Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 9

- Ta jest ostatnia. Jak wyglądam? - zapytała Alice wychodząc z przebieralni w sklepie mojej babci
- Świetnie - powiedziałam nie podnosząc wzorku z telefonu na dziewczynę, co ją wkurzyło. Wyrwała mi telefon z dłoni jednocześnie zmuszając do spojrzenia na nią - WOW! - tylko tyle zdołałam wydusić. Johnson wyglądała prześlicznie. Kremowo-czarna sukienka sięgała jej do połowy ud i idealnie podkreślała jej figurę. Wyglądała jak najprawdziwsza księżniczka.
- Moja piękna Alice! - zachwycała się Cassandra wycierając dłonią łzę, spływającą po jej policzku
- Czyli mam ją kupować? - spytała rudowłosa
- Tak! - krzyknęłyśmy równo
- Calum to szczęściarz. - stwierdziła moja babcia - Axl, zbieraj się.
- Dopiero 18:00. - zauważyłam
- Och, zapomniałam ci powiedzieć. Państwo Irwin zaprosili nas na kolację. - przytaknęłam i zaczęłam iść za babcią w stronę samochodu. Kolacja z Irwinami oznacza spędzanie czasu z Ashtonem. Co do jasnej cholery ten chłopak ma w sobie, że tak dziwnie na niego reaguje?!

~~~~*~~~~

Po drodze zabrałyśmy dziadka z warsztatu, odstawiliśmy samochód na nasz podjazd, babcia wstąpiła do domu po ciasto i od razy skierowaliśmy się do domu Irwninów. Drzwi otworzyła nam uśmiechnięta Sophia. Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi Lauren złapała moją dłoń i zaciągnęła do swojego pokoju tłumacząc że jedzenie będzie za 20 minut więc możemy się jeszcze pobawić. Jej pokój jest typowym pokojem ośmiolatki - cały różowy. Lauren zaczęła czesać swoje lalki, zasypując mnie przy tym pytaniami.
- Jesteś dziewczyną Ashtona?
- Nie.
- Całowaliście się?
- Nie.
- Wiesz, że Ashton cię lubi?
- Ja też go lubię.
- Ale on lubi cię inaczej, nie tak jak Paige i nie tak jak chłopców. Myślę, że on cię lubi lubi. - nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam głową w geście zrozumienia - Słyszałam jak tata kazał Ashtonowi ciebie ''odpuścić''. Nie wiem co to znaczy, ale tata tak mu kazał.
- Dlaczego?
- Bo boi się, że zrobi ci to co innym dziewczynom.
- Czyli co?
- Zrani. Ale wiem, że tobie tego nie zrobi. Ash wcale nie jest taki zły jak myślisz. On jest naprawdę fajny, potrafi grać na perkusji, pianinie i umie śpiewać. Jest najlepszy z drużyny i wszyscy go lubią - mówiła podekscytowana bratem - Tylko czasami na mnie krzyczy, ale i tak wiem, że mnie lubi - dokończyła ze smutkiem w głosie
- Dziewczynki kolacja gotowa! - naszą ''rozmowę'' głos Ezry dochodzący z dołu. Wyciągnęłam rękę do dziewczynki i zeszłyśmy do salonu, w którym stał ogromny stół. Usiadłam miedzy dziadkiem, a Ashtonem. Jedzenie było pyszne, a przez całą kolację miło mi się rozmawiało z mamą Asha. Chyba mnie lubi.
- Skoro zjedliście możecie odejść od stołu. - oznajmił Ezra - Nie ty, Lauren. Najpierw musisz wszystko zjeść.
- Ale miałam się pobawić z Axl. - powiedziała płaczliwym głosem
- Najpierw musisz zjeść, a teraz ja pobawię się z Axl. - odezwał się Irwin
- Ashton! - upomniał go ojciec
- Tylko żartowałem. Chodź. - złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął do swojego pokoju.
Chłopak od razu zamknął za nami drzwi i rzucił się na łóżko klepiąc miejsce obok. Żadne z nas się nie odzywało, a cisza, która była między nami zaczynała mnie powoli denerwować. Do tego czułam jak Ashton przeszywa mnie wzrokiem
- Nie krzycz na Lauren. - odezwałam się pierwsza
- Co?
- Jesteś dla niej autorytetem, nie krzycz na nią.
- Jest moją młodszą siostrą, jak mnie denerwuje to normalne, że na nią krzyczę - wywróciłam oczami - Chcę cię lepiej poznać. Opowiedź coś o sobie.
- Co?
- Cokolwiek, praktycznie nic o tobie nie wiem.
- Wiesz to co powinieneś wiedzieć.
- Wiem tylko, że mieszkałaś w Chicago, dobrze grasz w kosza, jesteś dobra z matematyki, masz dobry gust muzyczny, jesteś wnuczką państwa Mann, mój tata i Nick cię uwielbiają, moja siostra cię ubóstwia z resztą moja mama też i jesteś pierwszą dziewczyną, której Luke nie chce przelecieć z szacunku do ciebie.
- Widzisz, wiesz wystarczająco. Ja wiem tyle samo o tobie.
- Powiedź mi co o mnie wiesz, Rose - uśmiechnęłam się lekko na ostatnie słowo
- Za każdym razem, gdy tak do ciebie mówię uśmiechasz się jak głupi do sera. Dlaczego?
- Tata tak zawsze do mnie mówił. Miło słyszeć, że ktoś znów mnie tak nazywa - tym razem to Ashton się uśmiechnął, ukazując dołeczki w policzkach i swoje białe zęby
- A więc co wiesz o mnie, Rose? - powiedział z naciskiem na ostatnie słowo
- Hmm... Jesteś popularny, jesteś kapitanem drużyny, masz dobry gust muzyczny i przeważnie zawsze zaliczasz pierwszy.
- Przeważnie? - zapytał powracając do pozycji siedzącej
- No przeważnie...
- Jak to przeważnie? - ponowił pytanie przybliżając się do mnie 
- Mnie nie zaliczyłeś.
- Jeszcze będziesz moja. - był tak blisko mnie, że jego oddech uderzał w moją twarz. Czuję się przy nim tak jak kiedyś czułam przy mojej pierwszej miłości. Oby tylko ta znajomość skończyła się inaczej.
- Albo ty mój. - na jego twarzy wymalowało się zdziwienie, a na mojej triumfalny uśmieszek
- Axl, babcia cię woła! - do pokoju chłopaka wbiegła jego młodsza siostra, przez co Ashton momentalnie się ode mnie odsunął na odpowiednią odległość i zacisnął swoje usta w cienką linijkę, hamując wybuch złości.
W drodze do salonu co jakiś czas popychałam się z Irwinem, przez co jego ręce cały czas lądowały na mojej talii, żebym mogła złapać równowagę.
- Coś się stało? - zapytałam dziadków, gdy znalazłam się przy stole
- Dzwoniła Ashley Brown... - zaczęłam babcia, ale nie pozwoliłam jej skończyć, bo w mojej głowie utworzyła się masa czarnych scenariuszy
- Co się stało? Z Sydney wszystko w porządku? - zadawałam masę pytań, a mój głos łamał się coraz bardziej
- Uspokój się. Wszystko w porządku. - oznajmił dziadek
- Dowiedziałam się, że święta zawsze spędzaliście razem. Więc razem z panią Brown uzgodniłyśmy, że razem z Sydney przyjadą do ciebie, po świętach pani Brown wyjedzie, a Sydney odbierze po Sylwestrze. - oznajmiła babcia, po czym zaczęłam skakać, piszczeć i przytulać dziadków z całych sił.
- Chyba się cieszy. - stwierdził Ezra z rozbawieniem
- Tak! Bardzo! - mówiłam, a po moich policzkach spływały łzy szczęścia - Nie widziałam Sydney 4 miesiące! Nie mogę się doczekać!
- Będziemy mieli w domu drugą Axl, same zatyczki do uszu nie wystarczą, żeby zagłuszyć tą ''muzykę'' - żaliła się babcia
- Nie musicie się o to martwić. Sydney jest zupełnym przeciwieństwem mnie.
- No dobrze. Możecie już wracać na górę. - oznajmiła Sophia, a Ashton znów złapał mnie za nadgarstek i kierował w stronę swojego pokoju - Lauren ty zostań.
- Dlaczego?! - krzyknęła dziewczynka piskliwym głosem
- Są od ciebie starsi i rozmawiają na tematy, na które jesteś za mała. - wytłumaczył Ezra, a ja posłałam mu pytające spojrzenie, bo zachowywał się co najmniej dziwnie. Irwin nie zwrócił na to uwagi i zaciągnął do swojego pokoju, zamykając za nami drzwi.
- O co im chodziło? - zapytałam chłopaka
- Chcą nas wysfatać. - powiedział wzruszając ramionami
- No to powodzenia. - stwierdziłam i usiadłam na łóżku szatyna, który posłał mi pytające spojrzenie
- Że niby nie moglibyśmy być razem? - spytał opierając się o biurko i zakładając ręce na piersi. Ta poza była... seksowna, ale nie dam tego po sobie poznać.
- Nie szukam chłopaka. - powiedziałam krótko
- A ja dziewczyny. - podszedł bliżej z cwaniackim uśmiechem na twarzy
- Nie bawię się w seks-przyjaciół. - powiedziałam ostro, cofnął się
- Nie jesteś typem dziewczyny, która bawi się w jednorazowe przygody. Ilu miałaś chłopaków? - odezwał się po dłuższym milczenie
- Dwóch i żadna z tych znajomości nie skończyła się dobrze.
- Dlaczego?
- Czemu nie znajdziesz sobie dziewczyny? - zignorowałam jego wcześniejsze pytanie - Nie chodzi mi o kogoś takiego jak Paige. Chodzi mi o kogoś kogo będziesz chodził na randki, całował kiedy tylko będziesz chciał, będziesz wolał przytulać się z nią na starej kanapie zamiast iść na imprezę.
- Nie znalazłem jeszcze takiego kogoś.
- Może wcale nie szukałeś.
- Dobra. Jeśli już spotkam jakąś dziewczynę, skąd będę wiedział, że to właśnie TA dziewczyna?
- Po prostu będziesz wiedział. - chłopak głęboko westchnął
- Zaczyna robić się ckliwie. Po rozmawiajmy o Silver Mobie. Jak to ma wyglądać?
- Impreza zaczyna się o 22:00. Z Lamar do Mori jedzie się około 4 godzin. Więc wyjedziemy w sobotę po południu. Na przeciwko remizy jest motel, w którym przenocujemy i wyjedziemy w niedziele rano. A właśnie. Tematem przewodnim tym razem jest neon. Więc załóż coś oczojebnego.
- Ok.
- Ashton, naprawdę ci dziękuję, że jedziesz ze mną. - na twarzy chłopaka momentalnie pojawił się wielki uśmiech ukazujący jego dołeczki, przez co sama się uśmiechnęłam
- Zasługuję na jakieś podziękowanie. - stwierdził rozkładając ramiona i zbliżając się do mnie. Wstałam z łóżka i wtuliłam w niego, oplatając go rękami w pasie - A może tak jeszcze całus? - podniosłam głowę i z delikatnym uśmiechem spojrzałam w jego zielone oczy
- W szyję? - zapytałam cicho z lekkim rozbawieniem
- Miło, że zapamiętałaś. - złożyłam krótki pocałunek na jego szyji. Przez jego ciało przebiegł dreszcz, co wywołało u mnie cichy chichot.
- Gdzie moje Gunsy? - zapytałam odsuwając się od niego
- Gdzie mój Cobain?
- Może w końcu po niego przyjdziesz?
- Czy to zaproszenie? - spytał poruszając wymownie brwiami, na co pokręciłam głową z dezoprebatą
- Wychodzimy! - dobiegł nas głos mojego dziadka z dołu
- Cześć, Ash - pożegnałam się w drodze do drzwi
- Do zobaczenia, Rose - na mojej twarzy znów zawitał uśmiech, a przez ciało przeszedł ten dziwny dreszcz, którego nie czułam od dobrego roku.

~~~~*~~~~

''Szczęście może zostać znalezione,
nawet w najciemniejszych czasach.
Jeśli chociaż jedna osoba zapamięta,
jak przywrócić światło...''

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Ten rozdział jest taki nijaki za co bardzo przepraszam.
Kolejny rozdział będzie ciekawszy i pojawi się w środę lub czwartek.
Bardzo cieszy mnie, że zostawiacie pod rozdziałami komentarze ze swoimi opiniami.
Bardzo dziękuje i czekam na kolejne.
Do zobaczenia :-]

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 8

Za dwa tygodnie święta Bożego Narodzenia. Po raz pierwszy spędzę je bez taty, bez Monic, bez Sydney i jej mamy. Ciekawe co moja matka teraz robi? Pewnie bawi się w najlepsze ze swoim kochankiem, wydając pieniądze bez sensu. Z resztą nie obchodzi mnie to. Nie chcę o niej teraz myśleć, nie chcę w ogóle o niej myśleć. Wracając do świąt. Matka pracowała z Ashley Brown i Panem Hale, więc razem z moimi przyjaciółkami i ich rodzicami spędzaliśmy je u mnie w domu przy wielkiej kolacji. Nie przeszkadzało mi to. W sylwestra tata jeździł do Lamar, matka szła na jakieś bankiety, a ja chodziłam z imprezy na imprezy z Sydney i Monic. Logan i Dylan co roku w ten świąteczny czas wyjeżdżali z rodzicami na Hawaje. Ciekawe jak to będzie teraz.
Jest niedziela, wyjątkowo ciepła jak na grudzień. Zmierzam do warsztatu dziadka, by przeprowadzić z nim pewną rozmowę i znów zatracam się w nadmiernym rozmyślaniu co by było gdyby. Do rzeczywistości powróciłam, gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Halo?
- Siema Axl!
- Hej Luke.
- Właśnie do ciebie jadę. Kupić coś po drodze? 
O boże. Kompletnie zapomniałam. - powiedziałam przypominając sobie o korepetycjach z matematyki, których udzielam blondynowi od blisko miesiąca
- Jak mogłaś zapomnieć o tak zajebiście przystojnym facecie jak ja, z którym spędzasz prawie codziennie 2 godziny sam na sam w swoim pokoju. - powiedział na jednym tchu na co zachichotałam
- Przepraszam. Jestem pod warsztatem dziadka, więc...
- Przyjadę po ciebie za 20 minut. - oznajmił i zaraz się rozłączył. Okej, czyli mam tylko 20 minut na rozmowę z dziadkiem, więc muszę od razu przejść do rzeczy, bez zbędnych gadek. Przekroczyłam próg drzwi, ale poza Ezrą i Nickiem, którzy żwawo o czymś rozmawiali nikogo innego nie dostrzegłam
- Hej. - powiedziałam cicho, a ich wzrok od razu przeniósł się na mnie - Gdzie jest dziadek?
- Tutaj jestem, słonko - zza rogu wyłonił się siwy staruszek - Coś się stało? - zapytał widząc zdenerwowanie na mojej twarzy
- Pewnie chcę pieniądze na kieckę na bal - powiedział Nick
- Nie idę na bal - oznajmiłam
- Dlaczego? - spytał dziadek
- Mam inne plany i pewną prośbę do ciebie - mówiłam drżącym głosem - W sobotę jest impreza...
- Silver Mob - przerwał mi, a ja nie ukrywałam zdziwienia - Nie jestem tak zacofany jak ci się wydaję. Twój tata z chłopakami jeździli na każdą imprezę. Możesz jechać. - gdy tylko wypowiedział te słowa od razu rzuciłam się staruszkowi na szyję dziękując - Musisz mi tylko powiedzieć z kim tam będziesz.
- Z przyjaciółmi z Chicago - widząc wyraz twarzy dziadka wywnioskowałam, że wymaga ode mnie dokładności - Z Loganem i Dylanem Miller. Impreza będzie jak zawsze w Mori*. Ludzie z sąsiedniego miasta zgarną mnie w sobotę rano po drodze. Mam jednak problem z powrotem. Będę nocować w motelu i chciałam prosić, żebyś przyjechał po mnie w niedziele.
- Silver Mob wciąż odbywa się w Mori w tej starej remizie? - spytał Ezra, a ja pokiwałam głową
- Kiedyś DJ'em był Wielki Bono. Kto jest teraz? - zapytał Nick,
- Jego syn, równie dobry. - oznajmiłam
- Jaki jest temat przewodni? - dopytywał szeryf
- Neon. Więc jak dziadku? Przyjechałbyś po mnie? - dziadek już otwierał usta, aby mi odpowiedzieć, ale znów ktoś mu przerwał
- Masz wolne bilety? - spytał Ezra
- Kupiliśmy cztery na ostatnim Silver Mob-ie, ale moja przyjaciółka nie może jechać, więc mam jeden wolny - tą przyjaciółką była Monic
- Ashton z tobą pojedzie - oznajmił starszy Irwin
- Nie sądzę. Silver Mob jest w tym samym czasie co bal, a z tego co wiem został on zgłoszony na Króla Balu. - powiedziałam
- Uwierz mi pojedzie, a wręcz będzie szczęśliwy, że nie musi iść na tą głupią potańcówkę. Z resztą chcę, żeby mój syn chociaż raz poszedł na prawdziwą imprezę, a nie na jakieś domówki, które polegają na tym żeby się nachlać i kogoś przelecieć - na jego ostatnie słowa otworzyłam szerzej oczy
- Więc już masz transport - stwierdził mój dziadek z dziwnym uśmiechem na ustach, a ja stałam naprzeciwko nich zmieszana, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra i lekko całuje mój policzek
- Siema, Axl. - odwróciłam głowę, a za mną stał Luke - Dzień dobry. Jedziemy? - kiwnęłam głową i skierowałam się w stronę samochodu

~~~~*~~~~
ASHTON
Stoję pod drzwiami państwa Mann i dwunasty raz dzwonie do Hemmingsa, który nie raczy odebrać. Po chwili odpuściłem bezcelowe wydzwanianie do blondyna i zacząłem pukać w drewniane drzwi, które momentalnie się otworzyły, a w nich stanęła jak zawsze uśmiechnięta pani Mann.
- Witaj, Ashton - przywitała się i natychmiast mnie przytuliła
- Dzień dobry.
- U Axl jest kolega. - powiedziała staruszka
- Tak, wiem. Ja właściwie to po niego przyszedłem.
- Aha, wiesz gdzie jest pokój Axl. - stwierdziła i wróciła do swojego wcześniejszego zajęcia
Otworzyłem drzwi do pokoju dziewczyny. Gdy byłem w połowie schodów, usłyszałem głośnie krzyki przez co momentalnie się zatrzymałem
- Luke! - to był głos Axl
- Axl! Trzymaj!
- Pchaj mocniej! Mocnej!
- Staram się! Może byś tak dała coś od siebie!
- Mocniej! - nie czekałem dłużej i od razu zbiegłem na dół, będąc przygotowany na każdy widok. Wyobrażałem sobie jak Luke przykrywa sobą ciało Axl, a one oplata go nogami. Gdyby tak było zerwałbym Hemmingsa z dziewczyny i rozkwasił jego buźkę. Na szczęście myliłem się. Kiedy znalazłem się na dole moim oczom ukazała się wielka szafa, którą z całych sił przed przewróceniem starał się powstrzymać blondyn razem z brunetką. Stałem w osłupieniu przyglądając się całej sytuacji i w duchu skacząc ze szczęścia jak małe dziecko, że moje przypuszczenia się nie sprawdziły.
- Może kurwa nam pomożesz?! - warknął w moją stronę blondyn, gdy tylko zdał sobie sprawę, że znajduje się tuż za nimi. Szybko dołączyłem do nich i wspólnymi siłami ustawiliśmy szafę do pionu.
- Kurwa, Axl. Musisz przymocować tą szafę. - odezwał się Luke
- No co ty? - odpowiedziała dziewczyna, odgarniając włosy z twarzy
- Dobra, my lecimy, a ty uważaj. - pożegnał się blondyn, całując Mann w policzek, co nie wiem czemu, ale to mnie wkurzyło
- Cześć. - powiedziała krótko, a my wyszliśmy.
Gdy byliśmy już poza domem Axl Luke zadał pytanie, które chciał zadać od chwili, gdy pojawiłem się w pokoju dziewczyny.
- Co ty tak przybiegłeś?
- Usłyszałem krzyki i pomyślałem...
- I pomyślałeś, że się pieprzymy, co? Nie kłam, że nie.
- Mamy przecież umowę, prawda?
- Tak, tak. Axl jest nietykalna. Nie bój się. Calum ma Alice, Michael teraz też ma jakąś dziunie, a dla mnie Axl to dobry ziomek, a ja ziomków nie pieprze. Ale coś mi się wydaje, że ty masz na nią chrapkę.
- Co? Nie! - zaprzeczyłem zbyt szybko co wywołało rozbawienie u Hemmingsa. - Skąd ci to przyszło do głowy?
- Hmm... Pomyślmy. Reagujesz dość gwałtownie, gdy ktoś się do niej zbliży, przygryzasz wargę na dźwięk jej imienia i kiedy ją poznałeś zerwałeś układ z Paige. Mam wymieniać dalej? - spytał kpiąco
- Zamknij się Hemmings!
- Nie bulwersuj się tak Irwin.
- O co znów się kłócicie chłopcy? - zapytała moja mama, gdy przekroczyliśmy próg drzwi mojego domu
- Ashtonowi podoba się Axl, ale on nie chcę się do tego przyznać. 
- Bo to nie prawda - powiedziałem posyłając przyjacielowi mordercze spojrzenie
- Sądzę, że Luke ma rację. - wtrącił się mój tata - Ashton, musimy porozmawiać. Zmieniły ci się plany na sobotę.

~~~~*~~~~
AXL

Wstałam o 7:00, ale i tak przez jakieś 10 minut kotłowałam się na łóżku z Brunem na brzuchu. Muszę przyznać, że od przyjazdu tutaj moje stosunki z tym sierściuchem znacznie się poprawiły. Pół godziny później przyjechała po mnie Alice i razem udałyśmy się do szkoły. Nie miałyśmy dwóch pierwszych lekcji, więc przesiedziałyśmy je na ławce przed szkołą rozmawiając przede wszystkim o nikim innym jak o Calumie.
Nim się zorientowałam był już lunch. Kierowałam się w stronę wolnego stolika, ale dziewczyna ścisnęła mnie za nadgarstek i zaciągnęła do stolika swojego chłopaka. Rzuciłam im ciche ''Hej'', a Alice przywitała Hooda namiętnym pocałunkiem na co przewróciłam oczami.
- Jakiego koloru masz sukienkę, bo nie wiem jaki wybrać krawat. - zaczął Calum
- Dzisiaj idę kupić, więc później ci napiszę. - powiedziała rudowłosa - Axl pomożesz mi jakąś wybrać?
- Pracuję dzisiaj, więc pewnie tak.
- A ty masz już jakąś? I z kim idziesz? - dopytywała dziewczyna
- Nie idę na bal - oznajmiłam beznamiętnie
- Jak to nie idziesz?! - zapiszczała
- Mam inne plany.
- Jakie? - spytał Michael
- W sobotę jest impreza...
- Na którą jadę razem z tobą. - wtrącił Ashton, a na mojej twarzy wymalowało się zdziwienie pomieszane z radością przez co posłałam mu słaby uśmiech
- Jaka impreza? - zapytał Luke
- Silver Mob
- Silver Mob?! - krzyknęli wszyscy chórem poza Irwinem
- Skąd masz bilety? Prawie niemożliwe jest dostanie ich. Jakim cudem? - dopytywał Hood
- Chodzę na każdy Silver Mob od 15 roku życia. DJ jest moim dobrym znajomym. To nie problem.
Gdy oni rozmawiali o tym ile by dali, żeby tam być, ja dostałam SMS-a. Dylan: Już w sobotę zobaczę moją Axl. Razem z Loganem nie możemy się doczekać, aż w końcu zaimprezujemy jak dawniej. Szkoda tylko, że nie w pełnym składzie na Silver Mob ;c   Na Silver Mob zawsze jeździłam ja, Monic, Logan i Dylan. Sydney nie lubi imprez tego typu imprez, woli standarowe domówki. Kolejny raz poczułam nie przyjemne ukłucie w sercu na myśl o tym, że znów kogoś będzie gdzieś brakować. Monic uwielbiała tą imprezę. Pierwszy raz poszłam na nią, gdy miałam 15 lat razem z Millerami i Sydney, następnym razem z bliźniakami i Monic i tak narodził się skład na Silver Mob. Od tamtej pory jeździliśmy na każdy, a mój tata nas odbierał z motelu następnego dnia. Teraz nawet Silver Mob nie daje mi takiej radości jak kiedyś. Czemu kurwa nawet to musiało się zmienić? Nie chcę o tym myśleć i zabieram się za odpisanie Dylanowi. Ja: Tak, szkoda. Zabieram kogoś z Lamar ze sobą. Już nie mogę się doczekać, aż spotkam moich ulubionych bliźniaków ;****

~~~~*~~~~

''Czas leczy rany,
a może tylko zalecza.
Nakleja plaster bez desynfekcji
z nadzieją, że rana się zagoi.
Owszem po czasie ból ustępuje,
ale co to za gojenie z brudem.
Prędzej czy później rana się odnowi,
a ból będzie większy.'' 

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 *Mori - nazwa zmyślonego miasto

Witajcie!
 Przepraszam raz jeszcze za to opóźnienie.
Rozdziały będą się od teraz pojawiać co 2 tygodnie chyba, że będę miała jakiś wolny dzień.
Mam nadzieję, że się wam podoba.
Proszę o wasze opinie w komentarzach.
Do następnego! ;-]

sobota, 7 marca 2015

Informacja!

Bardzo Was wszytkich przepraszam, ale rozdział pojawi się znów z opóźnieniem, czyli za tydzień. Mam bardzo dużo na głowie i niezbyt wyrabiam się z opublikowaniem rozdziałów. PRZEPRASZAM!
Mam jeszcze jedną sprawę. Nie jestem pewna czy ktoś czyta te moje wypociny. Miło by było, abyście zostawili komentarz pod tym postem lub pod którymś rozdziałem, żebym wiedziała, że poza mną jest ktoś jeszcze kto to czyta.
To tyle. Dziękuje i przepraszam raz jeszcze.
Do zobaczenia za tydzień ;-]