- Świetnie - powiedziałam nie podnosząc wzorku z telefonu na dziewczynę, co ją wkurzyło. Wyrwała mi telefon z dłoni jednocześnie zmuszając do spojrzenia na nią - WOW! - tylko tyle zdołałam wydusić. Johnson wyglądała prześlicznie. Kremowo-czarna sukienka sięgała jej do połowy ud i idealnie podkreślała jej figurę. Wyglądała jak najprawdziwsza księżniczka.
- Moja piękna Alice! - zachwycała się Cassandra wycierając dłonią łzę, spływającą po jej policzku
- Czyli mam ją kupować? - spytała rudowłosa
- Tak! - krzyknęłyśmy równo
- Calum to szczęściarz. - stwierdziła moja babcia - Axl, zbieraj się.
- Dopiero 18:00. - zauważyłam
- Och, zapomniałam ci powiedzieć. Państwo Irwin zaprosili nas na kolację. - przytaknęłam i zaczęłam iść za babcią w stronę samochodu. Kolacja z Irwinami oznacza spędzanie czasu z Ashtonem. Co do jasnej cholery ten chłopak ma w sobie, że tak dziwnie na niego reaguje?!
~~~~*~~~~
Po drodze zabrałyśmy dziadka z warsztatu, odstawiliśmy samochód na nasz podjazd, babcia wstąpiła do domu po ciasto i od razy skierowaliśmy się do domu Irwninów. Drzwi otworzyła nam uśmiechnięta Sophia. Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi Lauren złapała moją dłoń i zaciągnęła do swojego pokoju tłumacząc że jedzenie będzie za 20 minut więc możemy się jeszcze pobawić. Jej pokój jest typowym pokojem ośmiolatki - cały różowy. Lauren zaczęła czesać swoje lalki, zasypując mnie przy tym pytaniami.
- Jesteś dziewczyną Ashtona?
- Nie.
- Całowaliście się?
- Nie.
- Wiesz, że Ashton cię lubi?
- Ja też go lubię.
- Ale on lubi cię inaczej, nie tak jak Paige i nie tak jak chłopców. Myślę, że on cię lubi lubi. - nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam głową w geście zrozumienia - Słyszałam jak tata kazał Ashtonowi ciebie ''odpuścić''. Nie wiem co to znaczy, ale tata tak mu kazał.
- Dlaczego?
- Bo boi się, że zrobi ci to co innym dziewczynom.
- Czyli co?
- Zrani. Ale wiem, że tobie tego nie zrobi. Ash wcale nie jest taki zły jak myślisz. On jest naprawdę fajny, potrafi grać na perkusji, pianinie i umie śpiewać. Jest najlepszy z drużyny i wszyscy go lubią - mówiła podekscytowana bratem - Tylko czasami na mnie krzyczy, ale i tak wiem, że mnie lubi - dokończyła ze smutkiem w głosie
- Dziewczynki kolacja gotowa! - naszą ''rozmowę'' głos Ezry dochodzący z dołu. Wyciągnęłam rękę do dziewczynki i zeszłyśmy do salonu, w którym stał ogromny stół. Usiadłam miedzy dziadkiem, a Ashtonem. Jedzenie było pyszne, a przez całą kolację miło mi się rozmawiało z mamą Asha. Chyba mnie lubi.
- Skoro zjedliście możecie odejść od stołu. - oznajmił Ezra - Nie ty, Lauren. Najpierw musisz wszystko zjeść.
- Ale miałam się pobawić z Axl. - powiedziała płaczliwym głosem
- Najpierw musisz zjeść, a teraz ja pobawię się z Axl. - odezwał się Irwin
- Ashton! - upomniał go ojciec
- Tylko żartowałem. Chodź. - złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął do swojego pokoju.
Chłopak od razu zamknął za nami drzwi i rzucił się na łóżko klepiąc miejsce obok. Żadne z nas się nie odzywało, a cisza, która była między nami zaczynała mnie powoli denerwować. Do tego czułam jak Ashton przeszywa mnie wzrokiem
- Nie krzycz na Lauren. - odezwałam się pierwsza
- Co?
- Jesteś dla niej autorytetem, nie krzycz na nią.
- Jest moją młodszą siostrą, jak mnie denerwuje to normalne, że na nią krzyczę - wywróciłam oczami - Chcę cię lepiej poznać. Opowiedź coś o sobie.
- Co?
- Cokolwiek, praktycznie nic o tobie nie wiem.
- Wiesz to co powinieneś wiedzieć.
- Wiem tylko, że mieszkałaś w Chicago, dobrze grasz w kosza, jesteś dobra z matematyki, masz dobry gust muzyczny, jesteś wnuczką państwa Mann, mój tata i Nick cię uwielbiają, moja siostra cię ubóstwia z resztą moja mama też i jesteś pierwszą dziewczyną, której Luke nie chce przelecieć z szacunku do ciebie.
- Widzisz, wiesz wystarczająco. Ja wiem tyle samo o tobie.
- Powiedź mi co o mnie wiesz, Rose - uśmiechnęłam się lekko na ostatnie słowo
- Za każdym razem, gdy tak do ciebie mówię uśmiechasz się jak głupi do sera. Dlaczego?
- Tata tak zawsze do mnie mówił. Miło słyszeć, że ktoś znów mnie tak nazywa - tym razem to Ashton się uśmiechnął, ukazując dołeczki w policzkach i swoje białe zęby
- A więc co wiesz o mnie, Rose? - powiedział z naciskiem na ostatnie słowo
- Hmm... Jesteś popularny, jesteś kapitanem drużyny, masz dobry gust muzyczny i przeważnie zawsze zaliczasz pierwszy.
- Przeważnie? - zapytał powracając do pozycji siedzącej
- No przeważnie...
- Jak to przeważnie? - ponowił pytanie przybliżając się do mnie
- Mnie nie zaliczyłeś.
- Jeszcze będziesz moja. - był tak blisko mnie, że jego oddech uderzał w moją twarz. Czuję się przy nim tak jak kiedyś czułam przy mojej pierwszej miłości. Oby tylko ta znajomość skończyła się inaczej.
- Albo ty mój. - na jego twarzy wymalowało się zdziwienie, a na mojej triumfalny uśmieszek
- Axl, babcia cię woła! - do pokoju chłopaka wbiegła jego młodsza siostra, przez co Ashton momentalnie się ode mnie odsunął na odpowiednią odległość i zacisnął swoje usta w cienką linijkę, hamując wybuch złości.
W drodze do salonu co jakiś czas popychałam się z Irwinem, przez co jego ręce cały czas lądowały na mojej talii, żebym mogła złapać równowagę.
- Coś się stało? - zapytałam dziadków, gdy znalazłam się przy stole
- Dzwoniła Ashley Brown... - zaczęłam babcia, ale nie pozwoliłam jej skończyć, bo w mojej głowie utworzyła się masa czarnych scenariuszy
- Co się stało? Z Sydney wszystko w porządku? - zadawałam masę pytań, a mój głos łamał się coraz bardziej
- Uspokój się. Wszystko w porządku. - oznajmił dziadek
- Dowiedziałam się, że święta zawsze spędzaliście razem. Więc razem z panią Brown uzgodniłyśmy, że razem z Sydney przyjadą do ciebie, po świętach pani Brown wyjedzie, a Sydney odbierze po Sylwestrze. - oznajmiła babcia, po czym zaczęłam skakać, piszczeć i przytulać dziadków z całych sił.
- Chyba się cieszy. - stwierdził Ezra z rozbawieniem
- Tak! Bardzo! - mówiłam, a po moich policzkach spływały łzy szczęścia - Nie widziałam Sydney 4 miesiące! Nie mogę się doczekać!
- Będziemy mieli w domu drugą Axl, same zatyczki do uszu nie wystarczą, żeby zagłuszyć tą ''muzykę'' - żaliła się babcia
- Nie musicie się o to martwić. Sydney jest zupełnym przeciwieństwem mnie.
- Chyba się cieszy. - stwierdził Ezra z rozbawieniem
- Tak! Bardzo! - mówiłam, a po moich policzkach spływały łzy szczęścia - Nie widziałam Sydney 4 miesiące! Nie mogę się doczekać!
- Będziemy mieli w domu drugą Axl, same zatyczki do uszu nie wystarczą, żeby zagłuszyć tą ''muzykę'' - żaliła się babcia
- Nie musicie się o to martwić. Sydney jest zupełnym przeciwieństwem mnie.
- No dobrze. Możecie już wracać na górę. - oznajmiła Sophia, a Ashton znów złapał mnie za nadgarstek i kierował w stronę swojego pokoju - Lauren ty zostań.
- Dlaczego?! - krzyknęła dziewczynka piskliwym głosem
- Są od ciebie starsi i rozmawiają na tematy, na które jesteś za mała. - wytłumaczył Ezra, a ja posłałam mu pytające spojrzenie, bo zachowywał się co najmniej dziwnie. Irwin nie zwrócił na to uwagi i zaciągnął do swojego pokoju, zamykając za nami drzwi.
- O co im chodziło? - zapytałam chłopaka
- Chcą nas wysfatać. - powiedział wzruszając ramionami
- No to powodzenia. - stwierdziłam i usiadłam na łóżku szatyna, który posłał mi pytające spojrzenie
- Że niby nie moglibyśmy być razem? - spytał opierając się o biurko i zakładając ręce na piersi. Ta poza była... seksowna, ale nie dam tego po sobie poznać.
- Nie szukam chłopaka. - powiedziałam krótko
- A ja dziewczyny. - podszedł bliżej z cwaniackim uśmiechem na twarzy
- Nie bawię się w seks-przyjaciół. - powiedziałam ostro, cofnął się
- Nie jesteś typem dziewczyny, która bawi się w jednorazowe przygody. Ilu miałaś chłopaków? - odezwał się po dłuższym milczenie
- Dwóch i żadna z tych znajomości nie skończyła się dobrze.
- Dlaczego?
- Czemu nie znajdziesz sobie dziewczyny? - zignorowałam jego wcześniejsze pytanie - Nie chodzi mi o kogoś takiego jak Paige. Chodzi mi o kogoś kogo będziesz chodził na randki, całował kiedy tylko będziesz chciał, będziesz wolał przytulać się z nią na starej kanapie zamiast iść na imprezę.
- Nie znalazłem jeszcze takiego kogoś.
- Może wcale nie szukałeś.
- Dobra. Jeśli już spotkam jakąś dziewczynę, skąd będę wiedział, że to właśnie TA dziewczyna?
- Po prostu będziesz wiedział. - chłopak głęboko westchnął
- Zaczyna robić się ckliwie. Po rozmawiajmy o Silver Mobie. Jak to ma wyglądać?
- Impreza zaczyna się o 22:00. Z Lamar do Mori jedzie się około 4 godzin. Więc wyjedziemy w sobotę po południu. Na przeciwko remizy jest motel, w którym przenocujemy i wyjedziemy w niedziele rano. A właśnie. Tematem przewodnim tym razem jest neon. Więc załóż coś oczojebnego.
- Ok.
- Ashton, naprawdę ci dziękuję, że jedziesz ze mną. - na twarzy chłopaka momentalnie pojawił się wielki uśmiech ukazujący jego dołeczki, przez co sama się uśmiechnęłam
- Zasługuję na jakieś podziękowanie. - stwierdził rozkładając ramiona i zbliżając się do mnie. Wstałam z łóżka i wtuliłam w niego, oplatając go rękami w pasie - A może tak jeszcze całus? - podniosłam głowę i z delikatnym uśmiechem spojrzałam w jego zielone oczy
- W szyję? - zapytałam cicho z lekkim rozbawieniem
- Miło, że zapamiętałaś. - złożyłam krótki pocałunek na jego szyji. Przez jego ciało przebiegł dreszcz, co wywołało u mnie cichy chichot.
- Gdzie moje Gunsy? - zapytałam odsuwając się od niego
- Gdzie mój Cobain?
- Może w końcu po niego przyjdziesz?
- Czy to zaproszenie? - spytał poruszając wymownie brwiami, na co pokręciłam głową z dezoprebatą
- Wychodzimy! - dobiegł nas głos mojego dziadka z dołu
- Cześć, Ash - pożegnałam się w drodze do drzwi
- Do zobaczenia, Rose - na mojej twarzy znów zawitał uśmiech, a przez ciało przeszedł ten dziwny dreszcz, którego nie czułam od dobrego roku.
- Dlaczego?! - krzyknęła dziewczynka piskliwym głosem
- Są od ciebie starsi i rozmawiają na tematy, na które jesteś za mała. - wytłumaczył Ezra, a ja posłałam mu pytające spojrzenie, bo zachowywał się co najmniej dziwnie. Irwin nie zwrócił na to uwagi i zaciągnął do swojego pokoju, zamykając za nami drzwi.
- O co im chodziło? - zapytałam chłopaka
- Chcą nas wysfatać. - powiedział wzruszając ramionami
- No to powodzenia. - stwierdziłam i usiadłam na łóżku szatyna, który posłał mi pytające spojrzenie
- Że niby nie moglibyśmy być razem? - spytał opierając się o biurko i zakładając ręce na piersi. Ta poza była... seksowna, ale nie dam tego po sobie poznać.
- Nie szukam chłopaka. - powiedziałam krótko
- A ja dziewczyny. - podszedł bliżej z cwaniackim uśmiechem na twarzy
- Nie bawię się w seks-przyjaciół. - powiedziałam ostro, cofnął się
- Nie jesteś typem dziewczyny, która bawi się w jednorazowe przygody. Ilu miałaś chłopaków? - odezwał się po dłuższym milczenie
- Dwóch i żadna z tych znajomości nie skończyła się dobrze.
- Dlaczego?
- Czemu nie znajdziesz sobie dziewczyny? - zignorowałam jego wcześniejsze pytanie - Nie chodzi mi o kogoś takiego jak Paige. Chodzi mi o kogoś kogo będziesz chodził na randki, całował kiedy tylko będziesz chciał, będziesz wolał przytulać się z nią na starej kanapie zamiast iść na imprezę.
- Nie znalazłem jeszcze takiego kogoś.
- Może wcale nie szukałeś.
- Dobra. Jeśli już spotkam jakąś dziewczynę, skąd będę wiedział, że to właśnie TA dziewczyna?
- Po prostu będziesz wiedział. - chłopak głęboko westchnął
- Zaczyna robić się ckliwie. Po rozmawiajmy o Silver Mobie. Jak to ma wyglądać?
- Impreza zaczyna się o 22:00. Z Lamar do Mori jedzie się około 4 godzin. Więc wyjedziemy w sobotę po południu. Na przeciwko remizy jest motel, w którym przenocujemy i wyjedziemy w niedziele rano. A właśnie. Tematem przewodnim tym razem jest neon. Więc załóż coś oczojebnego.
- Ok.
- Ashton, naprawdę ci dziękuję, że jedziesz ze mną. - na twarzy chłopaka momentalnie pojawił się wielki uśmiech ukazujący jego dołeczki, przez co sama się uśmiechnęłam
- Zasługuję na jakieś podziękowanie. - stwierdził rozkładając ramiona i zbliżając się do mnie. Wstałam z łóżka i wtuliłam w niego, oplatając go rękami w pasie - A może tak jeszcze całus? - podniosłam głowę i z delikatnym uśmiechem spojrzałam w jego zielone oczy
- W szyję? - zapytałam cicho z lekkim rozbawieniem
- Miło, że zapamiętałaś. - złożyłam krótki pocałunek na jego szyji. Przez jego ciało przebiegł dreszcz, co wywołało u mnie cichy chichot.
- Gdzie moje Gunsy? - zapytałam odsuwając się od niego
- Gdzie mój Cobain?
- Może w końcu po niego przyjdziesz?
- Czy to zaproszenie? - spytał poruszając wymownie brwiami, na co pokręciłam głową z dezoprebatą
- Wychodzimy! - dobiegł nas głos mojego dziadka z dołu
- Cześć, Ash - pożegnałam się w drodze do drzwi
- Do zobaczenia, Rose - na mojej twarzy znów zawitał uśmiech, a przez ciało przeszedł ten dziwny dreszcz, którego nie czułam od dobrego roku.
~~~~*~~~~
''Szczęście może zostać znalezione,
nawet w najciemniejszych czasach.
Jeśli chociaż jedna osoba zapamięta,
jak przywrócić światło...''
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Ten rozdział jest taki nijaki za co bardzo przepraszam.
Kolejny rozdział będzie ciekawszy i pojawi się w środę lub czwartek.
Bardzo cieszy mnie, że zostawiacie pod rozdziałami komentarze ze swoimi opiniami.
Bardzo dziękuje i czekam na kolejne.
Do zobaczenia :-]
Mi się bardzo podobał :)
OdpowiedzUsuńDziękuje ;*
OdpowiedzUsuń