Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 22

Zapraszam na mojego ASKA, gdzie przez kilka najbliższych dni odpowiem na wsze wszystkie pytania dotyczące fabuły i nie tylko oraz zdradzę Wam kilka spoilerów.
 
Ten czas potwornie szybko leci. Całkiem niedawno trwały najgorsze wakacje mojego życie, a tymczasem mija połowa marca. Niecałe cztery miesiące do końca roku szkolnego i zerwana układu z Ashton'em. A jak już o tym mowa, to właśnie jadę z nim samochodem, wracając z podwójnej randki. Alice zaciągnęła nas w środku tygodnia na kolejny film o nastolatkach z rakiem - ''Gwiazd naszych wina''. Nie muszę chyba mówić jak bardzo mi się nie podobał. W końcu chłopak zatrzymał się pod domem moich dziadków, którzy zapewne kładli się już spać, mimo że dochodziła dopiero 23.
- Wchodzisz? - spytałam, otwierając drzwi
- Zostaję na noc. - oznajmił - Tylko muszę coś załatwić. Góra 30 minut i już u ciebie jestem. - pokiwałam i dałam mu krótkiego całusa w usta
Po wejściu do domu od razu skierowałam się do swojej łazienki pod prysznic. Umyłam włosy, posmarowałam całe ciało balsamem i w samym ręczniku wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Gdy stałam przy szafie, aby wyciągnąć ubranie do spania, ktoś musnął ręka po moich odkrytych plecach - natychmiastowo się odwróciłam i zobaczyłam dobrze znanego mi szatyna w samych bokserkach.
- Przestraszyłeś mnie. - powiedziałam, naciągając ręcznik na moje nogi, co wywołało śmiech chłopaka
- Tylko nie mów, że się mnie wstydzisz. - mówił, wciąż się śmiejąc, na co wywróciłam oczami
-  Mógłbyś wyciągnąć mi jakąś koszulkę? - spytałam, a Ashton pokiwał głową, podchodząc bliżej szafy - Górna półka. - nakierowałam. Wyciągnął jakąś szarą bluzkę, a następnie rozłożył ją przede mną - koszulka z Cobain'em. - Poważnie? - wywrócił oczami i założył mi ją przez głowę, wyjmując spod niej ręcznik. Od razu mocniej naciągnęłam na siebie ubranie.
- Masz coś pod spodem, prawda? - zapytał uważnie lustrując mnie wzrokiem - Axl, błagam powiedz, że masz na sobie chociaż majtki. - odsunęłam się od niego, próbując dostać się do szafki z bielizną - Cholera. - powiedział prawie bezgłośnie i zaczął się do mnie zbliżać z uśmiechem błąkającym się na jego ustach. Zatrzymałam go, kładąc moją dłoń na jego nagiej klatce piersiowej, a drugą wciąż przytrzymując bluzkę.
- Odejdź i daj mi się ubrać.
- Już za późno. - powiedział kiwając głową na swoje krocze, podążyłam tam wzrokiem i mogłam przez jego bokserki dobrze widoczną erekcję. Od razu zrobiło mi się gorąco i mogłabym przysiąc, że jestem cała czerwona na twarzy, a to tylko bardziej nakręciło chłopaka.
Zdjął moją rękę z jego piersi i złapał mnie w tali przyciskając swoje czoło do mojego. Patrzył prosto w moje oczy, a ja byłam jak zaczarowana. Nie powiedziałam nic nawet, gdy jego ręce przeniosły się na moje obnażone pośladki. Ścisnął je, a z moich ust wydobył się cichy jęk, który próbowałam stłumić przygryzając wargę. Ash popchnął mnie lekko w stronę łóżka, nie protestowałam, gdy na nie opadłam, a bluzka podwinęła mi się do połowy brzucha. Szatyn położył się między moimi nogami, wciąż nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Odgarnął kosmyk włosów z mojego czoła, snując palcem po moim policzku, aż dotarł do wargi i potarł ja swoim kciukiem. Znów przeniósł wzrok na górną część mojej twarzy, a po chwili w końcu przywarł swoimi ustami do moich. Językiem pieścił moje podniebienie. Splótł nasze dłonie razem i położył je nad moją głową, dalej namiętnie mnie całując. Zaczęłam ssać jego język, by dokładnie zapamiętać jego słodki smak z szczypta tytoniu. Nie trwało to długo, bo Irwin kolejny raz przejął kontrolę, a ja mu uległam i czekałam na jego kolejny krok. Gdy próbowałam znaleźć się jeszcze bliżej niego - jakby to było możliwe - kręcąc się zahaczyłam swoim kroczek o jego, przez co wydał z siebie zduszony jęk, przymknął oczy, złapał moją wargę między swoje zęby, a nasze dłonie ścisnął jeszcze mocniej. Po chwili składał krótkie pocałunki na moich policzkach, szyi, dekolcie. Ręce przeniósł na moją nagą talię mimo, że moje wciąż pozostały w tym samym miejscu. Następnie zamiast rąk, jego usta zaatakowały mój brzuch, ale tylko przez moment, w następnej chwili znalazły się na wewnętrznej stronie mojego uda zostawiając tam po sobie jeden lub dwa ślady. Jego twarz znów była na równi z moją, nasze nie równe oddechy mieszały się ze sobą, gdy my zapatrzeni byliśmy w swoje oczy. Przeniosłam dłonie na jego szyję muskając kciukami policzki. Głowę zatopił w zgłębieniu mojej szyi, ciężko dysząc, jedną ręką podtrzymywał swoje ciało, a drugą sunął wzdłuż mojego roznegliżowanego ciała. Podniósł głowę, zatrzymując dłoń przy mojej ''gotowej'' kobiecości, patrząc na mnie i czekając na pewnego rodzaju pozwolenie. Zamiast słów, przycisnęłam swoje wargi do jego. Sam zinterpretował ten gest i pogłębił pocałunek, a następnie zatopił we mnie swoje palce. Poruszał nimi w dół i w górę, przyśpieszając i zwalniając co chwilę, gdy ja zacieśniałam uścisk na jego szyi. Gdy moja klatka nadzwyczaj szybko unosiła się i opadała, a w brzuchu rosło to przyjemne uczucie, on zaprzestał jakichkolwiek ruchów. W mgnieniu oka jego głowa znalazła się miedzy moimi nogami, a oddech odbijał się od mojego wejścia. W swoje duże dłonie złapał mnie za biodra i przejechał językiem po mojej łechtaczce, aby następnie ją zasysać i przygryzać. Będąc już na granicy wytrzymałości wplotłam palce w jego włosy, ciągnąc za nie. Poczułam ciarki przechodzące przez moje nogi, odchyliłam głowę, zacisnęłam powieki i z jednym, głośnym jękiem doszłam. Leżałam sparaliżowana, dopóki nie poczułam jego równie nierównego oddechu przy moim uchu.
- Zaraz wracam. - szepnął składając pocałunek na mojej skroni. Wstał i skierował się do łazienki nie domykając za sobą drzwi. Schowałam twarz w dłoniach próbując opanować uśmiech, który ciągle cisnął mi się na usta. Nie pierwszy raz szczytowałam i nie pierwszy raz miałam chłopaka między nogami, a nigdy nie reagowałam jak napalona czternastolatka na pierwszą randkę z chłopakiem. Ale muszę przyznać, że widok Ashton'a między moimi nogami jest najlepszym widokiem na całym świecie. Nie myśląc długo podniosłam się z łóżka i poszłam za chłopakiem. Po drodze zakładając najseksowniejsze majtki jakie w tamtym momencie mogłam znaleźć, jeśli można to nazwać majtkami - zwykła, niewygodna, granatowa koronka. Przecisnęłam się przez szparę między framugą, a drzwiami zamknęłam je za sobą. Szatyn był widocznie skrępowany stojąc przede mną z bokserkami w kolanach i starając sobie ulżyć. Bez słowa podeszłam do niego przyssałam się do jego szyi, a do ręki wzięłam jego męskość. Był duży, bardzo duży, zdecydowanie większy od Jimmy'ego i minimalnie od Trevor'a. Złapał za mój pośladek i przycisnął do swojego boku. Jeździłam ręką w górę i w dół co raz szybciej, a w jego szyi zatapiałam zęby, aż nie poczułam lepkiej substancji na swojej dłoni i nie usłyszałam tego charakterystycznego gardłowego jęknięcia.
- Rose... - szepnął, pocałowałam krótko malinkę, którą właśnie mu zrobiłam i poszłam umyć ręce, przyglądając się jego odbiciu w lustrze. Patrzył na mnie chwilę, aż w końcu postanowił założyć na siebie bokserki, które zsunęły mu się do kostek.

~~~~*~~~~
Ashton

Podszedłem do dziewczyny, odwróciłem przodem i opierając ją o umywalkę pocałowałem w jej słodkie, zaczerwienione wargi. Gdy znów na nią spojrzałem, usta miała wykrzywione w uśmiechu. Splotła nasze dłonie razem i wyprowadziła mnie z łazienki, kierując się w stronę łóżka. Oboje położyliśmy się na plecach, nie dotykając się nawzajem co mi się wcale nie podobało. Przyciągnąłem Rose do siebie, położyła głowę na mojej klatce piersiowej, a nogę przerzuciła przez moje. Bawiłem się jej włosami, gdy ona kreśliła nieznane mi wzory na brzuchu. Ma takie delikatne palce i w ogóle... dłonie. Widok Rose szczytującej w mojej koszulce będzie chyba mnie podniecał już do końca życia. 
- Dlaczego nie chcesz być w drużynie? - spytałem 
- Nie to, że nie chcę, nie mogę. - oznajmiła i przeniosła swoją rękę z mojego brzucha na moją dłoń, tym razem bawiąc się moimi palcami - Przez to, że ćpałam byle gówno, a później byłam faszerowana jakimiś antydepresantami mam problemy z sercem. Nie jakieś poważne, ale muszę codziennie brać leki i nie przemęczać się za bardzo, więc parogodzinne treningi odpadają.
- A dzisiaj się przypadkiem nie przemęczyłaś? - zapytałem żartobliwie 
- Czekałam, aż to powiesz. - zachichotała i podniosła głowę, odgarniając włosy z mojej twarzy i całując mnie krótko w usta - Dobranoc, Ash.
- Powiedz jeszcze raz moje imię.
- Ash?
- Powiedz to tak jak wtedy. - poprosiłem, a Mann zmarszczyła brwi
- Jak?
- Nieważne. - pokręciłem głową i uciekłem od niej wzrokiem
- Nie powiesz mi dobranoc... - przejechała nosem po moim policzku i pocałowała mnie w brodę -... Ash.
- Tak delikatnie. - uśmiechnąłem się do siebie i objąłem ją mocniej. 

~~~~*~~~~

Obudził mnie dźwięk budzika w moim telefonie. 7:30 no tak dzisiaj szkoła. Odpuściłbym sobie ze względu na Rose, która wciąż śpi obok mnie, ale za tydzień jest mecz, więc nie mogę się narażać, jeśli chcę grać. Kołdra zsunęła się z dziewczyny, pokazując jej jędrny tyłek przyodziany w koronkę i nagie ramię, z którego spadł rękaw koszulki. Sunąłem opuszkami palców wzdłuż jej ręki, wsłuchując się w słodkie mruczenie Axl. Zacząłem składać delikatne pocałunki na jej skórze, aż doszedłem do kącika jej ust. Mann odwróciła głowę w moją stronę powoli otwierając oczy.
- Cześć. - powiedziała uśmiechając się do mnie leniwie i dotykając dłonią mojego policzka
- Cześć. - przywitałem się, składając pocałunek na jej nosie - Wstawaj, bo się spóźnisz. - szepnąłem w jej usta, kręcąc kółka na dole jej brzucha i śmiejąc się na jej przyśpieszony oddech. Ostatnia noc zdecydowanie należy do tych najlepszych.
- Mam na trzecią lekcje. A z tego co wiem, ty nie.
- Wyganiasz mnie? Wykorzystałaś seksualnie bezbronnego chłopaka i już nie jest ci potrzebny? - spytałem z udawanym oburzeniem, wywołując u brunetki jeszcze większy uśmiech
- Nie mam nic przeciwko, żebyś jednak został. - oznajmiła oplatając mnie rękoma w pasie i przyciągając bliżej
- Nie mogę. W czwartek jest mecz, więc do tego czasu nie mogę sobie pozwolić na całodzienne wagary.
- A kto mówił o całym dniu? Nie pochlebiaj sobie. - popatrzyłem na nią spod uniesionych brwi i wpiłem się w jej szyję, co wywołało jęk u dziewczyny
- Śpię dzisiaj u ciebie. - stwierdziłem - Ale przyjdę trochę późnej, żeby rodzice się nie czepiali.

~~~~*~~~~

Po trzeciej lekcji przez całą przerwę szukałem Mann, ale nie odniosłem żadnego sukcesu, więc stwierdziłem, że zaczekam do lunchu, który właśnie trwa.
- Co jest dzisiaj z tobą nie tak? - spytałem Calum'a, który od rana jest nieobecny, a teraz bez sensu przewraca jedzenie na talerzu
- Nic. - odpowiedział szybko - Co jest z tobą? Cały czas szczerzysz się jak głupi.
- Spójrz na jego szyję, a będziesz miał odpowiedź. - powiedział Luke
- Nasz odpowiedź właśnie do nas zmierza. - oznajmił Clifford kiwając w stronę wejścia do stołówki. Brunetka zmierzała prosto w naszą stronę ignorując wszystkich śliniących się na jej widok chłopaków - swoją drogą, ja ich nie ignorowałem
- Co zrobiłeś? - zapytała Hood'a, opierając się o stolik i patrząc wprost na niego
- O co ci chodzi? - spytał, próbując unikać jej wzroku, co wcale nie jest łatwe
- O co mi chodzi?! - warknęła z uniesionymi brwiami. - Dobra. Zaczynając od tego, że Alice nie powiedziała dzisiaj o tobie ani słowa, co w żadnym stopniu nie jest normalne, a gdy w końcu o ciebie zapytałam zaczęła płakać i mówić mi jak to cały świat jest beznadziejny. - pluła jadem
- Płakała przeze mnie? - szepnął Calum, wciąż patrząc na swoje, zimne już jedzenie
- Wczoraj było dobrze. Co się stało? - złagodniała - Mów.
- Jak wyszliśmy z kina, pożegnaliśmy się z wami i szliśmy do samochodu, jakaś dziewczyna się do mnie przykleiła, a ja tak jakby zacząłem z nią flirtować, mimo że obok stała moja Alice. Później tamta dziewczyna dała mi swój numer, a Alice go wyrzuciła i nie miałem jej tego za złe, ale powiedziałem, że ja nie jestem o nią zazdrosny, więc ona też nie powinna. Powiedziała, że ja nie mam powodu, żeby być o nią zazdrosny, a później palnąłem, że nie jestem o nią zazdrosny, bo nikt nie chcę mi jej zabrać. - żaden z nas się nie odezwał, a Axl patrzyła na niego przez chwilę, aż uderzyła go dość mocno w głowę
- Po pierwsze jesteś palantem, a po drugie mylisz się. - chłopak podniósł na nią głowę - Mnóstwo chłopaków chcę się z nią umówić, ale ona świata poza tobą nie widzi i teraz zupełnie nie rozumiem dlaczego. Ale nie widziałam jej nigdy szczęśliwszej niż wtedy, gdy jest z tobą, więc posłuchaj. Jeśli potrzebujesz dziewczyny, żeby coś sobie udowodnić to znajdź inną. - oznajmiła, prostując się i zakładając ręce na piersi
- Kocham ją i nie chcę, żeby cierpiała, a zwłaszcza z mojego powodu.
- Kochasz ją? - Hood kiwnął głową, a każdy z nas był równie zaskoczony - Powiedziałeś jej o tym?
- Nie. - szepnął
- To dlaczego mówisz to nam? - westchnęła, gdy nie otrzymała odpowiedzi - Chcesz być chłopakiem, który naprawdę na nią zasługuje?
- Tak.
- Więc słuchaj mnie teraz. Rozmawiaj z nią. Całuj ją powoli. Przytulaj ją. Trzymaj ją mocno w ramionach. Śmiej się z nią. Rób z nią zdjęcia. Pozwól jej siadać na swoich kolanach. Jeśli kiedyś powie, że kocha cię bardziej, nie zgódź się z tym. Całuj ją niespodziewanie. Przytulaj ją od tyłu w talii. Mów jej, że jest piękna. Mów, co do nie czujesz. Jeśli wydaje ci się, że coś jest nie tak, po prostu ją przytul. Nie wstydź się jej. Nie okłamuj jej. Zabieraj ją wszędzie, gdzie tylko chce, nawet jeśli to miałby być drugi koniec świata. Gdy jesteście sami przytul ją i zacznij całować. Całuj ją w policzek, szyję. Patrz jej głęboko w oczy i mów jak bardzo ją kochasz. Pozwól jej położyć głowę na twojej klatce piersiowej, dzięki czemu będziesz mógł ja przytulić. Podczas spaceru trzymaj ją za rękę. Obejmuj ją tak długo jak to możliwe. Ocieraj jej łzy kiedy płacze. Dotykaj jej pleców. Trzymaj ją za rękę w miejscach publicznych. Rozmawiaj z nią o wszystkim. Odgarniaj jej włosy z twarzy i całuj delikatnie. Niespodziewanie podejdź do niej i przytul ja. Całuj ją w deszczu. Tańcz z nią przy wolnej muzyce. Po prostu pokaż jej, jak bardzo ją kochasz. A teraz idź do niej. Jest za szkołą. - Calum wstał i wybiegł ze stołówki
- Tak w ogóle to: Cześć, piękna. - powiedział Luke i został zgromiony przeze mnie wzrokiem, ale tylko wzruszył ramionami
- Cześć. - przywitała się posyłając uśmiech Clifford'owi i Hemmings'owi, ale zaraz odwróciła głowę kogoś wołając - Mike! Zaczekaj! - podeszła do chłopaka z mojej drużyny, który już kiedyś próbował ją podrywać, co prawda nieudolnie, ale jednak
- Czego ona od niego chce? - zapytałem bardziej sam siebie niż ich
- Nie wiem, ale on patrzy na jej tyłek. - oznajmił Michael
- Jest na co. - stwierdził blondyn, a ja kopnąłem go w kostkę pod stołem
- To smutne. - zaczął Mikey - Siedzisz tutaj, gromisz każdego wzrokiem kto na nią spojrzy, sam jesteś wpatrzony w nią jak w obrazek, a ona nawet na ciebie nie spojrzy.
- Nie ważne. Nie jestem nawet zazdrosny. Moja Rose nie poleciałaby na kogoś takiego jak Mike.
- Twoja?

~~~~*~~~~
Axl

Mija połowa biologii, a ja stoję sama na korytarzu przy swojej szafce, szukając tych cholernych leków. Czemu zawsze się gdzieś gubią. Nie ważne czy trzymam je w szkolnej szafce, torebce, czy pokoju i tak nie mogę ich znaleźć. W końcu! Są! Zażyłam określoną dawkę, gdy poczułam czyjeś dłonie na biodrach i znajomy zapach w nozdrzach. 
- Nie powinieneś być na lekcjach? - spytałam
- Mógłbym spytać cię o to samo. - powiedział przygryzając płatek mojego ucha. Odwróciłam się do niego przodem, a plecami oparłam się o szafki. - Czemu gadałaś z Mike'm? - zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co mu chodzi, ale po chwili sobie przypomniałam
- Mamy razem chemię i musiałam się o coś zapytać.
- Nie powinnaś nosić tych spodni.
- Dlaczego?
- Za bardzo zwracasz w nich na siebie uwagę płci przeciwnej i nie tylko. - złapał mnie za pośladki i musnął moje usta swoimi
- Jeszcze się nią nie znudziłeś, Ashti? - usłyszeliśmy znajomy głos, należący do nikogo innego jak Paige. Na szczęście minęła nas, nie zatrzymując się.
- Zignoruj ją. - powiedział szatyn
- To właśnie zamierzałam zrobić. - splotłam dłonie na jego karku i wpiłam się w jego usta, ssąc dolną wargę
- Nie macie lekcji? - tym razem był to męski głos - Mr. Smith. Szybko oderwałam się od chłopaka, ale nie mogłam odsunąć się daleko, bo uniemożliwiały mi to ręce Ashton'a na mojej talii.
- Właśnie na nie szliśmy. - powiedziałam
- Właśnie widziałem.
- I co? Podnieciło to pana? - spytał chłopak, a ja uderzyłam go lekko w plecy
- Irwin. Mam nadzieję, że uczysz się na test w przyszłym tygodniu. Od niego zależy roczna ocena oraz za dobry wynik można otrzymać dodatkowe punkty, a z tego co wiem starasz się o stypendium. Więc radzę się przyłożyć. A tymczasem do zobaczenia, Axl i lepiej pójdźcie na następną lekcje. - oznajmił i odszedł
- Tak nie mówi się do nauczycieli. - upomniałam Ash'a, a on mruknął coś niezrozumiałego i zaczął obcałowywać moje policzki, wywróciłam oczami - Za tydzień, w sobotę Sydeny ma urodziny. Chcesz jechać do Chicago ze mną i Michael'em? - spojrzał na mnie - Wyjechalibyśmy w piątek po szkole i wrócili w niedzielę.
- Chcesz, żebym pojechał?
- Gdybym nie chciała to bym nie pytała. - pocałował mnie krótko w usta - Naucz się na ten test. - wywrócił na mnie oczami - Proszę, Ash.

~~~~*~~~~

'' Ludzie składają obietnicę... 
a potem je łamią.
Wszystko się zmienia.
Wszyscy zawodzą,
nawet najbliżsi.
Rzadko kto stara się
dotrzymać słowa.''

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie!
Niezbyt podoba mi się ten rozdział, a Wam?
Liczę na komentarze lub cokolwiek innego.
Do zobaczenia ;-]

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 21

Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że nie dawałam znaku życia przez miesiąc, a teraz cieszcie się rozdziałem... 

Od miesiąca jestem w ''cudownym związku'' z Irwin'em. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej zdaję sobie sprawę jak bardzo pojebany to był pomysł. Chodzi o to, że sama nie wiem jak funkcjonuje normalny związek między dwojgiem ludzi, a obiecałam mu to pokazać. Wszyscy widzą, że on jak i ja jest uwięziony w tym chorym układzie. On nie może już więcej bawiać się z przypadkowymi dziewczynami na najhuczniejszych imprezach, a ja nie mogę spróbować się w końcu zabawić w Lamar - ja się nudzę, a on czuję się jak więzień. Doszliśmy zaledwie do trzeciej bazy co i tak było dla nas niezręczne, chociaż wcześniej nam nie przeszkadzało.
Trevor i Cole są w Hiszpanii od dwóch tygodni i jesteśmy w stałym kontakcie. Uzgodniliśmy, że po ich powrocie zobaczymy jak nasza znajomość będzie wyglądać, a teraz nie ma co gdybać.
Jestem właśnie w samochodzie z Ashton'em i Michael'em, a naszym celem jest impreza jakiejś popularnej dziewczyny ze szkoły. Nie mam ochoty spędzać czasu na patrzeniu jak ''mój chłopak'' ślini się na widok roznegliżowanych nastolatek, dobrze wiedząc, że ani dzisiaj, ani jutro nie porucha. Ale co ja tam mam do powiedzenia? Nic, zupełnie nic. Jakby kogoś obchodziło moje zdanie.
Z tego co wiem Clifford jest w kontakcie z Sydney, ale mimo to nie żyje w żadnym celibacie i właśnie bezczelnie wgapia się w mój dekolt. Nie mam co go winić, w końcu założyłam dość obcisła bokserkę uwydatniającą moje piersi. Gdy wysiedliśmy z samochodu impreza trwała w najlepsze, a niektórzy już zgonowali przed domem. Szatyn dumnie splótł nasze palce i razem ze mną przekroczył próg.
Prawdopodobnie minęło już kilka godzin, a my siedzimy na kanapie bez słowa popijając piwo z standardowych, czerwonych kubeczków. Ale co ty by było za wyjście z moją druga połówką, gdyby żadna dziewczyna się do niego nie kleiła. I oto nadchodzi cycata blondynka ubrana w panterkę.
- Dawno się nie widzieliśmy - zaczęła siadając szatynowi na kolanach. Już dawno takie zachowanie przestało robić na mnie wrażenie, więc odwróciłam głowę pijąc kolejny łyk piwa, mimo że powinnam zachować się zupełnie odwrotnie jak przystało na dziewczynę w normalnym związku. - Może skoczymy na górę i skorzystamy z jednego pokoju. Co ty na to? - Ash z wyraźnym bólem na twarzy zsunął dziewczynę ze swoich kolan
- Jestem tu ze swoją dziewczyną. - oznajmił wskazując na mnie. Przeniosłam swój wzrok na nich i posłałam lekki uśmiech blondynie
- Nie mam nic przeciwko trójkątom. - stwierdziła, a szatyn spojrzał na mnie z nadzieją w oczach, niemo błagając o moją zgodę
- Nie żartuj. - powiedziałam bezgłośnie, wracając do obserwowania tańczącego tłumu. Minęło parę minut i znudziło mi się to zajęcie. Dopiłam swoje piwo i przesunęłam się z końca kanapy do Ashton'a.
- Dlaczego zabierasz mnie na te wszystkie imprezy? - spytałam starając się przekrzyczeć muzykę
- Bo jesteś moją dziewczyną i chcę żebyśmy się dobrze razem bawili. - oznajmił beznamiętnie
- Po pierwsze związki nie polegają na tym, żeby wszystko robić razem, a po drugie dobrze się bawisz siedząc na kanapie i patrząc jak inni naprawdę się bawią?
- Nie możesz się po prostu zgodzić na ten trójkąt?! - zapytał z pretensją z głosie
- Żartujesz sobie?
- To chociaż się przeliż z jakąś laską.
- Dobra. - spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony - Jeżeli ty pocałujesz się z jakimś kolesiem.
- Mogę zgłosić się na ochotnika! - wtrącił się jakiś chłopak, którego ubiór i postawa przypominała stereotypowy wygląd osoby homoseksualnej
- Zgoda - warknął Irwin i już stał przy chłopaku atakując jego usta. Bardziej niż sam fakt, że to zrobił zaskoczyło mnie jak bardzo zachłannie to robił. Pocałunek skończył się, gdy chłopak złapał Ash'a za tyłek. Teraz jestem pewna, że on jest stuprocentowym gejem. Zanim zdążyłam się otrząsnąć szatyn był z powrotem obok mnie, pochylając się nade mną.
- Twoja kolej, kochanie. - powiedział prosto w moje usta i pociągnął mnie za rękę prowadząc w sam środek tłumu, zatrzymując się przed jakąś tlenioną blondynką i szepnął jej coś na ucho, na co energicznie pokiwała głową, nie trudno było mi się domyślić o co chodziło. Chwilę później dziewczyna przyssała się do mojej twarzy, wpychając mi swój język do gardła i jeżdżąc swoimi rękami po całym moim ciele, łapiąc za tyłek lub piersi. Oddawałam jej zachłanne pocałunki dopóki nie poczułam kolejnej pary ust na mojej szyi.
- Nawet o tym nie myśl. - zwróciłam się do Irwin'a, odrywając się od mojej tymczasowej partnerki
- Chodźmy się napić.
Piliśmy, tańczyliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się - tak spędziliśmy kolejne dwie godziny. W końcu stwierdziliśmy, że czas wrócić do domu. Ashton postanowił zostawić tu samochód i odebrać go jutro. Gdy mijaliśmy jego pick-up'a zauważyliśmy, że wóz trzęsie się w dziwny sposób, a przez przednią szybę widoczna jest niebieska czupryna - było już jasne co się tam dzieję, a ja nie mogłam ukryć mojego rozbawienia.
- Mówiłem mu, żeby znalazł sobie inne miejsce to pieprzenia lasek na imprezach. - wybełkotał, a ja wybuchnęłam jeszcze większym śmiechem. Chłopak to zignorował i kierowaliśmy się w stronę domu Irwin'a, który był zaledwie dwie ulice dalej. Gdy byliśmy na podjeździe lunął deszcz i nie zostawił na nas suchej nitki. Szatyn poinformował mnie, że klucze zostawił w samochodzie, więc musimy wejść przez okno w piwnicy. Nie było to dobrym pomysłem z racji tego, że w naszych organizmach buzował alkohol, chociaż było go już niewiele, ale jednak. Ashton z paroma potknięciami w końcu dostał się do środka, a ja jak to ja musiałam zaczepić o coś przez co, gdy wchodziłam do piwnicy rozerwałam moją bokserkę tak mocno, że widać było mój cały brzuch.
- Kurwa! - warknął chłopak stojąc przy drzwiach
- Co? - spytałam
- Drzwi są zamknięte od zewnątrz.
- Świetnie. - fuknęłam trzęsąc się z zimna. Miałam do wyboru wyjść oknem i dostać się do domu dziadków w czasie ulewy, w porwanej bluzce lub przeczekać deszcz i trochę wyschnąć - wybrałam tę drugą opcję.
- Mam tutaj jakieś ciuchy, więc jeśli chcesz możesz wziąć koszulkę, ja rezerwuje dresy. - oznajmił i podał mi ubranie. Oddaliłam się w jakiś kąt, zdjęłam przemoczone ciuchy, wieszając je na kaloryferze i zostałam w samej bieliźnie i koszulce chłopaka sięgającej mi ledwo za tyłek. - Znalazłem koce. - wzięłam jeden i przeszłam się wzdłuż piwnicy, zauważając trzy gitary, perkusję, starą kanapę, fotel, kilka innych gratów i gramofon.
- Masz tutaj jakieś płyty? - zapytałam
- Kilka pod stolikiem, reszta jest w moim pokoju. - schyliłam się po pudło z winylami, włączyłam ostatni album Presly'a i przeglądałam pozostałe płyty, aż natrafiłam na ciekawe znalezisko - skręty. - Niezbyt wyszukana kryjówka na trawkę.
- Nikt tam nie zagląda, więc jest raczej dobra. - podszedł do mnie, przez co mogłam dokładnie zobaczyć, że ma na sobie tylko dresy. Przez zgaszone światło nie mogłam dobrze się przyjrzeć jego idealnie umięśnionej klacie.
- Masz ogień?
- Chyba nie powinnaś... - zaczął drapiąc się po karku - znaczy... nie boisz się, że... no wiesz...
- Byłam uzależniona od o wiele twardszych narkotyków, nic mi się nie stanie od jednego skręta.
- Jesteś pewna?
- Tak, ale możemy wypalić jednego wspólnie, jeśli to sprawi, że będziesz spokojniejszy.
- Sprawi. - odetchnął z ulgą. Wyciągnął z kieszeni dresów zapalniczkę i zapalił mi skręta. Zaciągnęłam się nim porządnie i podałam go chłopakowi, który zrobił to samo. Zaciągając się kolejny raz stanęłam na palcach i wypuściłam dym prosto w twarz chłopaka.
- Wiesz, że wypuszczając dym w czyjąś twarz dajesz mu do zrozumienia, że chcesz się z tą osobą pieprzyć? - spytał z chytrym uśmieszkiem
- Wiem o tym doskonale. - oznajmiłam składając delikatny, ale zachęcający pocałunek na jego ustach. Wyrwał mi skręta z dłoni, zgasił go, a następnie zaprowadził mnie do fotela, siadając na nim i pokazując, żebym usiadała mu na kolanach - tak też zrobiłam. Siedzieliśmy razem na fotelu wpatrując się nawzajem w swoje twarze i wsłuchując się w głos ''Króla''.
- Uśmiechnij się. - powiedziałam wpatrując się w jego piękne oczy. Nie piękne! Zwyczajne. Zwyczajne oczy.
- Co?
- Po prostu się uśmiechnij. - uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby, a mój palec powędrował do jednego dołeczka w jego policzku - Lubię twoje dołeczki. - jego uśmiech się powiększył, a dłoń znalazła się na moim policzku
- Ty też masz jeden. Z resztą wole twoje oczy. Są zielone, ale nie jakieś mdłe, są czysto zielone. - odgarnął mokre włosy z mojego czoła i kciukiem potarł moją wargę - Dzięki mojemu kiepskiemu całowaniu przynajmniej nigdy mnie nie zapomnisz. - stwierdził śledząc palcem bliznę na dolnej wardze
- Każdy chłopak z jakim się spotykałam zostawił mi po sobie ślad. Trevor - plecy, Jimmy - ręka - szczęka Ashton'a gwałtownie się zacisnęła - Ale chyba przez te parę miesięcy nauczyłeś się całować, co?
- A jak sądzisz? - wzruszyłam ramionami, a chłopak wpił się w moje usta, zaciskając rękę na moim karku. Przejechał językiem po mojej wardze prosząc o dostęp, wplotłam palce w jego włosy, lekko za nie ciągnąc. - Mocniej - wyszeptał i wrócił do pocałunków, które były delikatne, namiętne, pobudzające. Jego ręka zjechała na moją obnażoną nogę i sunęła ku górze zatrzymując się przy biodrze i bawiąc się gumką od majtek. Swoje wilgotne wargi przeniósł na moją szyję zataczając na niej kółeczka językiem, przez co wydałam z siebie cichy jęk. Irwin oderwał usta od mojego ciała, złożył krótkiego całusa na moich wargach, opadł na oparcie fotelu i pokazał swój triumfalny uśmieszek pocierając moje udo.
- Na pewno chcesz to dalej ciągnąć? - zapytałam zaskakując samą siebie
- A co? Tchórzysz? - zadrwił
- Nie, ale... Nie przeszkadza ci życie w celibacie?
- Co?
- No wiesz. Nie możesz bzykać teraz na lewo i prawo.
- Wiem i dzięki tobie nie muszę tłumaczyć Paige dlaczego mój penis nie chcę lądować w jej waginie. - wywróciłam oczami, chociaż dlaczego nie, nie zapytam go o to, nie obchodzi mnie to
- Oj no weź Ashti. Wiem, że wciąż pragniesz zatopić zęby w moich cyckach. - starałam się udawać Larsson co wywołało niepohamowany śmiech u chłopaka - Boże... Jak to może podniecać?
- Nie może. Musiała się mocno postarać, żeby do czegokolwiek doszło. - pokręciłam głową - Ale ty nie masz takiego problemu. - szepnął mi do ucha przygryzając jego płatek.
- Tak? - spytałam kładąc dłoń na jego odkrytym torsie i zjeżdżając do wypuklenia na jego dresach, ściskając za nie i rozkoszując się gardłowym jękiem Ash'a.
- Rose... - wyjąkał
- Uwielbiam kiedy ty mnie tak nazywasz. - oznajmiłam biorąc w zęby jego górną wargę
- Rose, Rose, Rose... - szeptał i nagle podniósł mnie sadzając na fotelu, a następnie uklęknął przed nim i wziął w dłonie moja lewą nogę. Złożył pocałunek przy mojej kotce i wspinał się wyżej zostawiając mokre ślady. Dotarł do tatuażu na biodrze, lizał go, ssał, przygryzał, czułam jego uśmiech na mojej skórze i to przyjemne uczucie na dole brzucha - podniecenie.
- Łaskoczesz. - zachichotałam, a on przerwał - szkoda
- Wybacz, nie goliłem się.
- Nie szkodzi. Lubię cię w takim wydaniu. - oparł się na podłokietnikach, a swoją twarz umiejscowił dokładnie na przeciwko mojej
- Masz na myśli: podniecam cię w takim wydaniu. - powiedział z chytrym uśmieszkiem, lekko dysząc
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - kolejny raz wpił się w moje usta, lecz teraz tak mocno, że fotel przewrócił się do tyłu, a my razem z nim, robiąc przy tym dużo hałasu i tłumiąc śmiech - Twoi rodzice się nie obudzą?
- Nie. Piwnica jest dźwiękoszczelna odkąd gramy tu z chłopakami. - wstał, pomagając mi zrobić to samo - Nic ci się nie stało?
- Nie. Jak miło, że się martwisz.
- Jak mógłbym nie martwić się o swoją dziewczynę. - położył rękę na piersi, udając oburzenie i wywołując uśmiech na mojej twarzy. Usiedliśmy na podłodze opierając się plecami o przewrócony fotel. Ułożyłam głowę na ramieniu szatyna, a on splótł nasze palce razem, całując zewnętrzną stronę mojej dłoni.
- Jak czule. - skomentowałam, chłopak widocznie się speszył, więc złożyłam całusa na jego ramieniu, przywracając tym samym uśmiech na jego twarzy.
- Całowałaś się kiedyś z dziewczyną? - zapytał - Bo nie wyglądało jakbyś robiła to pierwszy raz.
- Czasem się zdarzało.
- A było coś więcej?
- Raz.
- Naprawdę?! - nie krył zaskoczenia
- A ty miałeś jakieś przygody z chłopakami?
- Raz, jak byłem bardzo, bardzo pijany.
- Jak bardzo przyjemnie ci było? 
- Masz jakąś lekcję mi do przekazania na temat związków? - spytał, zmieniając temat
- Na tę chwilę nie. Ale mogę powiedzieć ci czego nauczyłam się obserwując ludzi wokół.
- Zamieniam się w słuch. - zwrócił głowę w moją stronę, patrząc mi prosto w oczy i lekko się uśmiechając. Wyglądał tak... uroczo.
- Kobiety zakochują się przez to co słyszą, a mężczyźni przez to co widzą. Dlatego kobiety się malują, a faceci kłamią.
- Głębokie.
- Prawdziwe. - skradłam mu krótki pocałunek i wstałam kierując się do ubrań wiszących na kaloryferze - Dochodzi 6:00. Muszę być w domu zanim dziadkowie się obudzą. - poinformowałam i założyłam suche już spodnie oraz jeansówkę na bluzkę chłopaka, która wciąż miałam na sobie, moja nie nadawała się do niczego. Odwróciłam się i zauważyłam ubranego Ashton'a próbującego wyłączyć gramofon. Nie wiem czemu, ale podeszłam do niego, owinęłam rękoma jego talię, pocałowałam w plecy i wtuliłam w nie twarz, zaciągając się jego zapachem.
- Jak czule. - odezwał się ze słyszalnym śmiechem, przez co dostał kuksańca w bok. Odwrócił się, złapał moją twarz w swoje dłonie, uważnie ją badał, dopóki nie przyssał się do moich ust.
- Naprawdę muszę już iść. - wysapałam w jego usta, chociaż odejście od niego było ostatnią rzeczą jakiej w tamtej chwili chciałam. Na moje słowa przyciągnął mnie bliżej i oplótł ciaśniej ramionami.
- Tym razem jak będziesz wychodzić nie porwij bluzki. - powiedział, całując mnie w skroń. Nim zdążyłam powrócić do rzeczywistości, on był już na zewnątrz, więc poszłam w jego ślady.
- Gdzie idziesz? - spytałam, gdy znaleźliśmy się na chodniku
- Jestem już trzeźwy, więc wrócę po samochód.
- Przyjdziesz dzisiaj do mnie, kochanie? - zapytałam przygryzając kusząco wargę i ciągnąc go za skrawek kurtki
- Chciałbym, ale dzisiaj nie mogę, skarbie. - oznajmił, odgarniając moje włosy. Pożegnaliśmy się, a gdy zaczęłam odchodzić złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Zrób to jeszcze raz. - powiedział głosem przepełnionym pożądaniem
- Co?
- Przygryź swoją cholerną wargę. - zrobiłam o co prosił
- Twoja kolej. - zrobił to o wiele bardziej seksownie niż sądziłam - Nie. Przygryź MOJĄ cholerna wargę. - starałam się udawać ton głosu Irwina, ale bez skomentowania mojej nieudolnej próby uwięził moją wargę między swoimi zębami.
Odwróciłam się w kierunku domu dziadków i zmierzałam w tamtą stronę z ogromnym bananem na ustach. Gdy miałam wchodzić na nasz podjazd zobaczyłam chłopaka z niebieską burzą włosów kierującego się w moją stronę.
- Wybranka się spisała? - spytałam nawiązując do sytuacji sprzed paru godzin i wskazując na czerwone ślady na szyi Clifforda
- Nie było źle, ale wiesz nikt nie dorówna Sydney. Ona jest niesamowita, gdy...
- Nie chcę wiedzieć. - przerwałam wywołując jego śmiech
- Gdzie zgubiłaś chłopaka? - zapytał kiwając głową na koszulkę, którą miałam na sobie
- Poszedł po samochód.
- Jasne. - prychnął, ale postanowiłam nie drążyć - Wciąż uważam, że wasz układ jest zdrowo pojebany i zalecam jak najszybsze przerwanie go.
- Michael. Polubiłam cię od samego początku i lubię jeszcze bardziej odkąd Sydney cię polubiła i nie chcę tego zmieniać, więc lepiej będzie jak będziemy unikać tego tematu.
- Dobra, ale ostrzegałem was, żeby nie było, że nie.

~~~~*~~~~

Po południu przyszedł Luke na korepetycje z matematyki przynosząc jak zawsze piwo i żelki.
- Jak było na imprezie?
- Nic szczególnego jak zawsze. - mruknęłam
- Skończcie to. - powiedział blondyn po chwili ciszy
- Nie zaczynaj.
- Nie zaczynaj czego? To jest najbardziej popierdolona rzecz jaką widziałem.
- Rano Michael, teraz ty. Dajcie mi z tym spokój to tylko kilka miesięcy.
- Naprawdę myślisz, że dwoje ludzi może udawać związek przez kilka miesięcy i nic, absolutnie nic do siebie nie poczuć?
- Z Paige był znacznie dłużej i...
- Kurwa, Axl! Tym razem to nie jest sam seks! Rozumiesz?!
- Podaj definicje graniastosłupa podobnego, Luke.

~~~~*~~~~

''Były dwie siostry: Noc i Śmierć,
Śmierć większa, a Noc mniejsza,
Noc była piękna jak sen, a Śmierć,
Śmierć była jeszcze piękniejsza''

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz bardzo przepraszam za ten cichy miesiąc.
Nie wiem co więcej mogę napisać, ale postaram się, aby taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzyła.
Cieszcie się nowym, wyczekiwanym rozdziałem i komentujcie.
Kocham Was i przepraszam!
Do zobaczenia ;-]