- Jesteśmy - poinformował nas chłopak, po czym wysiadł z samochodu, a następnie otworzył drzwi Alice. Nie kłopocz się poradzę sobie sama. Staliśmy pod jakąś halą, nie była duża, nie pytałam co to, nie chciałam zwracać na siebie uwagi. W końcu to był ich wieczór. Gdy Calum otworzył drzwi hali, moje ciało przebiegł dreszcz pod wpływem zimna, chociaż dzisiaj noc była naprawdę ciepła. Chłodne powietrze z każdym krokiem było bardziej wyczuwalne, zapewne dlatego, że budynek okazał się... lodowiskiem. Nie było tam nikogo, tak jakby zostało... zarezerwowane. ''Gołąbki'' założyły łyżwy stojące w rogu i pognały na lód trzymając się za ręce. Ja natomiast usiadłam na trybunach, włożyłam do uszu słuchawki, nogi oparłam na rzędzie przede mną i zamknęłam oczy, odpływając myślami daleko stąd. Niestety po godzinie znudziło mnie to, nogi zaczęły mi drętwieć,palce zamarzać, a nic nie zapowiadało tego, że randka dobiega końca, wręcz przeciwnie - rozkręca się.Zakochani nawet na chwile nie schodzili z lodowiska, Calum co jakiś czas składał krótkie pocałunki na policzku Alice, a ona tylko chichotała lub słodko się rumieniła. Nie wiem czemu, ale ten widok wywoływał na mojej twarzy uśmiech. Mogłabym patrzeć na nich godzinami, tak ładnie razem wyglądali.
- Scena rodem z komedii romantycznej, co? - dobiegł mnie znajomy głos, który jak się okazało należał do Irwina
- Co ty tu robisz? - zapytałam nie kryjąc zaskoczenia
- Hood chciał, abym dotrzymał ci towarzystwa. - wytłumaczył - Byłbym wcześniej, ale miałem problemy z samochodem. - kontynuował i pomachał na przywitanie Calum'owi - Jak przebiega randka?
- Chyba dobrze...
- A ty jak się bawisz? - nie musiałam odpowiadać, moja znudzona mina mówiła sama za siebie - Wstawaj
- Po co? - spytałam
- Pojeździmy. - powiedział wskazując na lodowisko
- Ja nie jeżdżę.
- A to niby dlaczego? - zapytał z rozbawieniem
- Nie umiem... - powiedziałam to najciszej jak mogłam mając nadzieje, że nie usłyszy. Wstydziłam się tego, że mam 17 lat, a nie umiem jeździć na łyżwach. Nawet 5-letnie dziecko umie.
- Rozumiem - mówił z tajemniczym uśmiechem - Nauczę cię. - pokręciłam głową, ale złapał mnie za ramiona i zaczął prowadzić w stronę lodowiska.
- Nie, Ashton nie chcę jeździć. - sprzeciwiałam się
- Wiem, że chcesz. - nie miałam nic więcej do gadania i zanim się zorientowałam stałam na lodzie z łyżwami na nogach. Gdy tylko podjechała do mnie Alice zaliczyłam pierwszy upadek.
- Nic ci nie jest? - spytała dziewczyna
- To był zły pomysł - powiedziałam zawstydzona, próbując wstać i wrócić na trybuny. Tak, właśnie, próbowałam, lecz nieudolnie.
- Zaczekaj. - odezwał się Ashton ustawiając mnie do pionu i zwracając się stronę rudowłosej - Ty masz randkę, więc wracaj do Calum'a, a ja zacznę lekcje jazdy - dokończył patrząc już na mnie.
Sprzeczaliśmy się chwile, lecz w końcu ustąpiłam. Złapał mnie w talii, ale od razu zrzuciłam jego ręce, więc chwycił mnie za ramiona i delikatnie popychał. W ciągu niecałej godziny przewróciłam się kilka...dziesiąt razy, każdej mojej wywrotce towarzyszył śmiech chłopaka. Odwróciłam się do niego, żeby coś powiedzieć, ale gdy tylko otworzyłam usta poczułam, że lecę do tyłu, Ashton złapał mnie za nadgarstki, które nadal były o odcieniu fioletu, wywołało to u mnie potworny ból, a on chyba to zauważył.
- Przepraszam... Zapomniałem. - mówił drapiąc się po głowie
- Dobra, wystarczy. - powiedziałam - Pomóż mi stąd zejść.
- Nie ma mowy. Musisz sobie sama poradzić.
- Żartujesz, prawda? - chłopak tylko pokręcił głową z zadziornym uśmieszkiem na ustach. Byliśmy na samym środku lodowiska. Czy on zwariował? Jak ja do cholery mam sama dostać się do wyjścia w całości? - Ash, proszę cię.
- Axl, to ja cię proszę. - zaczęłam powoli suwać łyżwami po lodzie, a chłopak jechał koło mnie. Połowa drogi była już za mną.
- Chyba załapałam - wykrakałam. Chwilę po tych słowach zachwiałam się i złapałam skórzaną kurtkę Ashton'a, żeby się nie przewrócić, niestety chłopak, również stracił równowagę i oboje leżeliśmy na lodzie. Właściwie to szatyn leżał na lodzie, a ja na nim. Przez dobre 5 minut nie ruszaliśmy się z miejsca tylko śmialiśmy się. Ciepły oddech chłopaka odbijał się od mojej szyji, przez co na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.Chciałam jak najszybciej z niego zejść i zdjąć te cholerne łyżwy. Za każdym razem, gdy moje próby kończyły się upadkiem na chłopaka, wywoływało to u niego kolejną falę śmiechu. W końcu Calum z Alice zlitowali się nade mną i pomogli mi wstać.
- Na dziś chyba wystarczy ci lekcji - powiedział brunet
~~~~*~~~~
Stałam pod halą razem z Alice, a chłopaki trochę dalej omawiali ''dalszy plan działania''.
- Dziękuje, że zgodziłaś się z nami pójść - powiedziała dziewczyna
- Pierwszy i ostatni raz - powiedziałam stanowczo - Wymykaj się wieczorami oknem, bądź jak Julia pragnąca się spotkać ze swoim Romeo. - rudowłosa posłała mi smutny uśmiech, na co ja westchnęłam - Dobrze się chociaż bawisz?
- Tak, jest świetnie. - jej twarz od razu się rozpromieniła - Calum jest niesamowity.
Dalszą rozmowę przerwali chłopcy.
- A więc plan jest taki. - zaczął Ashton - Calum zabiera Alice na drugą część randki, a ty jedziesz ze mną.
- Gdzie jeśli mogę wiedzieć - powiedziałam z sarkastycznym uśmiechem. Przez niego byłam cała obolała, więc nie zamierzałam być miła.
- Nie możesz, ale gwarantuje, że ci się spodoba.
- Wątpię. - szepnęłam pod nosem
- Alice zadzwoni do ciebie kiedy będziemy wracać, żeby nie było żadnych wątpliwości, że byłaś cały czas z nami. - poinformował mnie Calum, a ja tylko kiwnęłam głową
- Baw się dobrze. - skierowałam te słowa do rudowłosej i przytuliłam ją
- Ty też. - odpowiedziała, a ja spiorunowałam ją wzrokiem
Kierowałam się z chłopakiem do jego samochodu, jak zwykle otworzył mi drzwi z szarmanckim uśmiechem.
- To dzięki tobie Greg ma teraz problemy, prawda? - spytał Irwin, ale zaraz sam odpowiedział na swoje pytanie - Wiem, że tak. Z resztą zasłużył sobie. Teraz pewnie wyleci ze szkoły i ani ty, ani ja nie będziemy musieli oglądać jego gęby.
- Nie wyleci ze szkoły.
- Co? Skąd wiesz? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem
- Po prostu wiem. - dopilnowałam, żeby wyleciał z drużyny i był zawieszony przez 3 tygodnie, ale w szkole musiał zostać. Teraz i tak połowa jego ''znajomych'' się od niego odsunęła, bo nie jest już kapitanem drużyny koszykarskiej.
- OK. Przynajmniej nie będzie go już w drużynie i nie będę musiał słuchać kogo zaliczył, a kogo nie.
- Z tego co mi wczoraj mówił to ty zawsze zaliczasz pierwszy. - powiedziałam przypominając sobie wczorajsze ''spotkanie''
- To nie do końca prawda. Wścieka się, bo od czasu do czasu rucham jego siostrę. Nie masz pojęcia ile razy widział jak robi mi...
- Nie chcę tego wiedzieć - przerwałam mu
- Zazdrosna? - posłałam mu pytające spojrzenie, ale jego to tylko rozśmieszyło - Jesteśmy.
Nie czekając, aż otworzy mi drzwi, wysiadłam z samochodu, a przede mną znajdowało się boisko, właściwie to wylany asfalt, stary kosz i latarnia, która je oświetlała. Była 20:00, więc robiło się już ciemno.
- Słyszałem, że w Chicago grałaś w kosza - powiedział.
- Byłam kapitanem drużyny - poprawiłam go z uśmiechem, który zaraz zniknął mi z twarzy. Nie grałam od końca roku szkolnego. Brakuje mi tego, brakuje mi mojej drużyny.
- Słyszałaś może o rozbierańcu? - spytał, na co ja pokręciłam rozbawiona głową - Chodzi w nim o to. Gdy trafisz dwa razy pod rząd piłką do kosza z końca boiska, osoba z którą grasz musi zdjąć z siebie jedną rzecz ze swojego ubioru. - tłumaczył z uśmiechem, pokazując swoje dołeczki w policzkach
- Jaka jest nagroda? - spytałam związując włosy w luźnego koka. Poczułam wzrok Ashton'a na moim policzku, który wciąż był fioletowy, dużo mniej, ale siniak wciąż był widoczny - To tylko siniak, nie patrz się tak.
- Przepraszam. - wyszeptał - Nagrodą są dwa całusy w dowolne miejsce, nie licząc ust i miejsc ''intymnych''. A i miejsce wybiera oczywiście zwycięzca.
- Dobra. - zgodziłam się bez wahania. W Chicago grałam raz w kosza zupełnie naga, więc gra tego typu zupełnie mi nie przeszkadza.
- Dziewczyny mają pierwszeństwo. - powiedział podając mi piłkę i prowadząc do miejsca, z którego mam rzucać, czyli jakieś 7 metrów od kosza. Za pierwszym razem trafiłam dwa razy.
- Nieźle. - pochwalił chłopak klaszcząc w dłonie - Zaskoczyłaś mnie.
- Nie gadaj, tylko się rozbieraj - Irwin zaśmiał się na moje słowa, po czym ściągnął koszulkę. Przypuszczałam, że jest umięśniony, ale nie, że aż tak. Poczułam jak rumienią mi się policzki, a on chyba to zauważył.
- Czyżbym też cię czymś zaskoczył - powiedział z zadziornym uśmieszkiem
- Rzucaj. - podałam mu piłkę - Ile dziewczyn już tu zabierałeś?
- Jesteś pierwsza. - na mojej twarzy wymalowało się zdziwienie, a Ash się zaśmiał
- Dlaczego?
- Bez sensu jest grać w taką grę z dziewczyną, która nie umie grać. - rzucił do kosza i trafił
- W ten sposób mógłbyś rozbierać każdą dziewczynę.
- Co z tego, jeśli tylko ona byłaby naga - znów trafił. Zdjęłam buty, a on zrobił zawiedzioną minę.
Graliśmy już ponad godzinę. Niestety nie udało mi się już pozbawić go żadnego ubrania, ja natomiast straciłam bluzę pod którą na moje nieszczęście nie miałam żadnej koszulki. Rozmawialiśmy o mojej drużynie z Chicago, o jego drużynie i o naszych rodzinach. Nikt w Lamar poza Alice i moimi dziadkami nie wie czemu przyjechałam tu naprawdę. Wszyscy myślą, że moja mama pojechała do Europy po śmierci taty w celach biznesowych, żeby nie zabrakło nam pieniędzy i nie miała się mną jak zajmować. Naszą dalszą grę przerwał dźwięk SMS-a.
Od Alice: Calum już mnie odwozi. BYŁO NIESAMOWICIE! ;D
- Randka skończona! - krzyknęłam przez co chłopak spudłował
- EJ. Już miałaś stracić spodnie.
- A to pech. - wzruszyłam ramionami zakładając trampki i bluzę. Już miałam wsiadać do samochodu, gdy Ashton zamknął mi drzwi przed nosem.
- Zapomniałaś o czymś - powiedział
- O czym?
- O mojej nagrodzie.
- Ty też o czymś zapomniałeś - posłał mi pytające spojrzenie - Miałeś zdradzić mi swoją tajemnicę.
- Nie zapomniałem. Jak narazie nie mam żadnej, ale gdy tylko będę jakąś miał, dowiesz się o tym jako pierwsza. - odwróciłam się od niego otwierając drzwi, ale chłopak znów je zamknął.
- Nagroda. - posłał mi triumfalny uśmiech - 2 czułe pocałunki w szyję - powiedział prosto do mojego ucha, a ja prychnęłam
- Szyję?
- Tak. Szyję. To mój czuły punkt. - mruknął, na co wywróciłam oczami - Czekam. - poganiał
Był wyższy ode mnie o dobre 15 cm. Złapałam go za ramiona, próbując go trochę zniżyć. Jego skóra była ciepła, a gdy złożyłam pierwszy pocałunek pokryła ją gęsia skórka, na co mimowolnie się uśmiechnęłam i zaraz złożyłam kolejny. Uśmiechnął się do mnie pokazując swoje słodkie dołeczki i otworzył mi drzwi. Nie wiem czemu, ale przez całą drogę uśmiechałam się sama do siebie, Ashton robił to samo.
- Nie mówiłaś, że Ashton też będzie - wtrącił się dziadek
- Bo nie wiedziałam.
- Ashton wczoraj cały czas o tobie mówił - zachichotała dziewczynka - Całowaliście się?
- Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy! - do moich uszu dobiegł znajomy głos
- Nie krzycz na siostrę - Ezra upomniał szatyna
- Axl - zwrócił się do mnie dziadek - babcia czasami opiekuje się Lauren, mogłabyś ją do nas zaprowadzić?
- Jasne. Idziemy? - powiedziałam i wyciągnęłam rękę do małej, a ona ochoczo ją złapała
- Pójdę z wami - oznajmił Ashton
Szliśmy w dość szybkim tępię, Lauren ciągnęła mnie za rękę i zasypywała pytaniami, nie zwracała uwagi na swojego brata, który prosił, aby przestała. Gdy byliśmy pod domem ktoś do nas podbiegł i przyssał się do twarzy chłopaka... to była Paige, jak zwykle. Lauren się skrzywiła i pociągnęła mnie za bluzkę, abym się schyliła
- Nie lubię jej - szepnęła mi na ucha
- Ja też.
Gdy brunetka odkleiła się od Ashton'a dołączył do nas i w trójkę weszliśmy do domu.
- Babciu przyprowadziłam ci kogoś - powiedziałam wchodząc do kuchni
- Och moja słodka Lauren - mówiła cała w skowronkach, a następnie przytuliła dziewczynkę - Zaraz zrobię ci naleśniki, kochanie.
Babcia zajęła się małą, więc przeszłam do salonu i zaczęłam kierować się stronę drzwi pod schodami. Ash wciąż stał w drzwiach jakby czekał na pozwolenie wejścia.
- Idziesz? - spytałam, a chłopak ruszył się z miejsca i podążył za mną.
Zeszliśmy na dół, Irwin nagle się ożywił i rzucił na moje łóżko posyłając mi uśmiech. Usiadłam obok niego.
- Mogę cię o coś zapytać? - zwróciłam się do chłopaka
- O co tylko chcesz.
- Paige to twoja dziewczyna? - Ashton zaśmiał się na to pytanie
- Nie - odpowiedział wciąż z rozbawieniem. Co go tak śmieszyło?
- Ale wiesz, że ona cię tak traktuje?
- Paige wie, że nic do niej nie czuje. My tylko czasami spotykamy się, aby się ''zabawić'' - wyjaśnił, a ja przewróciłam oczami
- Nie przeszkadza jej, że pieprzysz się z innymi?
- Nie jesteśmy razem, więc mogę robić co chcę i z kim chcę.
Około 18:00 Ashton zadzwonił po Luke i Michael'a dowiedziałam się o tym, gdy zastałam ich pod moimi drzwiami z siatką piwa. Szatyn ciągle leżał na MOIM łóżku, blondyn grał coś na gitarze, a Clifford uważnie oglądał mój pokój, zatrzymał się przy biurku, na którym stały moje zdjęcia z rodzicami i znajomymi z Chicago.
- Jesteś strasznie podobna do taty - stwierdził i wszyscy łącznie ze mną podeszliśmy do niego. Miał rację.
- Wow, twoja mama to niezła laska - powiedział Luke, na co wszyscy się zaśmialiśmy
- Kim jest ta blondynka? - spytał Michael
- Sydney - odpowiedziałam - spodobałbyś się jej.
- Ona mi też. Będziesz musiała mnie z nią zapoznać.
- Niedługo ma mnie odwiedzić.
- A ta brunetka obok? - zapytał blondyn - Jest w moim typie.
- To Monic. - powiedziałam cicho
- Też przyjedzie?
- Raczej nie. Ona też wyjechała z Chicago - skłamałam
- Po co ci aż tyle zdjęć? - spytał Ashton, było ich naprawdę dużo, całe biurko było nimi zastawione
- Jaka jest nagroda? - spytałam związując włosy w luźnego koka. Poczułam wzrok Ashton'a na moim policzku, który wciąż był fioletowy, dużo mniej, ale siniak wciąż był widoczny - To tylko siniak, nie patrz się tak.
- Przepraszam. - wyszeptał - Nagrodą są dwa całusy w dowolne miejsce, nie licząc ust i miejsc ''intymnych''. A i miejsce wybiera oczywiście zwycięzca.
- Dobra. - zgodziłam się bez wahania. W Chicago grałam raz w kosza zupełnie naga, więc gra tego typu zupełnie mi nie przeszkadza.
- Dziewczyny mają pierwszeństwo. - powiedział podając mi piłkę i prowadząc do miejsca, z którego mam rzucać, czyli jakieś 7 metrów od kosza. Za pierwszym razem trafiłam dwa razy.
- Nieźle. - pochwalił chłopak klaszcząc w dłonie - Zaskoczyłaś mnie.
- Nie gadaj, tylko się rozbieraj - Irwin zaśmiał się na moje słowa, po czym ściągnął koszulkę. Przypuszczałam, że jest umięśniony, ale nie, że aż tak. Poczułam jak rumienią mi się policzki, a on chyba to zauważył.
- Czyżbym też cię czymś zaskoczył - powiedział z zadziornym uśmieszkiem
- Rzucaj. - podałam mu piłkę - Ile dziewczyn już tu zabierałeś?
- Jesteś pierwsza. - na mojej twarzy wymalowało się zdziwienie, a Ash się zaśmiał
- Dlaczego?
- Bez sensu jest grać w taką grę z dziewczyną, która nie umie grać. - rzucił do kosza i trafił
- W ten sposób mógłbyś rozbierać każdą dziewczynę.
- Co z tego, jeśli tylko ona byłaby naga - znów trafił. Zdjęłam buty, a on zrobił zawiedzioną minę.
Graliśmy już ponad godzinę. Niestety nie udało mi się już pozbawić go żadnego ubrania, ja natomiast straciłam bluzę pod którą na moje nieszczęście nie miałam żadnej koszulki. Rozmawialiśmy o mojej drużynie z Chicago, o jego drużynie i o naszych rodzinach. Nikt w Lamar poza Alice i moimi dziadkami nie wie czemu przyjechałam tu naprawdę. Wszyscy myślą, że moja mama pojechała do Europy po śmierci taty w celach biznesowych, żeby nie zabrakło nam pieniędzy i nie miała się mną jak zajmować. Naszą dalszą grę przerwał dźwięk SMS-a.
Od Alice: Calum już mnie odwozi. BYŁO NIESAMOWICIE! ;D
- Randka skończona! - krzyknęłam przez co chłopak spudłował
- EJ. Już miałaś stracić spodnie.
- A to pech. - wzruszyłam ramionami zakładając trampki i bluzę. Już miałam wsiadać do samochodu, gdy Ashton zamknął mi drzwi przed nosem.
- Zapomniałaś o czymś - powiedział
- O czym?
- O mojej nagrodzie.
- Ty też o czymś zapomniałeś - posłał mi pytające spojrzenie - Miałeś zdradzić mi swoją tajemnicę.
- Nie zapomniałem. Jak narazie nie mam żadnej, ale gdy tylko będę jakąś miał, dowiesz się o tym jako pierwsza. - odwróciłam się od niego otwierając drzwi, ale chłopak znów je zamknął.
- Nagroda. - posłał mi triumfalny uśmiech - 2 czułe pocałunki w szyję - powiedział prosto do mojego ucha, a ja prychnęłam
- Szyję?
- Tak. Szyję. To mój czuły punkt. - mruknął, na co wywróciłam oczami - Czekam. - poganiał
Był wyższy ode mnie o dobre 15 cm. Złapałam go za ramiona, próbując go trochę zniżyć. Jego skóra była ciepła, a gdy złożyłam pierwszy pocałunek pokryła ją gęsia skórka, na co mimowolnie się uśmiechnęłam i zaraz złożyłam kolejny. Uśmiechnął się do mnie pokazując swoje słodkie dołeczki i otworzył mi drzwi. Nie wiem czemu, ale przez całą drogę uśmiechałam się sama do siebie, Ashton robił to samo.
~~~~*~~~~
Rano spotkałam się z Alice i przez dobre 3 godziny słuchałam jak minęła randka. Po lodowisku Calum zabrał ją na piknik pod gołym niebem. Ze szczegółami musiałam słuchać jak przebiegał ich każdy pocałunek, a było ich dokładnie 5. Po południu babcia wysłała mnie do warsztatu dziadka. Po drodze spotkałam Greg'a. Z bukietem róż przepraszał mnie na kolanach. Przyjęłam jego przeprosiny, ale tylko dlatego, że zatorował mi drogę na dobre 15 minut, a ludzie, którzy przechodzili dziwnie się na nas patrzyli.Tłumaczył się, że nie chciał żeby tak to wyszło, że dopiero teraz zrozumiał jak bardzo mógł mnie skrzywdzić, że czuje do siebie obrzydzenie i takie tam. Te przeprosiny sprawiły, że byłam na niego zła trochę mniej. Właściwie to współczułam mu, nikt nie chciał z nim rozmawiać poza jego siostrą.
Z tuzinem róż weszłam do warsztatu, a następnie wyrzuciłam je do kontenera na śmieci.
- Od kogo były? - zapytał dziadek
- Nie ważne. Babcia prosiła, żebym przyniosła ci obiad.
- Dziękuję Axl - powidział i pocałował mnie czubek głowy
- O dzień dobry - przywitał się ze mną Ezra zza którego wyłoniła się śliczna dziewczynka - To moja córka Lauren. To jest Axl wnuczka państwa Mann.
- Cześć. - powiedziała nieśmiało i uścisnęła mi rękę, a ja odpowiedziałam jej uśmiechem
- Jak udała się randka? - spytał mężczyzna
- Alice świetnie się bawiła.
- Ale ja pytałem o ciebie i Ash'a. - wyjaśnił Ezra, posłałam mu pytające spojrzenie
- To nie była randka. - Nie mówiłaś, że Ashton też będzie - wtrącił się dziadek
- Bo nie wiedziałam.
- Ashton wczoraj cały czas o tobie mówił - zachichotała dziewczynka - Całowaliście się?
- Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy! - do moich uszu dobiegł znajomy głos
- Nie krzycz na siostrę - Ezra upomniał szatyna
- Axl - zwrócił się do mnie dziadek - babcia czasami opiekuje się Lauren, mogłabyś ją do nas zaprowadzić?
- Jasne. Idziemy? - powiedziałam i wyciągnęłam rękę do małej, a ona ochoczo ją złapała
- Pójdę z wami - oznajmił Ashton
~~~~*~~~~
- Nie lubię jej - szepnęła mi na ucha
- Ja też.
Gdy brunetka odkleiła się od Ashton'a dołączył do nas i w trójkę weszliśmy do domu.
- Babciu przyprowadziłam ci kogoś - powiedziałam wchodząc do kuchni
- Och moja słodka Lauren - mówiła cała w skowronkach, a następnie przytuliła dziewczynkę - Zaraz zrobię ci naleśniki, kochanie.
Babcia zajęła się małą, więc przeszłam do salonu i zaczęłam kierować się stronę drzwi pod schodami. Ash wciąż stał w drzwiach jakby czekał na pozwolenie wejścia.
- Idziesz? - spytałam, a chłopak ruszył się z miejsca i podążył za mną.
Zeszliśmy na dół, Irwin nagle się ożywił i rzucił na moje łóżko posyłając mi uśmiech. Usiadłam obok niego.
- Mogę cię o coś zapytać? - zwróciłam się do chłopaka
- O co tylko chcesz.
- Paige to twoja dziewczyna? - Ashton zaśmiał się na to pytanie
- Nie - odpowiedział wciąż z rozbawieniem. Co go tak śmieszyło?
- Ale wiesz, że ona cię tak traktuje?
- Paige wie, że nic do niej nie czuje. My tylko czasami spotykamy się, aby się ''zabawić'' - wyjaśnił, a ja przewróciłam oczami
- Nie przeszkadza jej, że pieprzysz się z innymi?
- Nie jesteśmy razem, więc mogę robić co chcę i z kim chcę.
Około 18:00 Ashton zadzwonił po Luke i Michael'a dowiedziałam się o tym, gdy zastałam ich pod moimi drzwiami z siatką piwa. Szatyn ciągle leżał na MOIM łóżku, blondyn grał coś na gitarze, a Clifford uważnie oglądał mój pokój, zatrzymał się przy biurku, na którym stały moje zdjęcia z rodzicami i znajomymi z Chicago.
- Jesteś strasznie podobna do taty - stwierdził i wszyscy łącznie ze mną podeszliśmy do niego. Miał rację.
- Wow, twoja mama to niezła laska - powiedział Luke, na co wszyscy się zaśmialiśmy
- Kim jest ta blondynka? - spytał Michael
- Sydney - odpowiedziałam - spodobałbyś się jej.
- Ona mi też. Będziesz musiała mnie z nią zapoznać.
- Niedługo ma mnie odwiedzić.
- A ta brunetka obok? - zapytał blondyn - Jest w moim typie.
- To Monic. - powiedziałam cicho
- Też przyjedzie?
- Raczej nie. Ona też wyjechała z Chicago - skłamałam
- Po co ci aż tyle zdjęć? - spytał Ashton, było ich naprawdę dużo, całe biurko było nimi zastawione
- Nie chce nikogo z nich zapomnieć - wytłumaczyłam - Z resztą z każdą fotografią wiąże się jakieś wspomnienie.
- Jakie wiąże się z tą? - zapytał szatyn wskazując na zdjęcie z moimi przyjaciółkami
- Zrobił je Logan jeden z bliźniaków kilka dni przed zakończeniem roku szkolnego - uśmiechnęłam się wspominając - To było na ich imprezie. Zrobili ją dla nas. Sydney zdała prawo jazdy, Monic zdała najlepiej egzaminy, a moja drużyna wygrała finały. Śmiejemy się, ponieważ Dylan tak się upił, że biegał zupełnie nagi i wpadł w żywopłot, a jakaś dziewczyna tak samo pijana jak on próbowała wyjąć mu gałęzie z dość dziwnych miejsc. To była moja najlepsza i ostatnia impreza w Chicago. - poczułam jak po policzku spływa mi łza, a ktoś kładzie mi rękę na plecach. Te zdjęcia sprawiały mi ogromny ból, ale jednocześnie niesamowite szczęście. Ciężko mi było na nie patrzeć.
- Jakie wiąże się z tą? - zapytał szatyn wskazując na zdjęcie z moimi przyjaciółkami
- Zrobił je Logan jeden z bliźniaków kilka dni przed zakończeniem roku szkolnego - uśmiechnęłam się wspominając - To było na ich imprezie. Zrobili ją dla nas. Sydney zdała prawo jazdy, Monic zdała najlepiej egzaminy, a moja drużyna wygrała finały. Śmiejemy się, ponieważ Dylan tak się upił, że biegał zupełnie nagi i wpadł w żywopłot, a jakaś dziewczyna tak samo pijana jak on próbowała wyjąć mu gałęzie z dość dziwnych miejsc. To była moja najlepsza i ostatnia impreza w Chicago. - poczułam jak po policzku spływa mi łza, a ktoś kładzie mi rękę na plecach. Te zdjęcia sprawiały mi ogromny ból, ale jednocześnie niesamowite szczęście. Ciężko mi było na nie patrzeć.
~~~~*~~~~
''Szanuj wspomnienia,
nigdy nie wystawiaj ich na próbę,
bo tylko one nie odchodzą tak
jak ludzie...''
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Za nami już pięć rozdziałów, za tydzień przywitam was z nowymi.
Proszę Was o zostawienie komentarza z Waszą opinią.
Do zobaczenia ;)
Piszerz okropnie, nie rub już więcej rozdziałuw
OdpowiedzUsuń