznajmiłem
- Axl! Podejdź! - zawołał dziewczynę, która od razu skierowała się w naszą stronę - Grałaś kiedyś w jakiejś drużynie?
- Byłam kapitanem w Chicago.
- Zwolniło się u nas jedno miejsce, więc jeśli chciałabyś dołączyć...
- Bardzo mi miło, ale chyba jednak podziękuje.
- Sama mówiłaś mi, że tęsknisz za koszem. Masz szansę, żeby znów grać. - wtrąciłem się
- Zrobimy tak. Zagrasz jeden na jeden z Irwinem, jeśli dobrze ci pójdzie ponowie swoją propozycję, a ty ją dokładnie przemyślisz.
- Okej. - zgodziła się
- Wszyscy z boiska na trybuny! Nie zawiedź mnie Jason! - krzyknął trener, ale chwilę później zrozumiał swój błąd - Przepraszam, Axl.
- Jest spoko. - stwierdziła z uśmiechem
Razem z Mann skierowaliśmy się na środek boiska i stanęliśmy na przeciw siebie.
- Nie denerwuj się. Dam ci fory. - uspokoiłem dziewczynę
- Nie ma takiej potrzeby. - stwierdziła rozbawiona
- Sama chciałaś. - zdjąłem swoją koszulę i usłyszałem ciche westchnienia dziewczyn siedzących na trybunach, co mi się podobało, jedynie moja rywalka pokręciła głową z dezaprobatą. Gra się zaczęła. Axl nie chciała wygrać, chciała po prostu naprawdę zagrać. Mimo to żadne z nas nie prowadziło, gdy ja zdobyłem punkt, Rose zaraz go odrabiała i odwrotnie. Na twarzy brunetki mogłem dostrzec szczęście, wiedziałem jak bardzo za tym tęskniła. Kiedyś gdy złamałem nogę, nie mogłem grać przez dobre 3 miesiące, ale gdy w końcu wszedłem na boisko moje szczęście było nie do opisana, dlatego wiem jak ona się teraz czuję po tak długiej przerwie od koszykówki. Naszą grę przerwał dzwonek. Wynik: 21:21
- Moja propozycja jest nadal aktualna! Odpowiedź daj mi po świętach! - krzyknął trener do dziewczyny - A ty Ezra dopilnuj, aby się zgodziła! - zwrócił się do mnie, a ja kiwnąłem głową
Gdy jako ostatni wszyliśmy z hali, chłopaki z drużyny zaczęli gratulować Axl, przytulać ją, podrzucać i błagając, żeby się zgodziła.

~~~~*~~~~

Stałem pod szkołą z chłopakami namawiając Axl, aby zgodziła się dołączyć do drużyny. Niestety ona jest naprawdę uparta.
- Mówiłam wam już, nie chcę grać już w żadnej drużynie.
- Dlaczego? - spytał Calum
- Właśnie, dlaczego? Spędzałabyś ze mną jeszcze więcej czasu - odezwał się Hemmings, a ja miałem ochotę rozwalić mu łeb. Nie jestem zazdrosny o Mann, po prostu... Nie jestem o nią zazdrosny i już! Niech spędza czas z kim chcę.
- Tylko tego pragnę Luke. - zażartowała. Obok nas przeszedł Mike - chłopak z drużyny, który jest w pierwszej dziesiątce tych '' popularnych chłopaków'' w szkole, spojrzał w naszą stronę i puścił oczko do Axl, na co ona odpowiedziała mu tym swoim niewinnym uśmiechem.
- Dlaczego się do niego uśmiechasz? - pomyślałem, o nie! Kurwa! Powiedziałem to na głos.
- Co? - zapytała zdezorientowana
- On chcę cię tylko przelecieć. - na moje nieszczęście brnąłem dalej zamiast skończyć - Jak każdy chłopak z Lamar.
- Ja się do niego tylko uśmiechnęłam, a nie zaprosiłam do łóżka - powiedziała lekko zirytowana
- To jasne. O wiele bardziej wolałabyś pójść do łóżka ze mną, a nie z nim. - stwierdziłem pewnie, zakładając ręce na piersi, ona zrobiła to samo.
- Dlaczego taki jesteś? - zapytała, a ja nie miałem bladego pojęcia o co jej chodzi
- Jaki? - spytałem
- Wydajesz się być naprawdę spoko chłopakiem, ale gdy tylko ktoś to zauważy od razu zamieniasz się w tego bezczelnego kutasa. - wyjaśniła nadzwyczaj spokojnie i odeszła
- Ma rację, stary. - poklepał mnie po plecach blondyn
- Spierdalaj! - warknąłem, wsiadłem do samochodu i odjechałem.

~~~~*~~~~
Axl

Może trochę zbyt ostro potraktowałam Ashtona? No ale powiedziałam prawdę. Kiedy już myślę, że jest naprawdę fajny, on to zauważa i zamienia się w zadufanego w sobie macho. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przychodzącego SMS-a . Sydney: Hej słońce! <3 i="">Wysłałam ci paczkę, więc udaj się na pocztę i ją odbierz. Już za tydzień się zobaczymy! Nie mogę się doczekać! Ja: Ja też. Już robię dla ciebie miejsce w szafie Brownie! ;****
Równo za tydzień przyjeżdża do mnie moja Sydeny!  Chociaż dzisiaj nie pracuję i tak idę do sklepu, zapytać się babci gdzie jest poczta. Droga ze szkoły do centrum miasteczka wcale nie jest krótka. Mój spacer zajął mi dobre 30 minut. 
- Cześć babciu. Cześć Cassandra.
- Witaj kochanie. - przywitały się równocześnie
- Nie pracujesz dzisiaj. - zauważyła babcia
- Tak, wiem. Ale Sydney przysłała mi coś i muszę to odebrać, tylko nie wiem gdzie jest poczta.
- Obok razem z posterunkiem. - wyjaśniła Cassnadra
- Dzięki.
Wyszłam ze sklepu i od razu się z kimś zderzyłam, gdy podniosłam głowę ujrzałam czerwoną czuprynę. Michael.
- Hej, gdzie tak lecisz? - spytał chłopak
- Na pocztę. - oznajmiłam i wskazałam na drzwi budynku
- Ja też. - otworzył drzwi i puścił mnie przodem
Przy biurku siedziała czarnowłosa z blond pasemkami kobieta na  oko mająca 40 lat.
- Dzień dobry. - przywitałam się, a ona odpowiedziała mi tym samym
- Cześć mamo. - odezwał się Clifford
- Synu! Czerwony? Nie długo łysy będziesz, a ja nie mam zamiaru wydawać pieniędzy na tupeciki dla ciebie. - żaliła się kobieta - Przedstawisz mnie swojej koleżance?
- Jestem Axl - przedstawiłam się
- Mikeyla. Mama Michaela. 
- Mamo, dasz mi klucze? - zapytał kolorowy, a kobieta sięgnęła do torebki
- Tylko bądźcie grzeczni. -  upomniała nas, na co chłopak wywrócił oczami, a ja stłumiłam śmiech
- Tak właściwie to ja przyszłam po paczkę.
- Jest jedna z Chicago dla Axl Mann od Sydney Brown.
- Wszystko się zgadza. - kobieta podała mi paczkę, a gdy już miałam wychodzić zawołała mnie
- Jest jeszcze jeden list do ciebie. - nie kryłam zdziwienia i odebrałam list z rąk Mikeyli. Ale gdy zobaczyłam na kopercie napisane wielkimi literami LONG WAY HOSPITAL* PILNE o mało się nie przewróciłam. Dobrze, że za mną stał Michael, który złapał mnie za ramiona, abym mogła odzyskać równowagę.
- Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony
- T-t-tak. - wyjąkałam, po czym wyszłam razem z kolorowym i kierowałam się stronę domu. List włożyłam do torby, a paczkę wzięłam pod pachę. Przez dłuższą chwilę szliśmy w ciszy, którą przerwał Clifford.
- Słyszałem, że na święta przyjeżdża twoja przyjaciółka. - pokiwałam głową - Ta blondynka?
- Sydney. - wyjaśniłam
- Pamiętasz co mi obiecałaś?
- Odśwież mi pamięć. - poprosiłam
- Podobno jestem w jej typie, a ona jest w moim więc... 
- A czy ty przypadkiem nie masz dziewczyny? - spytałam zakładając ręce na piersi
- W ciągu tygodnia wiele jeszcze może się zmienić. - powiedział puszczając mi oczko. Sydney jest taka sama jak on. Nie bawi się w poważne związki, ją interesują te kilkudniowe oraz jednorazowe przygody. Nie boję się, że ją zrani, bo zachowują się identycznie. - Mam nadzieję, że przyjmiesz propozycję trenera i dołączysz do drużyny.
- Nie męcz mnie już z tym. - błagałam co wywołało u niego śmiech. Od razu  przypomniał mi się mój naskok na Irwina. - Myślisz, że powinnam przeprosić Asha?
- Powiedziałaś prawdę, której jeszcze żaden z nas mu jej nie powiedział. - wyznał
- Źle się z tym czuję, nie chcę mieć z nim złych kontaktów, zwłaszcza, że w sobotę jadę z nim na Silver Mob.
- To tylko Irwin. Do jutra mu przejdzie. Nie zadręczaj się tym. - pocieszał mnie kolorowy
- Znasz go dłużej, więc pewnie masz rację.
- Ja skręcam tutaj. Do jutra, Axl. - przytulił mnie na pożegnanie
- Do jutra.
Gdy wróciłam do domu usiadłam na łóżku, a w moich rękach ciążył list z Long Way Hospital. Nie mam odwagi go otworzyć. Dokładnie wiem KOGO dotyczy, ale nie mam bladego pojęcia CZEGO dotyczy i nie wiem, czy chcę wiedzieć. Boje się tego co mogę znaleźć w tej kopercie.Wiem jedno. ON znowu do tego wrócił, ale ja kolejny raz już mu nie pomogę, on nigdy mi nie pomógł. Schowałam list do pianina, do którego od dawna mnie nie ciągnie. Jak to mówią: co z oczu to z serca.

~~~~*~~~~

''Ciężko jest odpowiedzieć na pytanie:
'' Czy wszystko dobrze?'', 
 kiedy nic nie jest dobrze.''

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Long Way Hospital - nazwa zmyślonego ośrodka odwykowego
Witajcie!
Jak wam się podoba rozdział?
Liczę na wasze opinie w komentarzach.
Bardzo chciałabym podziękować, za wszystkie wejścia na mojego bloga oraz wszystkie komentarze pod rozdziałami.
Widzimy się w sobotę!
Do zobaczenia ;-]