- Przez dwa miesiące wolnego chcesz robić tylko to? - spytałam przyjaciółki wywracając oczami.
Gdy już otworzyła usta by dać mi sarkastyczną odpowiedź, rozległ się dźwięk mojego telefonu, a ne ekranie pojawiła się uśmiechnięta buzia piętnastoletniej brunetki z podpisem MONIC.
- Jesteś na głośniku, ale w pobliżu jest tylko Sydney
- Tak właśnie, TYLKO ja - powiedziała z wyrzutem dziewczyna
- Przyjechałybyście po mnie? - odezwała się w końcu brunetka
- Jasne, a gdzie jesteś?
- W Maro Cafe
- Co robisz sama w centrum miasta? - zapytała z wyraźnym zaciekawieniem Sydney
- Miałam się spotkać z Dave'm, ale znowu mnie wystawił - powiedziała nastolatka ze smutkiem w głosie
- Dupek - stwierdziłam jednocześnie z przyjaciółką - Zaraz będziemy.
- Dzięki.
Rozłączyłam się i zaczęłam schodzić po schodach kierując się do wyjścia, a następnie do samochodu Sydney, która jako jedyna z naszej trójki miała prawo jazdy. Monic musiała czekać na nie jeszcze rok, a mi jakoś bardzo się do tego nie śpieszyło. Gdy złapałam za klamkę drzwi rzuciłam krótkie ''Wychodzę!'' w stronę mamy, która jak zwykle nic nie odpowiedziała tylko to zignorowała i dalej pindrzyła się przed lustrem.
~~~~*~~~~
Pod kawiarnią byłyśmy 25 minut później, nie było żadnych korków, ale mieszkam dość daleko od centrum Chicago. Zawsze jest tutaj duży ruch, więc żadna z nas nie lubi chodzić sama na miasto, a zwłaszcza w środku dnia.
Zatrzymałyśmy się na parkingu naprzeciwko Maro Cafe. Puściłam Monic sygnał i podgłośniłam radio, gdy tylko usłyszałam piosenkę Guns n' Roses. Swoją drogą to właśnie po wokaliście tego zespołu mam imię - Axl. Tata jest fanem tego typu muzyki, z resztą ja też i chociaż obiecał mamie, że w akcie urodzenia będzie widniało imię Natalie Mann stało się inaczej. Mama przez dobry miesiąc nic o tym nie wiedziała. Podoba mi się moje imię, ale nie zawsze tak było, w przedszkolu wszyscy się ze mnie śmiali, że to imię dla chłopca.
Niezbyt długo nacieszyłam się głosem Axl'a, ponieważ Sydney przełączyła na Roar Katy Perry. Spiorunowałam ją wzrokiem, a ona tylko się słodko uśmiechnęła.
- Gdzie jest ta dziewczyna?! - zapytała z niecierpliwością, ale również z uśmiechem na ustach
- Hmm... własnie idzie - wskazałam palcem na brunetkę wychodzącą z kawiarnii. Uśmiechneła się, gdy tylko nas zobaczyła. Kiedy postawiła nogę na jezdni z jej ust zniknął uśmiech, a w oczach pojawiło się przerażenie. Usłyszałam pisk opon i zobaczyłam jak srebne BMW uderza z ogromną siłą w moją przyjaciółkę, a jej drobne ciało ląduje na asfalcie w odległości 5 metrów od samochodu. Nie patrząc czy jedzie jakiekolwiek inne auto wbiegłam na jezdnię, a za mną Sydney. Zatrzymałam się przed nieprzytomną Monic i zalałam się łzami krzycząc, aby ktoś wezwał pogotowie. Sydney klęknęła przy niej mówiąc, aby się obudziła, a ja wtedy zobaczyłam krew, masę krwi, na masce samochodu, na asfalcie, na ciele brunetki. W oddali usłyszałam sygnał karetki, podeszłam do Sydney i odciągnełam ją od Monic, a następnie podbiegłam do jednego z ratowników pytając się do jakiego szpitala ją zabierają. Odwróciłam się do blondynki, która nadal była w szoku i zaciągnełam ją do samochodu. Jechałyśmy zaraz za karetką i po niespełna 10 minutach byłyśmy w szpitalu. W drodze do niego zadzwoniłam do rodziców Monic. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie wiedziałam, że nadal płacze. Przytuliłam blondynkę widząc jak cała się trzęsie i zaczełam mówić szeptem idiotyczne ''wszystko będzie dobrze''. Sama w to nie wierzyłam, a chciałam, żeby ona mi uwierzyła.
~~~~*~~~~
Już trzy godziny siedziałam w poczekalni z Sydney patrząc w ścianę lub co chwile zerkając na zapłakaną matkę Monic i jej ojca, który co chwile sprawdzał telefon, można by powiedzieć, że wcale nie przejmuje się tym w jakim stanie jest jego córka, ale stwierdziłam, że przeżywa to w środku i nie chce pokazać jak bardzo cierpi.
Po moich policzkach ciągle leciały łzy i nie chciały przestać, a serce nadal biło niebezpiecznie szybko. Moja mama siedziała obok mnie podając mi co chwile chusteczki. Nie mogła chociaż raz zachować się jak czuły rodzic i przytulić mnie lub w jakikolwiek inny sposób okazać mi wsparcie? Czy ona nie rozumiała, że za ścianą o życie walczy jedna z moich najbliższych przyjaciółek?
Tata był 4 godziny drogi od Chicago, ale dobrze wiedziałam, że po moim telefonie będzie tu znacznie szybciej. Z tatą miałam o wiele lepszy kontakt niż z mamą. Nie mogłam się doczekać, aż wtulę się w jego wielkie ramiona, a on tylko przyciśnie mnie mocniej do siebie i szepnie na ucho ''Spokojnie maleńka, jestem tu, już spokojnie''. Te słowa wypowiedziane z jego ust zawsze przynosiły mi ulgę, a były tak banalne. Moje myśli zakłócił dźwięk otwieranych się drzwi, z których wyszedł niezbyt wysoki mężczyzna w białym kitlu.
- Chciałbym porozmawiać z rodzicami panny Monic Hale. - oznajmił lekarz
Pulchna blondynka z zaczerwienioną twarzą szybko wstała i podeszła do lekarza, a zaraz za nią jej mąż, który ciągle zerkał na telefon. Wyobrażałam sobie jak oboje wychodzą z gabinetu i mówią nam że stan Monic jest stabilny i wszystko będzie dobrze lub w najgorszym przypadku, że jest w śpiączce. Ale nie byłam przygotowana na to co miało się zaraz stać. Byłam gotowa na wszystko, ale nie na TO.
Nie minęło 10 minut a z gabinetu wyszła Pani Hale z twarzą jeszcze bardziej zapłakaną niż wcześniej. Szybko podniosłam się z niewygodnego krzesła i ostrożnie zaczełam się kierować w jej stronę. Gdy już miałam otworzyć usta między mną, a mamą mojej przyjaciółki stanął jej ojciec odwrócony tyłem do mnie, a przodem do swojej żony.
- Posłuchaj Julia teraz gdy już jej nie ma, nic nas nie łączy - czy ja dobrze słyszę? Czy on naprawdę to powiedział? Moja przyjaciółka nie żyje, jego córka nie żyje, a on teraz, właśnie teraz, właśnie tutaj chce rozstawać się z kobietą, która przed chwilą straciła dziecko?
- C-c-co ty mówisz? - zapytała przez łzy matka mojej przyjaciółki, mojej martwej przyjaciółki. I właśnie w tym momencie dotarło do mnie, że moja Monic nie żyje, nie żyje...
- Nie mówiłem Ci tego wcześniej bo mieliśmy dziecko, ale teraz jej nie ma. - mówił to bez żadnych uczuć, bez ogródek jak on tak może? JAK?! - Mam kogoś.
- C-c-co? C-c-co ty mówisz? - wciąż dopytywała się pulchna blondynka dławiąc się własnymi łzami
- Abigail podejdź.
A-a-a-abigail?! Patrzyłam z niedowierzaniem jak MOJA MAMA podchodzi do Pana Hale i łapie go za rękę jak para, która ma właśnie zamiar ogłosić datę swojego ślubu. Zabrakło mi powietrza. Zatkało mnie. Nie mogłam nic powiedzieć. Nic do mnie nie docierało. Nic, a nic...
- Mamo? - zapytałam po dłuższej chwili ciszy patrząc ze zmieszaniem na twarz mojej matki, która uśmiechała się od ucha do ucha. Z czego ona kurwa się cieszyła? Z czego?!
- O co chodzi Axl? - zapytała tak jakby naprawdę nie miała bladego pojęcia o co mi chodzi.
- Jak to o co chodzi?! Ty mnie naprawdę o to pytasz?
- Tak, naprawdę cię o to pytam. Poznałam kogoś i teraz chce z nim zacząć nowe życie - mówiła do mnie patrząc maślanymi oczami na Tom'a Hale'a na co on się tylko uśmiechnął. Czy on naprawdę nie widzi swojej żony, która stoi obok mnie i dławi się łzami? Czy on naprawdę nie wie, że właśnie stracił córkę, swoje jedyne dziecko?! To jest chyba jakiś słaby film, jakaś słaba komedia romantyczna - nierealna.
- A-a-a ta-tata? - spytałam jąkając się
- Co tata? Dacie sobie rade przecież jest dorosły, a ty masz już 17 lat - stałam jak słup soli i patrzyłam na nią z miną "Co ty do cholery mówisz kobieto?'' - Żegnaj...
Co?! Jakie żegnaj?! Ona robi sobie jakieś jaja? Czy ona nie widzi tego co się dzieje? Moja przyjaciółka nie żyje, przyjaciółka jej córki nie żyje, żona jej kochanka straciła dziecko i rzucił ją mąż, a moja matka bezczelnie się uśmiecha i mówi, że chce zacząć nowe życie z facetem, który nawet nie przejął się tym, że jego córka jest martwa?! Gdy przestałam zadawać sobie pytania bez odpowiedzi zorientowałam się że moja matka biegnie z rękę ze swoim ''ukochanym'' przez korytarze szpitala. Szybko pobiegłam za nimi prosząc, wręcz błagając, żeby się zatrzymała. Wybiegłam za nimi przed szpital i zobaczyłam tylko jak wsiadają do samochodu i odjeżdżają.
W tym samym momencie moim oczom ukazał się czarny jeep mojego taty, który już miał się zatrzymać, gdy jakaś ciężarówka w niego uderzyła, a samochód zaczął koziołkować po całym parkingu, aż wreszcie zatrzymał się na słupie. Stałam nieruchomo, a moje serce jeszcze bardziej przyśpieszyło jakby to było jeszcze możliwe. Wydawało mi się, że całe Chicago słyszało mój krzyk, który wydobył się z moich ust. Rozglądałam się w poszukiwaniu mamy, ale jej już tutaj nie było. Odjechała. Stałam na schodach szpitala i patrzyłam jak dobrze znany mi jeep staje w płomieniach, jak straż pożarna gasi płomienie, jak ratownicy próbują wyciągnąć z samochodu ciało mojego taty, martwe ciało...
Krztusiłam się własnymi łzami, moje serce biło tak mocno, że myślałam, że zaraz wyskoczy. Nie wiem ile tak stałam i patrzyłam na to co się dzieje na parkingu, ale poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i mówi coś do mnie, spojrzałam kto to. Była to Ashley - mama Sydney, zaczeła delikatnie mnie szarpać i prosić abym weszła do środka, chciała mnie przytulić, ale ja tylko delikatnie ją odepchnełam, zeszłam kilka schodków niżej i odwróciłam wzrok na parking. Zobaczyłam ciało mojego taty, które leżało całe poparzone na ziemi.
Czy to jest sen?
Jakiś zły sen?
Czy moja Monic - moja najlepsza przyjaciółka naprawdę miała wypadek i nie żyje?
Czy moja mama naprawdę okazała się taką zimną suką i uciekła ze swoim kochankiem, który właśnie zostawił pogrążoną w żałobie żonę?
Czy w samochód mojego taty naprawdę uderzyła ciężarówka i on teraz leży tam... martwy?
Czy to napewno nie jest sen?
Czy to wszystko stało się naprawdę?
Czy to wszystko stało się naprawdę w jeden dzień, w przeciągu kilku godzin?
Dlaczego się nie budzę z tego koszmaru?
Odpowiedź jest prosta... To nie jest pieprzony sen...
~~~~*~~~~
Mówi się, że nie wiesz co posiadasz dopóki
tego nie stracisz. Nieprawda. Doskonale zdawałeś
sobie sprawę z tego co miałeś, ale naiwnie
myślałeś, że będzie to trwać wiecznie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Mam nadzieję, że prolog się Wam podoba. Chciałabym poznać Wasze opinie, ponieważ to mój pierwszy blog i chciałabym wiedzieć czy coś jest nie tak. Bardzo liczę na jakiekolwiek komentarze.
Jutro pojawi się pierwszy rozdział!
Do zobaczenia ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz